[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Obawiam się, że musimy przerwać podróż, póki wiatr nie ucichnie
oznajmił wieczorem kapitan Brendig, wyglądając przez niewielkie okienko.
Do rana droga będzie całkiem nieprzejezdna.
Następny dzień, i jeszcze jeden, spędzili w zatłoczonej sali zajazdu, cały czas
pod czujnym okiem Brendiga i jego żołnierzy. Słuchali, jak wiatr bębni kroplami
deszczu o dach i ściany.
Silku odezwał się Garion siadając na ławie, gdzie drzemał niski męż-
czyzna o szczurzej twarzy.
Tak, Garionie? ocknął się Silk.
Jakim człowiekiem jest król?
Który król?
Sendarii.
Głupim, jak wszyscy królowie Silk roześmiał się. Sendarscy są może
jeszcze trochę głupsi, ale to w końcu naturalne.
Powiedz. . . zaczął z wahaniem Garion. Przypuśćmy, że ktoś zro-
bił coś takiego, co się królowi nie spodobało, a z tym kimś jechali pewni ludzie
i król kazał ich schwytać. Czy król wrzuci wszystkich do lochu? Czy pozwoli tym
innym odjechać i zatrzyma tylko jednego, który go rozgniewał?
Silk spojrzał na niego uważnie i odparł krótko:
To pytanie nie jest ciebie godne, Garionie.
Chłopiec zaczerwienił się.
Boję się lochów wyznał żałośnie, nagle bardzo zawstydzony. Nie
chcę, żeby zamknęli mnie w ciemnościach na zawsze, kiedy nawet nie wiem. za
co.
Królowie Sendarii to porządni i uczciwi ludzie zapewnił go Silk.
Może niezbyt inteligentni, ale zawsze sprawiedliwi.
Jak mogą być królami, jeśli nie są mądrzy? zdziwił się Garion.
Mądrość u władcy to pożyteczna cecha. Ale nie najważniejsza.
Więc jak zostają królami?
Niektórzy rodzą się do tego. Najgłupszy człowiek na świecie może zostać
królem, jeśli ma odpowiednich rodziców. Sendarscy władcy są w gorszej sytuacji,
ponieważ zaczynali z niskiego stanu.
Niskiego?
Pochodzą z wyboru. Nikt jeszcze nigdy nie wybierał króla. Tylko Sendaro-
wie.
A jak się to robi?
113
Niemądrze Garionie uśmiechnął się Silk. To bardzo niedobra metoda
doboru króla. Są inne, jeszcze gorsze, ale elekcja to bardzo zły sposób.
Powiedz, jak to przebiega poprosił chłopiec.
Silk rzucił okiem na zalane deszczem okno i wzruszył ramionami.
Zawsze to jakiś sposób zabicia czasu stwierdził. Oparł się wygodnie,
wyciągnął nogi do ognia i zaczął:
Wszystko zdarzyło się jakieś półtora tysiąca lat temu mówił tak gło-
śno, by opowieść dotarła do uszu kapitana Brendiga, który siedział nie opodal
i pisał coś na kawałku pergaminu. Sendaria nie była wtedy królestwem ani
nawet oddzielnym krajem. Należała na przemian do Chereku, Algarii czy Aren-
dów z północy, wacuńskich albo asturskich zależnie od losów arendzkiej wojny
domowej. Wreszcie wojna dobiegła końca, Wacunowie wyginęli, a Asturowie zo-
stali pokonani i przepędzeni na nieznane rubieże wielkiej puszczy w północnej
Arendii. Wtedy imperator Tolnedry, Ran Horb II, postanowił, że w tym miejscu
powinno powstać królestwo.
Jak tolnedrański imperator mógł podjąć taką decyzję w sprawie Sendarii?
zdziwił się Garion.
Ramię Imperium sięga daleko odparł Silk. Wielki Trakt Północny
został zbudowany w okresie Drugiej Dynastii Borunów. O ile pamiętam, to Ran
Borune IV rozpoczął prace. Prawda, kapitanie?
Piąty mruknął dość kwaśno Brendig. Ran Borune V.
Dziękuję, kapitanie. Nigdy nie mogłem się połapać w dynastiach Borunów.
W każdym razie legiony Imperium przebywały już w Sendarii dla ochrony drogi,
a kto ma na jakimś terytorium żołnierzy, dysponuje także pewną władzą. Zgodzi
się pan z tym kapitanie?
To twoje opowiadanie odparł krótko Brendig.
Istotnie zgodził się Silk. Wiedz zatem, Garionie, że Ran Horb podjął
taką decyzję bynajmniej nie z powodu swej wielkoduszności. Musisz to zrozu-
mieć. Tolnedranie nigdy niczego nie dają za darmo. Po prostu mimbrańscy Aren-
dowie wygrali w końcu wojnę domową, tysiąc lat rozlewu krwi i zdrady, a Tol-
nedra nie mogła im pozwolić na ekspansję ku północy. Utworzenie niezależnego
królestwa Sendarii miało zablokować Mimbratom dostęp do szlaków handlowych
z Drasni i w efekcie nie dopuścić, by centrum światowej władzy przesunęło się
do Vo Mimbre, pozostawiając Tol Honeth na uboczu.
To wszystko wydaje się strasznie skomplikowane poskarżył się Garion.
Wcale nie. To tylko polityka, a polityka to prosta gra. Prawda, kapitanie?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]