[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tchórzem! Jesteś słaby, a to wszystko przez niego.
-
Nie! - wrzasnął król. - Precz, precz!
Dawid przestał grad, spojrzał na króla zdziwiony, dlaczego ten tak krzyczy i wtedy ujrzał Saula
rzucającego włócznią prosto w niego. Młody wojownik w panicznej ucieczce przebiegł na drugą
stronę pokoju. Król dobiegł do broni, wyrwał ją ze ściany i rzucił ponownie w Dawida, wołając:
-
Ty zdrajco, to przez ciebie!
Młodzieniec odskoczył, ale władca był wspaniałym oszczepnikiem. Tym razem zdołał przygwozdzid
do ściany koszulę Dawida. Ten, wiedząc, że walczy o swoje życie, silnym szarpnięciem rozdarł
ubranie, po czym przerażony wyleciał jak błyskawica z komnat królewskich. Biegł ile sił w nogach.
Na jednym z pałacowych korytarzy stanął mu na drodze zaskoczony Jonatan:
101
1
-
Dawidzie, co się stało? - zawołał do przyjaciela.
Dawid ominął go bez słowa i dalej pędził jak szalony, aby jak najszybciej opuścid pałac. Wybiegł na
ulicę i gnał przed siebie do przyjaciół, których miał nadzieję znalezd przy ognisku na łące, tuż obok
bram miasta.
Już świtało, Tomasz skooczył właśnie opowiadad o swoich snach, a Elezar wyjaśniał mu ich
znaczenie.
Roztrzęsiony Dawid wpadł między nich.
-
Dlaczego król chciał mnie zabid? Dlaczego nazwał mnie zdrajcą? Nic z tego nie rozumiem. Ja nie
jestem zdrajcą!!!
-
Co ty mówisz? Jak to chciał cię zabid? - zapytał drżącym głosem Jonatan nie dowierzając
własnym uszom. Dogonił właśnie przyjaciela, bo słyszał z oddali jego głośne zarzuty.
-
Grałem na harfie, bo taki był królewski rozkaz. W pewnym momencie Saul chwycił włócznię
wiszącą na ścianie i zaczął nią we mnie rzucad. Krzyczał, że jestem zdrajcą. O mało nie przebił mi
boku, spójrzcie! - tu Dawid pokazał wszystkim świeżo rozprutą koszulę. - Na szczęście uskoczyłem
w porę i przybiegłem tutaj. Elezarze, Jonatanie, moje życie wisi na włosku i nie wiem dlaczego!
Słuchali osłupieni, oniemiali. Jonatan próbował wytłumaczyd zaskakujące zachowanie ojca.
-
Przyjacielu. - mówił. - Król robi wiele dziwnych rzeczy, gdy jest wyczerpany, chociaż tym razem
jestem zdumiony, że posunął się do czegoś takiego. Musiałeś go czymś bardzo zdenerwowad.
-
Ale ja nic złego nie zrobiłem! Przysięgam na Górę Synaj"! - bronił się Dawid.
102
-
Chodz ze mną. - ciągnął dalej książę. - Wypytam się w twoim imieniu, co tak rozgniewało króla i
spróbuję uspokoid jakoś jego gniew. Nie bój się. Twoje życie jest dla mnie tak samo cenne jak moje.
Nie pozwolę cię skrzywdzid. Ręczę własną głową.
Jonatan zwrócił się teraz do stojących w milczeniu towarzyszy.
-
Bracia, chodzmy wszyscy. Zawsze to człowiek czuje się pewniej w otoczeniu przyjaciół.
Gdy cała czwórka dotarła na pałacowy dziedziniec, Jonatan zaproponował:
-
My z Dawidem pójdziemy przed oblicze króla i załatwimy tę dziwną sprawę. Wy, przyjaciele,
poczekajcie na nas w pobliżu. - po czym dwójka młodzieoców weszła do królewskiego pałacu.
Oczekiwanie trwało aż dwie godziny. Elezar, niezwykle spokojny, postanowił zająd chłopca czymś,
co odwróciłoby jego uwagę, aby się tak nie denerwował. Zaczął więc uczyd go podstaw walki
mieczem: jak poprawnie trzymad broo, jakie są podstawowe cięcia w ataku, najskuteczniejsze bloki
podczas obrony.
Przeprowadzili też'ulubione dwiczenie Elezara. Tomasz atakował go jego własnym orężem najlepiej
jak tylko potrafił, a jasnowłosy wojownik bronił się gołymi rękami. Chłopak, dzwigając broo obiema
rękami, ciął to w szyję, to w nogi. Robił sztychy i zamachy najszybciej jak zdołał, ale nijak nie mógł
dosięgnąd zwinnego przeciwnika.
