[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podeszła jeszcze do jednej z dwóch lip rosnących za
domem. Wspięła się na palce i włożyła dłoń w małe
zagłębienie między gałęziami. Palce odnalazły wiszące na
kółku klucze, choć miały nadzieję nie znalezć niczego.
Obróciła klucze w dłoni. A więc wyprowadził się na
dobre. Ponaglała go SMS - ami, mając nadzieję, że jednak
tego nie zrobi. Zalegające w przedpokoju kartony dawały
jakąś namiastkę jego obecności. Teraz nie było już nic. Nawet
wisiorka przy kluczach, który podarowała mu na pierwszych
wspólnych wakacjach.
Pobiegła do domu. Kartony rzeczywiście zniknęły,
zostawiając na podłodze niezakurzony ślad.
Więc teraz to już naprawdę koniec - pomyślała.
Razem z kartonami Kuba wyniósł resztkę nadziei Agaty.
Mimo to nie czuła nic oprócz zobojętnienia i pustki. Nie było
płaczu, żalu, niepokoju. Tylko ta ustka. I świadomość, że
Kuba - owszem - był, ale tak dawno, że to chyba nie mogła
być prawda. Należało jeszcze zniszczyć po nim ostatni ślad.
Agata rozmazała po podłodze kurz, zacierając granice miedzy
światem Kuby a swoim. Koniec. Teraz nie łączyło ich już
naprawdę nic. Otworzyła jeszcze drzwi na pole, aby wypuścić
z domu męski zapach, inny niż ten, który pamiętała. Kuba
najwyrazniej zmienił wodę toaletową na mocniejszą, bardziej
w guście tej całej KatJi. I dobrze. To już nie był jej, Agaty,
problem.
- Tofi? Gdzie się schowałaś? - Przerzuciła uwagę na
istotniejsze teraz rzeczy.
Kocicy nie było. Agata otwierała po kolei drzwi do
wszystkich pomieszczeń, szukając kota. Na końcu zajrzała do
kuchni. Aż ją cofnęło, gdy poczuła ten sam, co w cukierni,
obrzydliwy maślany zapach. Lodówka była zamknięta,
sprawdziła. Więc dlaczego było tak mocno czuć? Rozejrzała
się uważnie. Jej wzrok przyciągnęła kartka na stole. Zapisany
karteluszek oparty był o kostkę masła.
Krzywiąc nos z obrzydzenia - masło pachniało, a
właściwie śmierdziało masłem jak nigdy wcześniej -
przeczytała parę zdań.
Zabieram swoje rzeczy. Klucze tam, gdzie zwykle. Tofi
się okociła, przesunąłem karton pod stół w salonie, żeby czuła
się bezpieczna. Aha, są dwa czarne. Cześć.
- No to cześć - mruknęła. - Widać nie tak łatwo się kogoś
pozbyć ze swojego życia.
I jeszcze wyciągnął jej masło! %7łeby było miękkie! Bo
zawsze zapominała i potem skrobała kostkę, wgniatając
maślane wióry w kromki chleba. Ale po co właśnie teraz
wyciągnął to masło?! Przecież już nie musi się o nią
troszczyć! Zdenerwowana wrzuciła kostkę na półkę,
zamykając ją wraz z intensywną wonią w lodówce. Cienie
Kuby ciągle straszyły.
Cholera! Tak się głupio zadumała nad tym masłem, że
dopiero teraz dotarło do niej to, co Kuba napisał na kartce.
Tofi urodziła! Agata cicho weszła do salonu. Karton, wsunięty
pod nakryty długą serwetą stół, skutecznie odgradzał kotkę od
reszty świata. Z pudła dochodziło głośne mruczenie. Agata
ukucnęła i uniosła róg tkaniny.
- Tofi...? A więc zostałaś matką - cicho zagadnęła kotkę. -
I jak się czujesz? Pokażesz mi swoje dzieci?
Nie wiedziała, jaka będzie reakcja Tofi. Kotki podobno
wariują, gdy ktoś próbuje dotykać ich potomstwa. Nachyliła
powoli głowę i przez chwilę oswajała wzrok z półmrokiem.
Wreszcie zobaczyła Tofi. Kocica leżała na boku, jej lewe łapki
były uniesione do góry, a przy brzuchu coś się ruszało i
popiskiwało cichutko. Agata ostrożnie pogłaskała ulubienicę
po głowie.
- Byłaś dzielna? Bardzo bolało?
Zwieżo upieczona matka najwyrazniej nie pamiętała już o
bólu. Jeszcze nigdy nie mruczała tak głośno i radośnie. A jej
wzrok był tak bardzo ludzki, pełen zdumionej miłości i
zachwytu...
Agata wycofała się ostrożnie. Nie dotykała na razie
ciemnych kłębuszków, nie chciała zakłócać Tofi pierwszych
chwil macierzyństwa.
***
- No wysiądz, ty idiotko! Wysiądz wreszcie! - Agata
głośno wydmuchiwała nos.
Trzecia chusteczka nie obwieściła końca filmu. Czwarta
właśnie nasiąkała słoną wilgocią, a Meryl Streep ciągle
siedziała w samochodzie. Clint Eastwood dramatycznie
ociekał deszczem, tysiące oglądających film kobiet wtulało się
w jego mokre ubranie, a on wciąż czekał.
I się nie doczekał. Agata odmierzyła mokry finał paczką
chusteczek, zaryczana jak jeszcze nigdy na żadnym seansie.
- Przynajmniej nie żałowała, że nie poszła z nim do łóżka
- mruknęła do siebie. - A ja umiem tylko żałować, że czegoś
nie zrobiłam. Nie wiem, która z nas jest bardziej stratna.
Wyłączyła telewizor, ciągle mając przed oczami koniec
filmu. Widok za oknem potęgował tylko zimno fizyczne i
psychiczne. Sierpień wykluł się w deszczu, który padał tak,
jakby nigdy nie miał przestać. Strużki wody płynęły po
oknach, ciężkie krople bębniły o dach. Agata zrobiła sobie
gorącej herbaty i zawinęła się w koc na łóżku. Podciągnęła
kolana do góry, oparła na nich kubek i zapatrzyła w okno.
Czereśnia przygięła się do ziemi wilgocią, niebo było szare
jak popiół.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]