[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zielonego poj cia, co z nim zrobi . Mój stary lada dzie kopnie
w kalendarz. Boj si wróci do w asnego mieszkania. Gdzie
spojrz , widz , kurwa, duchy. Jaka szalona, pojebana lesba
ama a mi wczoraj nos i mam takiego kaca, e by , kurwa,
nawet nie uwierzy . No wi c, dasz mi klucz od pokoju sie-
demna cie, czy mam przele przez ten kontuar i wepchn
ci t twoj pieprzon sztuczn szcz w gard o?
Recepcjonista wyci ga r i cisza telewizor, potem
kieruje uwag na Bunny'ego.
- Chodzi o to, drogi panie, e to wbrew polityce hotelu
wydawa oba klucze naraz.
Bunny delikatnie k adzie g ow na kontuarze, zamyka
oczy, a punkty odbitego bajkowego wiat a kr wokó
jego czaszki.
- Prosz , nie - mówi Bunny cicho.
Pozostaje w takiej pozycji przez jaki czas, a wreszcie
czuje, jak klucz od pokoju numer siedemna cie wsuwa si
do jego r ki.
- Dzi kuj - mówi i zabiera z kontuaru gazet . - Mog
to zabra ?
218
Bunny idzie przez lobby i przebija si przez dru yn
pingpongistów, pochodz cych jak si zdaje z Mongolii
lub czego w tym stylu.
- U an Bator! - krzyczy Bunny, mimowolnie.
Twarz faceta, który jest zapewne ich trenerem, rozpromie-
nia u miech i ca a dru yna zaczyna wiwatowa , pokazywa
Bunny'emu skierowane ku górze kciuki i poklepywa go
po plecach, powtarzaj c: U an Bator!", a Bunny smutny
wspina si po hotelowych schodach.
Idzie korytarzem, spogl da na zegarek i widzi, e jest
6.30. Wk ada klucz do zamka. W trakcie tej czynno ci reje-
struje dziwny d wi k dochodz cy z pokoju numer siedem-
na cie. Nieludzki, konwersacyjny, bardzo straszny. I dziwnie
znajomy, my li Bunny, otwieraj c drzwi.
Wchodzi do pokoju i dostrzega dwie rzeczy mniej
wi cej w tym samym czasie. Po pierwsze, ekscentryczny
i niepokoj cy d wi k, którego si wystraszy , pochodzi
z programu Teletubisie, nadawanego w nie w telewi-
zji: Po wda si w dziwaczn , zmutowan wymian zda
z Dipsy. Pó niej Bunny zauwa a, e Bunnyjunior sterczy
bez ruchu na rodku pokoju, pomi dzy dwoma kami:
wpatruje si w telewizor, krew odp yn a mu z twarzy,
oczy ma szeroko otwarte i stoi w ka y, a przód jego
pi amy przesi kni ty jest moczem. Ch opiec zwraca si
ku ojcu, wykonuje trzepotliwy gest lew d oni i mówi
jakim odleg ym g osem:
- Nie mog em znale pilota.
- Cholera - klnie Bunny pod nosem.
Przechodzi ko o syna i siada na kraw dzi ka. Pos anie
jest twarde i pami tliwe, ca e pokryte pustymi malutkimi
buteleczkami. Na pod odze le y niedopa ek papierosa.
Bunny przesuwa d oni po twarzy i mówi:
- Lepiej si przebierz.
219
Ch opiec przechodzi ko o ojca, trzymaj c gór od pi amy
jedn r i zakrywaj c usta drug .
- Przepraszam, tato - mówi.
Bunny odpowiada:
- W porz dku. - I ch opiec znika w azience.
Bunny rzuca gazet na ka moczu na pod odze. Patrzy
w telewizor i widzi, jak Po i Dipsy trzymaj si za r ce
na drapie nie zielonej ce pe nej przero ni tych królików.
Potem opuszcza wzrok i w le cej na pod odze gazecie do-
strzega pochodz ce z kamery monitoringowej czarno-bia e
zdj cie Rogatego Zabójcy, nad nim nag ówek: W KO CU
U NAS". Wpada w trans zahipnotyzowany widokiem cieczy
wolno wsi kaj cej w gazetowy papier i próbuje nie trak-
towa zbyt osobi cie faktu, e wilgotna plama przybiera
kszta t królika.
Podnosi wzrok i widzi syna stoj cego przed sob w krót-
kich spodenkach i podkoszulku. Ch opiec wdrapuje si
Bunny'emu na kolana, oplata mu ramionami szyj i sk a-
da g ow na jego piersi. Bunny umieszcza ostro nie d
na plecach ch opca i gapi si w przestrze przed sob .
- W porz dku - powtarza.
Ch opiec ciska mocno swego tat i zaczyna p aka .
-Jestem gotów mówi Bunny, niewyra nie i nie kieruj c
tych s ów do nikogo konkretnego.
