logo
 Pokrewne Indeks098. Carlisle Donna Narzeczona na jeden sezonSandemo Margit 17 Narzeczona FabianaJanice Kaiser Tajemniczy narzeczonyJordan Penny Narzeczona bankieraTim LaHaye & Jerry Jenkins Left Behind Series 3 NicolaeJames Patterson MastermindAnderson, Evangeline Butterfly ScalesThe Kategan Alphas 6 Tempting WhispersHerrmann Paul POKAśąCIE MI TESTAMENT ADAMA tom 1Delinky Barbara Dom na klifie
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lafemka.pev.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    przestawiał kamienie na szachownicy.
    - Szturm?
    Simon pokręcił głową.
    - Chyba nie. Jeszcze nie teraz. Chociaż prawdę mówiąc, rano dostałem
    wiadomość od Fairfaksa. Z głębi kraju nadchodzą oddziały rojalistów. W ciągu
    minionych dni doszło do kilku potyczek Myślę, że wkrótce przyjdzie rozkaz
    dalszej walki. Na razie Fairfax martwi się o Grafton i ciągle pyta o skarb króla.
    Henry zacisnął usta.
    - Chyba wymaga od nas zbyt wiele. Jak chcesz zmusić Anne, by
    powiedziała ci o skarbie?
    - Nie mam pojęcia - szczerze odparł Simon. Był w rozterce. Mimo
    nacisków ze strony Fairfaksa, wciąż zwlekał z przesłuchaniem służby. Nie
    chciał uciekać się do tortur.
    W głębi galerii wybuchło jakieś zamieszanie. Obaj bracia odwrócili
    głowy w tamtą stronę. Po chwili wbiegł mocno zdenerwowany Jackson.
    - Nadciąga oddział zbrojnych jezdzców, milordzie! %7łołnierze w barwach
    Harington!
    Simon wymienił spojrzenie z bratem. Henry Greville był wyraznie
    zakłopotany.
    - Armia Harington? - dopytywał się Simon. - Pod barwami mojego ojca?
    - Tak, milordzie! - Jackson stał na baczność. - Barwy wroga! Mamy
    opuścić most zwodzony?
    Simon skrzywił się pogardliwie.
    - Oczywiście. Sporo nas dzieli, ale to jednak mój ojciec. Nie odmówię mu
    gościny. Nie brał udziału w obecnej wojnie, więc nie przyjechał zająć Grafton.
    - Tak jest! - Jackson zasalutował i odmaszerował. Simon odwrócił się do
    brata.
    - Widzisz? - zapytał. - Dobrze przeczuwałem, że coś dzisiaj wisi w
    powietrzu! To twoja sprawka, Henry?
    Henry wyglądał na rozbawionego.
    - Myślisz, że zaprosiłem go do Grafton? Och, Simonie... Wolałbym
    spotkać się oko w oko z całym oddziałem roja-listów niż z naszym ojcem.
    Simon popatrzył na niego z ukosa.
    - Szczerze podzielam twój entuzjazm, ale mnie chyba nie opuścisz.
    Chodz, pójdziemy go przywitać razem.
    Henry uśmiechnął się ponuro, ale poczłapał za swoim bratem. Poruszał
    się z wyraznym trudem, lecz wynikało to raczej ze zdenerwowania niż boleści.
    Fulwar Greville' w pełni zasługiwał na przydomek %7łelazny Hrabia.
    - Odwagi! - łagodnie powiedział Simon. Henry odwzajemnił mu się
    bladym uśmiechem.
    - Nie ty go tu wezwałeś? - zapytał.
    Simon potrząsnął głową.
    - Oczywiście, że nie. Tylko jego nam tu potrzeba. Zaraz wybuchnie
    awantura.
    Głównymi schodami zeszli na dziedziniec. Niebo ciemniało coraz
    bardziej, jakby zbierało się na burzę. Zadudniły końskie kopyta. Właśnie
    pierwsza kolumna jezdzców wjechała na most zwodzony, wymachując flagą
    Harington. W środku oddziału jechał hrabia Greville we własnej osobie. Simon
    odruchowo wszedł dwa stopnie wyżej, żeby mu się dobrze przyjrzeć. To
    niezwykłe - pomyślał ze wzruszeniem. Widzieć ojca po tak wielu latach
    nieszczęsnej rozłąki. Nagle zdał sobie sprawę, że jest tak samo zdenerwowany
    jak rekrut podczas pierwszych ćwiczeń.
    Fulwar uniósł rękę, żeby ich pozdrowić. Migotliwe światło pochodni
    odbijało się w końskich uprzężach i rynsztunku zbrojnych. Chociaż Fulwar - ze
    względu na swój wiek i stan zdrowia - nie przyłączył się do królewskiego
    wojska, to jego ludzie wyglądali niczym oddział najezdzców.
    Na dworze zapanowało gorączkowe zamieszanie. Nawet kucharki wyszły
    na dziedziniec, żeby z daleka rzucić okiem na %7łelaznego Hrabię. Stary Greville
    cieszył się iście diabelską reputacją, więc każdy wolał mu się przyglądać z
    bezpiecznej odległości.
    Simon powiódł wzrokiem dokoła. Za sobą, w drzwiach, zauważył drobną,
    sprężyście wyprostowaną postać w czarnej sukni. To Anne. Zobaczył jej
    rozpromienioną twarz i usłyszał westchnienie ulgi. Fulwar właśnie zdążył zsiąść
    z konia i jeszcze głośno sapał, kiedy Anne zbiegła ze schodów i rzuciła mu się w
    ramiona.
    - Wuju Fulwarze! - zawołała. - Jak miło cię znów widzieć!
    - Nie chcę, żebyś żenił się z lady Anne! - dobitnym tonem powiedział
    Fulwar Greville i grzmotnął pięścią w stół tak mocno, aż podskoczyły kufle. -
    Co prawda mamy nieco inne poglądy polityczne, ale wciąż jesteś moim synem,
    chłopcze! Chodzi o przyszłość Harington. Zapomnij o ślubie! Nigdy się na to
    nie zgodzę.
    Kłócili się już ponad godzinę. Zgodnie z przewidywaniami Simona stary
    hrabia zrobił mu awanturę zaraz po przyjezdzie. Powstrzymał złość tylko na
    dziesięć minut, żeby uściskać Anne. Potem spode łba popatrzył na swoich
    synów i zaczęło się. Henry dosłownie oniemiał ze zgrozy. Zbolałym głosem
    zamruczał, że bolą go rany i musi zaraz odpocząć. Fulwar spojrzał na niego
    wyraznie zdegustowany. W tym samym czasie Simon kazał Jacksonowi
    przygotować stajnie i posiłek, a hrabiego wprowadzić do wielkiej sali.
    - Biedne dziecko - powiedział Fulwar, trzęsąc głową jak stary niedzwiedz.
    - Biedna lady Anne. Na dobrą sprawę jeszcze nie ma dwóch miesięcy, jak
    pogrążyła się w żałobie, a już ją nękasz? I to do spółki z Fairfaksem! Chcesz jej
    odebrać spadek po ojcu? Wstyd! Wstyd i hańba! - Znowu uderzył pięścią w stół. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl