[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A jeżeli nie możesz wygrać jakiejś bitwy, to poszukaj
takiej, którą wygrasz.
164
Rozdział 15
Poniewczasie przyszło mi do głowy, że detektywi już
przesłuchali moich pracowników, więc Lynn pewnie im
powiedziała o tym żonatym mężczyznie. Czy w takim razie
Wyatt nie chciał urazić moich uczuć, twierdząc, że sprawdzi
ten trop? Och, jakież to irytujące!
Znowu zadzwoniłam do Lynn.
- Mówiłaś policji, że Nicole spotykała się z żonatymi
mężczyznami?
- Nie - przyznała. - Po pierwsze nie mam pewności, czy
rzeczywiście tak było, po prostu takie zachowanie do niej
pasuje. Ten detektyw spytał, czy wiem, z kim się spotykała,
romantycznie rzecz ujmując, a ja zaprzeczyłam, bo naprawdę
nie wiem. Nie naciskał, nie dopytywał o moje przypuszczenia.
Potem jednak się zastanawiałam i uderzyła mnie myśl, że w
klubie Nicole zawsze flirtowała z żonatymi i chociaż
podrywała wszystko, co się rusza, to miała szczególne
upodobanie do tych zajętych. Widziałaś ją w akcji, więc wiesz,
o czym mówię.
Dobrze wiedziałam. Nicole lubiła dotykać mężczyzn -
poprawiała im kołnierzyki, poklepywała po ramieniu czy
niewinnie obejmowała w talii, idąc obok - ale jednak dotykała.
Mężczyzni nie są głupi, doskonale rozumieli, co im
proponowała. Co inteligentniejsi czuli się mile połechtani, ale
nie dawali się złapać na haczyk. Ci mniej bystrzy albo zwykłe
kanalie reagowali, więc nietrudno się domyślić, że poza
klubem do czegoś między nimi dochodziło. Kiedy jednak
Nicole usidliła jednego, od razu rozglądała się za następnym.
- Czy zauważyłaś, że jakiś konkretny mężczyzna zwracał
na nią szczególną uwagę? - spytałam Lynn, bo w klubie często
byłam zajęta robotą papierkową, więc ona musiała orientować
się lepiej niż ja. - Byłoby też świetnie, gdybyś przypomniała
sobie kolor samochodu, jakim jezdził.
165
- Muszę się zastanowić. Ostatnio nie było nikogo takiego,
bo przychodzili głównie stali bywalcy, a ci nie dawali się
nabrać na jej gierki. Ale parę miesięcy temu rzeczywiście
zauważyłam, jak Nicole wychodzi z męskiej toalety z tak
zadowoloną miną, że miałam ochotę ją walnąć. Po paru
chwilach wyszedł stamtąd jakiś facet, więc pewnie zabawiali
się w kiblu.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?! - wrzasnęłam. -
Natychmiast wywaliłabym ją na zbity pysk!
- Zrobiłabyś to? Za to, że weszła do toalety?
- Do męskiej toalety Dziwne, że nikt ich nie nakrył.
- Nie sądzę, by się przejęła. Pewnie schowali się w kabinie.
Może robiła mu loda, chociaż to też nie w jej stylu. Ona raczej
wolała brać niż dawać.
- Pamiętasz, jak się nazywał?
- Musiałabym się zastanowić. Nie przychodził zbyt Często,
a od tamtej pory chyba się nie pojawił. Nie był stałym
członkiem. Zapłacił za miesiąc, kilka razy wpadł na siłownię, a
potem nie przedłużył abonamentu. Ale przypomniałabym sobie
jego nazwisko, gdybym je zobaczyła. Czy masz osobny
segregator z kwestionariuszami osób, które nie przedłużyły
abonamentu?
- Nie na papierze, ale w komputerze pewnie są jego dane.
Masz jakieś plany na dzisiaj? Zadzwonię na policję, do mojego
policjanta, i może będą chcieli wpaść do klubu, żeby razem z
tobą przejrzeć dane w komputerze.
- Nic nie zaplanowałam, mogę tu posiedzieć. Gdybym na
chwilę musiała wyjść, będę pod komórką.
- Dobrze. Do usłyszenia.
- Interesujące - powiedziała pani Bloodsworth, a jej zielone
oczy aż zabłysły z ciekawości. Nawet nie próbowała udawać,
że nie podsłuchiwała. W końcu siedziałyśmy w tym samym
pokoju.
166
- Mam nadzieję. A teraz, jeżeli Wyatt znowu się nie
rozłączy bez uprzedzenia...
- Rozłączył się? - Tym razem zielone oczy zapłonęły gnie-
wem. - Myślałam, że go nauczyłam dobrych manier. Powiem
mu do słuchu...
- Nie, proszę tego nie robić. Zresztą rozmyśliłam się, lepiej
do niego nie dzwonić. Skontaktuję się z detektywem
MacInnesem. - Odszukałam jego wizytówkę i wystukałam
podany na niej numer.
Kiedy odebrał telefon, powiedziałam wesoło:
- Dzień dobry, mówi Blair Mallory..
- Yyy... proszę chwilę poczekać, pani Mallory, zaraz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]