logo
 Pokrewne IndeksHeggan Christiane Nigdy nie mĂłw nigdyFeehan, Christine Dark 06 Dark FireCynthia Thomason Christmas in Key West [HS 1528, MSM2 10, A Little Secret] (pdf)Craig Sinnott Armstrong God A Debate between a Christian and an AtheistChristian Jacq [Ramses 03] The Battle of Kadesh (pdf)46 Agatha Christie Kieszeń Pełna ĹťytaChristopher Moore Wyspa Wypacykowanej Kapłanki Miłości(ebook) MacDonald, George Lilith (Christian Library)Christie, Agata Hercule Poirot 21 MorphiumAppleyard Diana Subtelna roznica klas
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • boatlife.htw.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

     Ja  potwierdził z uśmiechem dumy, po czym gwałtownym ruchem chwycił ją za
    ramiona i postawił przed sobą.  Nie ma sensu się opierać. Decydowałem o twoim
    losie przez większość twojego życia i nie zamierzam tego zmieniać. Za chwilę
    wezmiesz szal i odejdziesz ze mną. Opuścisz to miejsce i nie zobaczysz więcej
    swojego słodkiego Williama i jego rodziny. Jeśli zrobisz coś, żeby go ostrzec,
    będziesz szukać pomocy albo wyjawisz sekrety skrywane od lat, spotka cię coś
    znacznie gorszego niż nauczka, której zamierzam ci udzielić.
    Pocałował Justine, jeśli takie obleśne mokre dotknięcie rozchylonymi wargami
    można nazwać pocałunkiem. Próbowała go odepchnąć, ale naparł na nią i wcisnął
    jej język do ust tak głęboko, że niemal zaczęła się dusić i zaniechała walki. Wtedy ją
    puścił i wymierzył jej siarczysty policzek, po którym zatoczyła się i opadła na sofę.
    Koszmar się powtarzał. A ona, jak zwykle, nie umiała mu zapobiec. Krzyk
    oznaczał nadejście odsieczy, ale też konieczność wyjaśnień. Wówczas William i jego
    krewni dowiedzą się o wszystkim. Służba nie zataiłaby napaści na swoją panią
    przed osobami, które mogłyby ukarać sprawcę.
    Padałyby pytania, wiele pytań. Dlaczego wpuściła tego człowieka do domu?
    Dlaczego nie zawołała o pomoc wcześniej? Wreszcie pytanie, które sama zadawała
    sobie najczęściej: Dlaczego nie znalazła sposobu, żeby już przed laty go
    powstrzymać?
    Jak zwykle nie potrafiła odpowiedzieć. I jak zwykle zamknęła oczy i wyobraziła
    sobie, że jest gdzie indziej.
    ROZDZIAA SIEDEMNASTY
    Will potrzebował jedynie krótkiej chwili, żeby zdecydować którędy i jak szybko
    wrócić do domu. Spokojny kłus przy powozie sprzyjałby głębszemu namysłowi, ale
    tego akurat nie potrzebował. Przez ostatnie tygodnie aż nazbyt wiele czasu
    zajmowały mu bezowocne roztrząsania i próby zrozumienia nowych okoliczności
    własnego życia. Jednak kiedy przeszłość jawi się jako gęsta mgła, kryjąca serię
    przerażających domniemanych faktów, doprawdy trudno wyciągać sensowne
    wnioski.
    Teraz należało działać, nie rozmyślać. Rzucił się galopem na przełaj, przez pola
    uprawne i pastwiska, płosząc owce i z łatwością przeskakując nad płotami.
    Ostatecznie nie miał się czego obawiać. Jupiter nie zginął. On nie wyleciał z siodła,
    a doznany uraz nie był skutkiem wypadku.
    Chciał wrócić do domu znacznie wcześniej, niż zapowiadał, i zaskoczyć Justine de
    Bryun. Uśmiechnął się, ale bez tej głupiej, jak się okazało, zupełnie niestosownej
    radości, jaka mu ostatnio towarzyszyła. Tym razem na jego ustach zagościł zimny
    uśmiech satysfakcji, jaką muszą odczuwać ci, którzy przyłapali złoczyńcę na
    gorącym uczynku i posłali go na szubienicę.
    Zamierzał pojawić się niespodziewanie w domu i wytrząsnąć z niej prawdę. Nie
    patrząc w te wielkie smutne oczy, cisnąć napoczętą koronkę w ogień, a w ślad za
    nią ten głupi czepek, który prawdopodobnie miała na głowie. Kłamliwe dziwki nie
    powinny nosić pensjonarskich sukien ani czepków przeznaczonych dla mężatek. To,
    że miała zwyczaj zasiadać z szanowanymi damami, jakby była jedną z nich,
    stanowiło afront wobec niego i całej jego rodziny.
    Była kłamczuchą, i nikim więcej. W salonie na parterze, w sypialni na górze
    i w każdym innym miejscu. Przed oczami stanął mu obraz słodkiej, pozornie
    niewinnej twarzy Justine, jaką prezentowała podczas miłosnych igraszek. Zaraz
    potem wyobraził sobie tę samą twarz uśmiechającą się do Montague a, kiedy razem
    spiskowali przeciwko niemu. To piękne ciało, które dało mu tyle rozkoszy,
    obdzielało nią hojnie także innego mężczyznę.
    Ona była kłamczuchą, a on głupcem. Musiał się rozprawić nie tylko z nią
    i Montagiem, ale również z jej siostrą. Bóg jeden wiedział, czy dziewczyna jest
    w jakikolwiek sposób współodpowiedzialna. Jeśli nawet nie była, to czy powinien
    zaprzątać sobie tym głowę? Owszem, istniała możliwość, że podobnie jak on, była
    ofiarą. Tak czy inaczej mogła liczyć co najwyżej na bilet powrotny do szkoły,
    w której rzekomo uczyła się i mieszkała.
    W oddali ukazał się dom, zamiast zwolnić, Will przyspieszył. Po długim [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl