[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podziękowała jeszcze raz i zapewniła, że będzie pamiętała o
propozycji, gdyby doszła do wniosku, że chce zmienić pracę.
Ta rozmowa podniosła ją na duchu. Szkoda, że nie mogę
podzielić się radością z młodym Strachanem, przecież i tak nie
uwierzy, że doktor Fraser ma tak dobre zdanie o moich
kwalifikacjach. Chociaż sam fakt, że dzwonił ktoś ze szpitala,
musiał go skłonić do refleksji. A może sądzi, że dostałam
właśnie burę? Przecież to całkiem możliwe.
Rob czekał na nią w drzwiach salonu. Zamierzała wrócić na
górę, gdy zapytał zakłopotany i wyjątkowo uprzejmy, czy ma
ochotę na drinka przed kolacją.
- Nie, dziękuję - odmówiła stanowczo. - Przecież mam dyżur.
- Wiem o tym. Ale jeden kieliszek nie zaszkodzi. Spojrzała na
niego spod oka, zastanawiając się, co też knuje.
- Mimo wszystko dziękuję.
- Twoja sprawa - odparł, wzruszając ramionami.
Znajdowała się w połowie schodów, gdy ponownie usłyszała
jego głos:
- Muszę przyznać, że to było mistrzowskie posunięcie.
Zamurowało ją. Więc jednak wiedział od doktora Frasera o całej
sprawie.
- Cóż, każdemu z nas udaje się czasami podjąć właściwą
decyzję, nawet mnie! - powiedziała cicho, po czym znów
ruszyła po schodach.
Podbiegł do niej, chwycił ją za ramię i odwrócił ku sobie z
siłą, która ją poraziła.
- Czy naprawdę nie potrafisz przyjąć przeprosin?! -niemal
krzyknął.
Oparła się o poręcz w obawie, że się przewróci. Sama miała
już dość całej tej wrogości, jaka się między nimi wytworzyła,
ale przecież nie mogła ustąpić tylko dlatego, że zaproponował
jej drinka i zmusił się do komplementu!
RS
48
- Wspomniałeś o przeprosinach - zaczęła nieco drżącym
głosem - ale ja wcale nie wyczułam szczerego zamiaru
pojednania...
- Jesteś mściwa, prawda? - rzucił z goryczą.
- Nie, chcę tylko, by okazywano mi należyty szacunek. Chyba
nie żądam zbyt wiele?
Wpatrywał się w nią przez chwilę, która wydała się
wiecznością. Wreszcie powiedział z wysiłkiem:
- Oczywiście, że nie. Należy ci się szacunek. Przepraszam...
traktowałem cię jak studentkę.
- Ciekawa jestem, czy gdyby na moim miejscu pracował
mężczyzna, też byś go podobnie traktował?
- Chyba tak - odrzekł z niechęcią. Nie wierzyła mu.
- Wiem, że nie akceptujesz kobiet lekarzy. Gdybym była
mężczyzną, mogłabym pracować gorzej, a i tak na pewno byś
mnie nie gnębił. Jako kobieta muszę przejść próbę ognia. A
ponieważ jestem daleka od doskonałości, to... to - zabrakło jej
siły, by dokończyć.
Była to dobra okazja do załagodzenia sporów, ale zmarnowali
ją z powodu jego dumy i jej nadmiernej wrażliwości.
- Obawiam się, że muszę tu pozostać do końca
trzymiesięcznego stażu - westchnęła. - Nie widzę innej
możliwości.
- Ja też nie, ale przyjmij do wiadomości chociaż jedno: nie
jestem przeciwny kobietom na stanowisku lekarzy... pod
warunkiem, że są kompetentne. Moja matka też pracowała w
tym zawodzie.
- Naprawdę? Nie wiedziałam.
- Skąd mogłaś wiedzieć? Przecież jesteś tu dopiero
osiemnaście dni.
- Mam wrażenie, że znacznie dłużej...
- Ja też. W każdym razie musimy spróbować jakoś się
pogodzić.
RS
49
- Może byłoby łatwiej, gdybyśmy chociaż wiedzieli, dlaczego
się właściwie nie zgadzamy? To wręcz niedorzeczne. Dwoje
dorosłych, względnie inteligentnych ludzi...
- Na miłość boską! Przecież ja doskonale wiem, dlaczego nie
możemy się dogadać. Po prostu nie lubiłaś mnie od początku, i
to tylko dlatego, że nie nadskakiwałem ci tak, jak mój ojciec, bo
chciałem się najpierw przekonać, co naprawdę potrafisz.
Wyjaśniłem ci to i przeprosiłem, ale czy ty potrafisz przyjąć
przeprosiny? Nie! Musisz chować głowę w piasek! Kobiety!
Po tej tyradzie zbiegł w dół i wpadł do salonu, zatrzaskując za
sobą drzwi.
RS
50
ROZDZIAA CZWARTY
Jenna przez cały tydzień starała się unikać Roba. Nie było to
trudne, ponieważ on konsekwentnie schodził jej z drogi.
Spotykali się wyłącznie podczas posiłków, ale nie rozmawiali.
Zdarzało się im tylko wymieniać formalne uwagi na tematy
zawodowe. W wolnym czasie chodziła na spacery, spotykała się
z Nickiem lub siedziała w swoim pokoju.
Rob przestał ją kontrolować, co przyjęła z ogromną ulgą.
Cieszyłaby się, gdyby wynikało to z uznania jej kompetencji, ale
sądziła, że po prostu nie chce jej sprawiać przykrości. Cóż, nie
można mieć wszystkiego.
Doktor William czuł się niezręcznie w tej sytuacji, ale był
zbyt taktowny, aby się wtrącać.
Za to w całym Port Lindsay rozprawiano o mądrej doktor
Fielding, bo ojciec Belindy Duncan rozgłaszał wszem i wobec,
że uratowała życie jego córce, i to w sposób, który niemal
graniczył z cudem. Jenna usilnie próbowała uciszyć tę wrzawę,
ale nic nie zmieniało faktu, że zdobyła sławę genialnego lekarza.
W piątkowym wydaniu lokalnej gazety poświęcono tej
historii całą stronę, łącznie z niezbyt udanym zdjęciem Jenny,
przedstawiającym ją w chwili, gdy wysiadała z samochodu.
Miała zamknięte oczy i uśmiechała się szeroko. Zdjęcie
prezentowało również jej zgrabne uda, odsłonięte znacznie
bardziej, niż przystało szanującej się pani doktor.
Gazetę przyniesiono im po południu. Doktor William
natychmiast ocenił, że w rzeczywistości Jenna wygląda o niebo
lepiej niż na zdjęciu, natomiast sama zainteresowana uznała, że
stanowi ono jawny przykład dyskryminacji płci.
- Nigdy by sobie nie pozwolili na zamieszczenie podobnego
zdjęcia mężczyzny! - zawołała w uniesieniu.
- Mogło być znacznie gorzej - pocieszył ją Rob. -
Przynajmniej nie poproszono cię o rozpięcie bluzki.
RS
51
Dobry Boże, przemknęło jej przez myśl. Czyżby pomyślał, że
uniosła spódniczkę na żądanie?
- Musiała się zaczepić o pas w samochodzie - tłumaczyła.
- Co, bluzka? - zdziwił się.
- Nie, spódniczka. Nie zdawałam sobie sprawy, że mam tak
wysoko odsłonięte nogi. Najchętniej wytoczyłabym proces
reporterowi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]