logo
 Pokrewne IndeksDouglas Drusilla Gdy serce wzbiera dumąRegine Pernoud Ryszard Lwie SerceDebbie Macomber Zdobyć serce CarolMonroe Lucy Serce milionera lDwyer, Dixie Lynn Were Trilogy 01 Were She BelongsGraham Heather Pod sloncem Florydy2004_ _The_League_of_Extraordinary_GentlemenCorpus Caesarianum Wojna afrykanskaMercedes Lackey & Ellen Guon Bedlam BoyzJames Patterson Alex Cross 07 Violets Are Blue
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • boatlife.htw.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    - Przyszłam tu, żeby.... przedyskutować pewne sprawy. -Minęła
    go i weszła do małego, przytulnego saloniku. Pszeniczny kolor jego
    ścian podkreślono stolarką z dębu. Nieliczne meble były proste -
    kanapa w kolorze wina i pasująca do niej dwuosobowa sofa, okrągły
    dębowy stolik do kawy, ściana zastawiona dębowymi półkami na
    książki.
    Pokój oświetlało kilkanaście świec. W kominku buzował ogień.
    A na gzymsie kominka stały dwa kieliszki do wina. Wszystko tak, jak
    sobie wyobrażała. I był jeszcze sam Brody, niech go diabli, przystojny
    i seksowny.
    Kate odgarnęła włosy za uszy. Zacisnęła wargi. Czuła, że są
    popękane. Przecież nawet nie zadała sobie trudu, by pociągnąć je
    114
    RS
    szminką. Nie mówiąc o makijażu. I jeszcze ten beznadziejny
    workowaty podkoszulek. Miała wrażenie, że się w nim topi..
    No cóż, tak to wygląda, Brody. To właśnie ja. To moja twarz,o
    której tego poranka myślałeś, że jest taka wspaniała. Moje ciało które
    tak pragnąłeś pieścić. Przyszłam tu, byś zrozumiał swój błąd.
    Może gdyby wystarczająco dużo razy powtórzyła sobie, że
    przyszła właśnie w tym celu, udałoby jej się w to uwierzyć. Brody
    zamknął drzwi.
    - Czy mógłbyś... włożyć koszulę - wymamrotała, wciąż
    odwrócona do niego plecami. Choć i tak obraz jego torsu wyrył się już
    w jej umyśle. Z pewnością będzie ją prześladował przez wie-le nocy.
    - Waśnie się przebierałem, kiedy zapukałaś - wyjaśnił. -Nie
    chciałem, żebyś czekała.
    - Mogę poczekać. - Czy naprawdę? - spytała samą siebie. Stał
    tuż za nią. Gdyby odchyliła się nieco do tyłu...
    - Nalej sobie wina.
    - Nie, dziękuję - odparła sztywno. - Za parę minut muszę wracać
    do domu. Nie popieram siadania za kółkiem po alkoholu. Jako...
    matka uważam, że powinnam dawać dobry przykład. Co nie znaczy,
    że Skye już prowadzi. Ma dopiero czternaście lat, ale za parę lat... Tak
    szybko rośnie. - A ja z każdą minutą robię się starsza. I bardziej
    żałosna. Co ja plotę?
    Brody nawet nie drgnął. Czuła na włosach jego oddech.
    - Cóż, przynajmniej ogrzej się przy ogniu. Och, zapomniałem.
    Przecież nie chcesz się ogrzać - zażartował.
    115
    RS
    - Nie śmiej się ze mnie, Brody. - Odwróciła się do niego. - i bez
    tego czuję się już wystarczająco skrępowana.
    - Daj spokój, Kate. Tak się cieszę, że tu jesteś. -Teraz w jego
    głosie nie było nic żartobliwego. Jego ton, wyraz twarzy, były
    poważne, szczere. A błękitne oczy lśniły tęsknotą.
    Zakłopotanie Kate rosło. Jej ręce dotknęły potarganych włosów.
    - Okropnie wyglądam. Wiem o tym.
    - Nie mogłabyś okropnie wyglądać, nawet gdybyś włożyła w to
    sporo wysiłku.
    - Prawdę mówiąc, tak było - przyznała z uśmiechem.
    - Widzisz?  szepnął, po czym pochylił się i złożył lekki, czuły
    pocałunek na jej popękanych wargach.
    Serce zaczęło jej walić jak młotem. Do tego momentu nie
    zdawała sobie sprawy, jak bardzo pragnęła tego pocałunku. Wez się w
    garść, na litość boską; powtarzała w myśli.
    - Może... napiję się tego wina. Pół kieliszka. Nawet mniej. -
    Uniosła dłoń, by pokazać ile, ale Brody ujął ją w swoją i przybliżył do
    ust. Wolną ręką pogładził jej ramię. Najwyrazniej nie spieszyło mu się
    do zakładania koszuli.
    Chłód opuścił jej ciało, ustąpił przed żarem, który w niej płonął.
    Nie tak planowała tę wizytę. A może właśnie tak?
    Utkwiła wzrok w nagi tors Brody'ego, po czym powoli
    przeniosła go na jego bose stopy.
    - A więc nie zawsze nosisz te swoje kowbojskie buty. Zaśmiał
    się miękko, uwodzicielsko.
    116
    RS
    - Nie, nie zawsze - odparł, po czym ujął w dłonie jej twarz i
    zaczął gładzić kciukami policzki, zatapiając wzrok w jej oczach.
    Całe jej ciało drżało pod tym dotykiem. Zaczęła sobie
    wyobrażać, jak Brody powoli ją rozbiera, jego duże dłonie
    prześlizgują się po jej ciele, a dotyk warg jest gorący i wilgotny.
    Zacisnęła usta, by nie jęknąć. Czuła się bardzo młoda i zbyt stara
    jednocześnie.
    - Brody, ja...
    - Cii.
    - Ja... myślę, że to błąd. Powinnam już iść;
    - Proszę, zostań. Nie pamiętam, kiedy pragnąłem czegoś tak jak
    dziś pragnę, żebyś nie odchodziła.
    - Do licha, Brody. Dlaczego musisz mówić takie rzeczy? To nie
    fair.
    Uśmiechnął się do niej tak czule, że serce zabiło szybciej. Potem
    przyciągnął ją do siebie, aż jej ręce dotknęły jego torsu, i pocałował ją
    znów. I jeszcze raz. To były żarliwe, namiętne, wspaniałe pocałunki.
    Uwolniła: ręce i objęła nimi jego nagie plecy, dotykała jego ciepłej,
    gładkiej skóry.
    To tylko pożądanie, mówiła sobie. Wyłącznie pożądanie. Nic
    poważnego. Miłość to coś zupełnie innego. Miłość to poważna
    sprawa. Miłość jest czymś, na co po prostu nie mogła sobie pozwolić.
    Tymczasem Brody unosił jej podkoszulek, by ściągnąć go przez
    głowę. Złapała gwałtownie powietrze.
    - Wszystko w porządku, Katie.
    117
    RS
    - Nie. Nie założyłam nawet ładnego stanika - wyrzuciła z siebie i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl