[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Słuchasz mnie teraz uważnie? - spytała.
- O co ci chodzi? - Uśmiechnął się jeszcze szerzej i pociągną} ją ku
sobie.
- Umawiamy się, że od tej chwili zapominamy o wszystkim, dopóki nie
będziemy musieli znów pojechać do sądu. - Odgarnęła mu z czoła niesforny
kosmyk. - Zgoda?
- Zgoda - odparł i pocałował ją.
Lara dopilnowała, by Cal dotrzymał słowa. Bez skrupułów ucinała każdą
próbę rozmowy o procesie i zbliżającej się rozprawie. Kiedy wreszcie
nadszedł ten dzień, jechali do sądu w milczeniu. Bez słowa wkroczyli do
ponurego gmachu. Na korytarzu spotkali się z Carol.
- Jesteś gotowy? - spytała Cala.
- Jak nigdy dotąd.
Kiedy wchodzili do sali rozpraw, okazało się, że byli tam już jacyś
ludzie. W pierwszej ławce siedziała młoda, bardzo piękna kobieta. Obok
niej stał starszy pan w eleganckim trzyczęściowym garniturze.
- Kto to jest? - szepnęła Lara, zwracając się do Carol, gdy Cal zajął
wyznaczone mu miejsce.
- Zła nowina - odparła ponuro Carol. - Dowiedziałam się wczoraj, że
uzyskała zgodę na udział w rozprawie jako zainteresowana strona. Uznałam
93
jednak, że nie zadzwonię do Cala. Nie chciałam dodatkowo denerwować go
przed przesłuchaniem.
- Ale kto to jest? - nalegała Lara.
- Maria Winterfield i jej adwokat.
Lara wbiła w Carol pełne przerażenia spojrzenie, a tamta ponuro
pokiwała głową.
- Tak, tak. To siostra Matthew Winterfielda. Obawiam się - dodała
prawniczka - że przyjechała dopilnować, by nie upadło żadne ż oskarżeń
przeciwko Calowi.
94
ROZDZIAŁ ÓSMY
- Co ona może zrobić? - spytała Lara. Kątem oka spoglądała w stronę
Cala. Czy i on zauważył niespodziewanych gości?
Carol wzruszyła ramionami.
- Nazwisko Winterfieldów nadal dużo znaczy w tych stronach. Chociaż
kongresman nie urzęduje już w swoim biurze, a Maria i jej matka
wyprowadziły się z miasta. Prawdę mówiąc, już przed poprzednią rozprawą,
w sprawie zwolnienia za kaucją, obawiałam się, żeby nie dowiedzieli się o
całej sprawie dziennikarze. Poprosiłam wtedy sędziego, żeby zamknął dla
prasy wszystkie rozprawy. Ci ludzie mają jednak szczególny dar
zdobywania potrzebnych informacji.
- Jacy ludzie?
- Bogaci - odparła Carol.
- A gdzie jest Canfield? - spytała Lara, rozglądając się dookoła.
- Oto jego następca. - Carol wskazała na starszego, szpakowatego
mężczyznę z gładko przystrzyżonymi wąsami. Miał na sobie kosztowny
garnitur i drogi zegarek.
- Coś mi mówi, że jego obecność tutaj to także zły znak - powiedziała ze
smutkiem Lara.
- Odrzucenie wniosku o zwolnienie za kaucją byłego zbiega wydawało
się tak łatwe, że uznano, iż nawet początkujący młodszy zastępca
prokuratora okręgowego, Canfield, bez trudu sobie z tym poradzi -
powiedziała Carol z łobuzerskim uśmieszkiem. - Wyobrażam już sobie, co
tam siedziało, kiedy Canfield wrócił do biura z zaskakującą wiadomością,
że Cal wyszedł na wolność. Drugi raz nie chcieli ryzykować.
- Któż więc. to jest?
- Sam prokurator okręgowy. John Singola.
Cal odwrócił głowę i spojrzał na Larę. Uśmiechnęła się do niego
promiennie, by dodać mu odwagi. Miała właśnie podejść do niego
porozmawiać z nim przez moment, lecz na salę wszedł sędzia. Carol
gestami nakazała im, by zajęli miejsca.
Lara siedziała w pierwszym rzędzie. Drżące ręce złożyła na kolanach.
Bała się. Możni tęgo świata uparli się, by wtrącić Cala dowiezienia, by go
jej odebrać., Zrobiło się jej ciemno przed oczami. Miała wrażenie, że osuwa
się na podłogę. Wyprostowała się i z całej siły zacisnęła ręce na poręczy
fotela. Jakby znalazła się nagle na pokładzie miotanego sztormem statku.
- Dobrze się czujesz? - usłyszała tuż przy uchu szept Carol. - Nie
wyglądasz najlepiej.
95
- Boję się, Carol. Jestem przerażona.
Carol kiwnęła głową i poklepała ją po dłoni. Potem wróciła na swoje
miejsce.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]