[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zacisnął zęby. Zdał sobie sprawę, że Eryka niewiele opowiadała o swojej
cygańskiej przeszłości. Uważał, że to naturalne, skoro znalazła tutaj swoje
miejsce. Czy jednak było tak naprawdę? Pomyślał, że lepiej byłoby znać
całą prawdę. Jak silne jest jej uczucie? Nie wiedział i martwiło go to.
Eryka obserwowała okolicę z dużym zaciekawieniem. Było w tym coś
niesamowitego, ale u boku Pera nie obawiała się niczego. Ufała mu
zupełnie.
Miała spore wątpliwości przed tym wyjazdem. Bała się opuszczać
miasto, do którego już przywykła, bała się, że wyjazd ten zmieni coś w ich
wzajemnych układach.
- Oto stara siedziba rodu Nielsen. - Per oznajmił z dumą.
Eryka zorientowała się, że stoją przed ciemnym, dwupiętrowym
budynkiem ze spadzistym dachem. Otaczały go zaspy i wysokie sosny.
Dwie młode dziewczyny wybiegły z domu na ich powitanie.
- Jedna to moja siostrzenica Kara. Druga to jej przyjaciółka. Bawią się
razem.
Dziewczynki zbliżyły się, kiedy Per wysiadł z samochodu. Otworzył
drzwi Eryce, a one ściągały narty.
- Hej, wujku Kwito. - Jedna z dziewczynek objęła Pera z czułością.
Eryka zrobiła zdziwioną minę "Wuj Kwita"?
- To taki rodzinny dowcip - wyjaśnił Per.
RS
79
Po dokonaniu prezentacji poszedł zaparkować i rozpakować bagaże.
- Pomożemy ci. - Dziewczynki były bardzo energiczne, ruchliwe i
paplające. Eryka przypomniała sobie, że zostawiła w samochodzie torebkę.
Spróbowała otworzyć drzwi, ale w rękawiczce szło jej to bardzo
niezgrabnie. Zdjęła ją i kiedy już miała dotknąć klamki, usłyszała krzyk i
poczuła uderzenie, które powaliło ją na śnieg.
- Nigdy tego nie rób. - Oczy Kary były poważne.
- Ale ja tam zostawiłam torebkę - wyjąkała żałośnie.
Per pomógł jej wstać i otrzepał ją ze śniegu.
- Nie wolno dotykać zimnego metalu gołą ręką - ostrzegał. - Tu jest dwa
razy zimniej niż w Minneapolis.
- Przymarzłabyś do klamki. Gdybyśmy cię chcieli oderwać, musiałabyś
zedrzeć sobie skórę z rąk.
Eryka drżała i to wcale nie z zimna. Na wszelki wypadek przysunęła się
bliżej Pera.
- My nosimy pod grubymi rękawicami drugie cienkie. - Kara pokazała
Eryce, jak chroni ręce. -Tak jest i cieplej, i wygodniej.
Anna Maria podała jej torebkę.
- W porządku? - spytał Per.
- Tak. - Zajrzała mu głęboko w oczy.
- Trochę mi głupio, to wszystko.
- Nie ma się czym przejmować. Jesteś tutaj po raz pierwszy. Takie rzeczy
się zdarzają. Ale bądz ostrożna, dobrze?
- Będę na pewno - obiecała. - Już nigdy nie zdejmę rękawiczek.
Dziewczynki zaśmiały się. Per wyglądał na zakłopotanego. "%7łałuje, że
mnie tu przywiózł?" - zastanowiła się Eryka. Miała nadzieję, że nie.
- Per, jak dobrze cię znów widzieć! - krzyknęła stara kobieta, kiedy
weszli do domu. - A to Eryka?
- A jeżeli to nie Eryka, mamo? Może w ostatniej chwili zaprosiłem kogo
innego?
- Cóż za nonsens - zaprzeczyła matka. - Wygląda dosłownie tak, jak ją
opisałeś.
Ojciec Pera ze śmiechem odebrał z ich rąk okrycia i schował do szafy
pod schodami.
Dom był umeblowany bardzo skromnie, ale ze smakiem. Ciemne, proste
meble harmonizowały z jasnymi ścianami. "To ma swój urok" - stwierdziła
RS
80
w duchu Eryka.
- Możecie zabrać także bagaże na górę, a potem zejdzcie na dół - na
kawę i ciasto - zaproponowała stara kobieta.
- Chodzcie, chodzcie! - zawołała Kara, biegnąc w stronę schodów. - Od
rana czekamy na ciasto.
- Myślałem, że panny w twoim wieku są cały czas na diecie - dokuczał
jej Per, kiedy wspinali się po schodach.
- Ja też jestem, ale tylko w domu.
Eryka ucieszyła się, że tych dwoje darzy się sympatią. Szła za nimi po
ciemnych dębowych schodach, ciężkich i masywnych, jakby miały
przetrwać całe wieki wichrów i śnieżyc oraz tabuny rozbieganych
dzieciaków. Wyobraziła sobie Pera, jak szybko zbiega z braćmi na
śniadanie. Znalazła się na górze i stanęła zdumiona. Zastanawiała się co
prawda wcześniej, jak rodzice Pera rozwiążą problem noclegu, ale nigdy nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]