Cz trzecia
ROZDZIA DWUDZIESTY PI TY
Ch opiec my li sobie, e jego tato wygl da dziwnie, gdy
tak siedzi, zajadaj c niadanie w jadalni hotelu Monarchini",
ale trudno to z ca pewno ci stwierdzi , poniewa ju
od d szego czasu tato nie wygl da inaczej. Strzela oczami
po ca ej sali: ledwo spojrz tu, ju spogl daj tam, a ledwo
spojrza y tam, ju patrz gdzie indziej. Niekiedy ogl da si
nerwowo za siebie albo szuka czego pod sto em, albo
sprawdza, kto wchodzi przez drzwi, albo zezuje na kelnerk ,
jakby podejrzewa j o ukrywanie prawdziwej to samo ci
pod jakim przebraniem: pod mask lub woalem, lub czym
w tym stylu. Ojciec bez przerwy trzyma si za ebra, zasy-
sa powietrze przez z by, krzywi si z bólu i w ogóle robi
dziwne miny. Raz czyni to wszystko w przyspieszonym
tempie, raz w zwolnionym. Bunny'emu Juniorowi zdaje si ,
e czas bawi si z nimi w kotka i myszk . Jest przekonany,
e móg by z ma ego ch opca zmieni si w starego, pomarsz-
czonego m czyzn w czasie, który jego ojciec potrzebuje
na podniesienie do ust fili anki i wysiorbanie jednego yka
herbaty, kiedy indziej z kolei ma wra enie, e ojciec dzia a
jak na podwy szonych obrotach, superszybko, na przyk ad
gdy kr y wokó jadalni albo wybiega do toalety. Bunny
Junior czuje si tak, jakby by w trasie" od miliona lat,
ale rych o dociera do niego, z ch odnym, nieprzyjemnym
dreszczem, e to dopiero trzeci dzie .
223
Tato ci gle wspomina o li cie klientów, ale lista, o ile
BunnyJunior dobrze widzi, prawie si sko czy a. Ch opiec
zastanawia si , co zrobi , kiedy na li cie nie zostanie ju
ani jedno nazwisko. Pojad do domu? Zdob nast pn
list ? Czy to tak b dzie trwa o i trwa o przez wieki? Jakie
jeszcze niespodzianki ycie trzyma dla niego w zanadrzu?
Czy du o w swym yciu osi gnie? Czy jest jakie inne ycie,
które móg by wie ? Wtedy jego tato nabija na widelec
i wk ada do ust ca parówk , i ch opiec nie mo e si nie
miechn , widz c ten doprawdy imponuj cy wyczyn.
Tak to ju jest z tat - my li ch opiec - gdy ju masz si
naprawd na niego zez ci , on robi co takiego, e kom-
pletnie ci powala. Trzeba odda mu sprawiedliwo . Có
- my li dalej - kocham tat i to jest dobre.
Bunny Junior obserwuje kropl ketchupu ciekaj po bro-
dzie taty i l duj na jego krawacie. Ten konkretny krawat
jest w kolorze b kitnego nieba i nadrukowane s na nim
króliki z kreskówki, z ma ymi krzy ykami z w óczki w miejsce
oczu, wyleguj ce si na bia ych bawe nianych ob oczkach.
Bunny jest zbyt zaj ty lustrowaniem salki niadaniowej,
by zauwa , jak bardzo si upapra , wi c ch opiec si ga r
przez stó i usuwa plam za pomoc wilgotnej serwetki.
- Teraz lepiej - mówi ch opiec.
- Nie wiem, co bym bez ciebie zrobi - przyznaje Bunny,
rozgl daj c si po ca ej sali, jakby jego g owa by a zacze-
piona na jakiej zwariowanej, gi tkiej spr ynce.
- Wygl da by pewnie jak stara winia - oznajmia ch o-
piec.
Bunny wstaje i zagl da pod krzes o.
- Powiedzia em: Wygl da by jak stara, pierdolona
winia" - mówi Bunny Junior odrobin g niej.
Ch opiec czyta przy niadaniu swoj encyklope-
di i sprawdzi has a: Zjawa", Nawiedzenie" tudzie
Do wiadczenie blisko ci mierci".
224
Patrzy teraz na ojca i - bez konkretnego powodu - za-
gaduje:
- Ej, tato, w mojej encyklopedii jest napisane, e do wiad-
czenie blisko ci mierci to wstrz saj ce wydarzenie, o któ-
rym wspomina y osoby uratowane na progu mierci.
Ojciec zrywa si raptem na równe nogi, potr caj c
stó ; s ycha grzechotanie sztu ców i zastawy, a por-
celanowy wazonik ze smutnym, samotnym kwiatkiem
przewraca si i obaj, tato i syn, obserwuj - w zwolnio-
nym tempie -jak woda wsi ka w obrus. Bunny Junior
podnosi kwiatek (sztuczn ró ow stokrotk ) i wsadza
ojcu w butonierk .
- Prosz bardzo - mówi ch opiec.
- Mamy robot - oznajmia Bunny. Odsuwa z szuraniem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]