[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ale teraz nie była tego pewna.
Od dawna się zastanawiam", pisała, dlaczego
ludzie tak chętnie oglądają w telewizji programy przed-
stawiające trudności i dylematy innych, ale myślę, że
nareszcie znam odpowiedz. Dlatego że czegoś od nich
się uczymy... Co robić, jak sobie radzić, albo po prostu
jak dodawać otuchy tym, którzy cierpią.
Doktorze Calder, w jaki sposób zbiera pan informa-
cje i jakimi kryteriami kieruje się pan, odrzucając je lub
wykorzystując? Czy nie przychodzi panu do głowy, że
szeroko omawiając w telewizji różne przypadki, sprawia
pan komuś przykrość? Czy wysłuchiwanie wynurzeń
cierpiących kobiet, a potem przekazywanie ich całemu
światu, nie wydaje się panu aktem zdrady?"
Energicznym ruchem wysłała tę wiadomość w
świat. Niech Matt zrobi z nią, co zechce.
Z każdą dobą czuła się coraz lepiej.
Przechadzając się któregoś dnia nad jeziorem ba-
wiła się, puszczając kaczki, czego w dzieciństwie na-
uczył ją ojciec. Uśmiechnęła się. Rodzice mieszkali
gdzie indziej, więc dawno ich nie widziała. Można by
ich odwiedzić podczas zbliżającego się urlopu, ale za-
nim to nastąpi, zadzwoni, by się dowiedzieć, co u nich
słychać.
Wczesnym popołudniem postanowiła wrócić do
146
S
R
domku. Może Matt już odpowiedział? Do tej pory po-
winien opuścić szpital i być może zdążył dotrzeć do
swojego komputera.
Gdy przystanęła, osłaniając dłonią oczy, by rozej-
rzeć się po okolicy, w jej polu widzenia pojawiła się
czyjaś sylwetka. Ujrzała długie nogi w ciemnych
spodniach i jasną koszulę. Musiała przechylić głowę, by
zobaczyć twarz, ale mimo że patrzyła pod słońce, bez
trudu się zorientowała, że to Matt.
- Cześć, Abby. Przysiadł obok niej.
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem?
- Nie było cię w domu i nie odbierałaś telefonów,
więc doszedłem do wniosku, że zniknęłaś rozmyślnie.
Kiedy przyszedł twój e-mail, wiedziałem, że jesteś
gdzieś, gdzie masz dostęp do Internetu. Pojechałem do
kliniki, a tam pielęgniarka mi powiedziała, że odjechałaś
taksówką, więc nie pozostało mi nic innego, jak skon-
taktować się z korporacją, żeby ustalić, gdzie przeby-
wasz. - Wykrzywił wargi w lekkim grymasie. - Trochę
skłamałem, bo w korporacji powiedziałem, że jesteś po
operacji i niepokoję się o ciebie.
- Jak widzisz, mam się doskonale.
- Dobrze wyglądasz. - Zerknął na nią. - Mart-
wiłem się o ciebie. I tęskniłem. Nie mogłem zrozumieć,
dlaczego nie poczekałaś, aż zabiorę cię z kliniki, dopóki
nie przeczytałem tego e-maila.
- Teraz już rozumiesz?
- Nie wiem. - Ujął jej dłoń. - Wydaje mi się, że
poczułaś się wykorzystana jako pionek w mojej grze, ale
to nie tak. Myślałem, że znasz mnie lepiej i wiesz, że nie
zrobiłbym czegoś takiego.
147
S
R
- Też zdałam sobie z tego sprawę, ale chyba chcia-
łam usłyszeć to z twoich ust.
Przechylił głowę.
- Abby, nie jestem taki jak twój były przyjaciel.
Nie jestem zachłanny ani pazerny. Zostałem lekarzem,
bo kocham ludzi i chcę im pomagać. Zwierzyłaś mi się,
że nie możesz mieć dzieci, że budzi to w tobie poczu-
cie straty oraz pustki... Nie ty jedna przeżywasz takie
dylematy. Jako lekarz słyszałem to wiele razy. Nawet
od rodzonej siostry.
- Jak to? Od Amy?
- Tak. Chorowała na endometriozę. Była przeko-
nana, że po wyleczeniu będzie niepłodna. Bardzo to
przeżywała, a my razem z nią.
- Wiem, że zareagowałam zbyt gwałtownie -
przyznała. - Teraz to rozumiem, ale potrzebowałam
tych paru dni spokoju, żeby do tego dojść.
- Szkoda, że nie przyszłaś z tym do mnie. - Objął
ją. - Nie mogę sobie wybaczyć, że cierpiałaś w sa-
motności. Abby, potrafimy wspólnie rozwiązywać pro-
blemy. Zawsze.
- Zawsze? Nie umiałeś podzielić się ze mną in-
formacją o zaginięciu siostry. Czułam się odsunięta,
jakbyś wręcz nie chciał zwierzać mi się ze swoich kło-
potów.
- To dlatego, że sam nie wiedziałem, co się dzieje.
Nie chciałem cię martwić. Teraz wiem, że powinienem
był ci o tym powiedzieć. Od dzisiaj będziemy rozma-
wiać o wszystkim i wspólnie rozwiązywać problemy.
- Wspólnie?
- Tak, obiecuję. .
148
S
R
Gdy spojrzała mu w oczy, odbijało się w nich
słońce. Wyczytała w nich obietnicę nadziei, zadowo-
lenia i nieskończonej bliskości.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]