[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ziemia. Nie wiadomo dokładnie, kiedy to było, ale można wywnioskować, że gdzieś
pomiędzy północą a świtaniem. Silne wstrząsy i towarzyszące im podziemne huki i łomoty
porządnie wystraszyły wieśniaków. Przerażeni ludzie wybiegli z domów. W pewnym
momencie ci, którzy służyli w c.k. armii sądzili, że to kanonada artyleryjska. Trzęsienie ziemi
po pewnym czasie ustało, ale huk wciąż było słychać. Tych odgłosów już nie mieli do czego
przyrównać, bowiem nigdy nie spotkali się z czymś podobnym. Wedle podanego przez nich
opisu, można to było porównać do ciągłego grzmotu lub odgłosu wydawanego przez hutniczy
wielki piec.
Kiedy wieśniacy stwierdzili, ze nikt do nich nie strzela i ich dobytek jest cały, to
trochę się uspokoili. Po chwili zlokalizowali kierunek, z którego te dziwne hałasy napływały
spoza przeciwnej strony Magury z NE stoku, a że była ćma choć w pysk daj, to poza
czekaniem nie mogli zrobić niczego. Zgromadzili się tedy przed domami i czekali, co będzie
dalej. Silny huk się skończył tak nagle, jak się zaczął. Z relacji można wywnioskować, że nie
trwało to dłużej, niż kilkadziesiąt sekund.
Po chwili ciszy ludzie uznali nocny spektakl za skończony, ale gdzie tam. Kiedy
wrócili do swych domostw usłyszeli nagle silny, wysoki pisk, który przenikał ich aż do kości.
Dobiegał on ze wszystkich kierunków i nie pomogło zatykanie uszu słychać go było cały
czas. Tym razem jednak dzwiękowi towarzyszyło światło. Z drugiej strony Magury leciały w
kierunku zachmurzonego nieba jaskrawe błyski światła. Mogły to być zwyczajne błyskawice,
ale wedle ustnej relacji, światła wylatywały z wnętrza góry w niebo, a nie na odwrót! Poza
tym, poza niesamowitym piskiem, nie można słyszeć było niczego innego nawet grzmotów.
To widowisko światło i dzwięk nie trwało długo tylko kilka-kilkanaście sekund.
Mieszkańcy wioski długo potem czekali, czy będzie tego jakiś dalszy ciąg, ale wokół
panowała tylko cisza nocna przerywana głosami zwierząt i ptaków z okolicznych gęstych
lasów.
Legenda twierdzi, że silny huk i światła obudziły także mieszkańców osad i wsi po
drugiej stronie Magury. Pisk było ponoć słychać nawet w Oravskiej Polhore (około 7 km w
linii prostej od Magury), ale nie ma na to żadnego potwierdzenia.
Na drugi dzień, grupa mężczyzn ze wsi wybrała się na rekonesans na przeciwny stok
Magury, gdzie widziano światła i skąd dopływały tajemnicze hałasy. Przez cały dzień
przeszukiwali gęste lasy i nie znalezli niczego. Nigdzie nie było nawet śladu po tym, co
wyrabiało się na tamtym terenie minionej nocy.
Po zajściu Słońca, wieśniacy ze strachem czekali na powrót zagadkowych zjawisk.
Wystawili warty i posterunki obserwacyjne, które miały na oku szczyt Magury przez całą noc.
Ale tym razem nie pojawiły się żadne światła i dzwięki.
55
Tak upłynęły trzy tygodnie, po których z tego samego miejsca ozwało się krótkie, ale
silne dudnienie. Niektórzy porównali to do rżenia ogromnego konia. Wieczorem sąsiedzi
stwierdzili zniknięcie pary staruszków mieszkających na skraju wsi przy ścianie lasu. W
domu niczego nie ubyło, nie stwierdzono żadnych śladów walki czy przemocy. W piecu były
jeszcze gorące popioły, co znaczyło, że staruszkowie musieli wyjść z chaty po południu.
Drugiego dnia stwierdzono zniknięcie kilku gospodarskich zwierząt. Okazało się, że
znikło bez śladu kilka kur, krowa, koza a wreszcie także jeden pies. Nie znaleziono żadnego
śladu wskazującego na to, co się z nimi stało. W ciągu kilku następnych dni znikło kilka
innych zwierząt.
Czwartego dnia od opisanych wydarzeń, jeden z wiejskich pasterzy szukał na stoku
Magury zabłąkanej owcy. Niezbyt daleko w lesie natknął się na bezdenną dziurę w ziemi.
Była ona idealnie okrągła i wydobywał się z niej straszliwy smród. Pasterz zauważył, że
gałęzie iglastych drzew nad dziurą były bezlistne i pokręcone. Ponieważ wiedział o
wydarzeniach sprzed czterech dni, zaalarmował chłopów z osady. Ci od razu połączyli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]