-
A teraz spójrz jak się odbiera miecz. - ostrzegł przyjaciel.
103
Niestety, Tomasz nie zdążył nawet spojrzed, gdy broo znalazła się w wielkich dłoniach jego mistrza.
Nareszcie na dziedziniec wyszedł król w towarzystwie Jonatana, Abnera i Dawida. Tomasz,
wydawszy stłumiony okrzyk, zwrócił się do Elezara:
-
Coś się stało królowi! Ktoś na nim siedzi!
-
Dśśśś, ciszej, widzisz to tylko ty i ja. Nie mów
tym nikomu.
-
Ale kto siedzi na królu? - ciągnął już szeptem młody giermek.
-
To jest nasz wróg, sługa Lucyfera. On próbuje zawładnąd myślami Saula.
-
Ale dlaczego król na to pozwala? - dziwił się przejęty Tomasz.
-
Król go nie widzi i nie czuje, ale słyszy go i chce go słuchad. Stwór czyha na ludzi, którzy mają
otwarty umysł
1
serce, gotowi wsłuchiwad się w jego podszepty. Wiele rzeczy może zachęcid czarnych doradców:
zazdrośd, chciwośd czy nienawiśd. Saul jest bardzo zazdrosny o Dawida, że ten od czasu bitwy
wzbudza większy podziw niż sam król. Wróg, którego widzisz, jeszcze bardziej podsyca te złe
uczucia, bo chce zniszczyd i króla, i Dawida.
-
Elezarze! - błagał rozpaczliwie Tomasz. - Zrób coś, pomóż im. Przepędz tego wroga!
-
Nie otrzymałem takiego rozkazu. Elohim rozwiąże ten problem w inny sposób. My mamy byd
blisko Dawida.
Obrzydliwy doradca już nie tylko przemawiał do królewskiego ucha, ale wręcz właził do wnętrza
Saula.
Jego siny łeb i paskudne ramiona znikły już w ciele władcy, zaś nogi wdrapywały się jeszcze, jakby
pokurcz
104
chciał cały wejśd do środka. Na szczęście ten plan mu się nie udawał i dwie trzecie jego postaci
wierzgało bezradnie na zewnątrz. Co pewien czas głowa wroga wyłaziła na wierzch i wtedy Elezar z
Tomaszem słyszeli takie słowa:
-
Dobrze zrobiłeś. Niech jedzie na wojnę. Poślij go w niebezpieczne miejsca. Niech walczy z
Filistynami jako nowo mianowany dowódca. Niech myśli, że otrzymał nagrodę po ostatniej bitwie, że
szybko awansował. Prędzej czy pózniej wpadnie w łapy wroga. Zabij go nie swoją, ale ich włócznią.
Drżącym i niepewnym głosem król przemówił do Dawida:
-
Pamiętaj, że od teraz jesteś odpowiedzialny za tysiąc wojowników. Odpowiadasz za ich życie.
Ruszacie jutro o świcie. Walczcie dzielnie w imię Elohima i moje!
Syn Jessego padł twarzą do ziemi, oddając pokłon królowi. Gdy wstał, wyglądał na bardzo
zaskoczonego i zmieszanego. Nic z tego nie rozumiał. Jeszcze w nocy Saul chciał go zabid jako
zdrajcę, a teraz awansował go na oficera.
-
Abnerze! - ciągnął dalej. - Przedstaw wojskom ich nowego dowódcę! - wydawszy rozkaz król
wrócił do swych apartamentów.
Przyprowadzono trzy wspaniałe rumaki. Abner, książę Jonatan oraz Dawid - nowo mianowany
dowódca -
ruszyli konno na tyły pałacu do królewskiego garnizonu.
Wojskowe kwatery były umiejscowione na skraju łąk, pomiędzy gajami drzew owocowych, głównie
105
figowców. W upalne dni miło było usiąśd w ich cieniu. Blisko zabudowao królewskich połyskiwał
w słoocu duży staw, będący zródłem wody dla wojska i koni z królewskiej stajni. Niedaleko
znajdowało się pomieszczenie na wozy wojenne i zbrojownia, pełna mieczy, włóczni, łuków,
pancerzy i tarcz. Elezar z Tomaszem pobiegli tam pieszo.
-
To tutaj cały czas obozują wojownicy? Myślałem, że wszyscy wrócili już do swoich domów. -
dziwił się młody giermek.
-
Po części masz rację, Tomiaszu. Większośd wróciła do rodzin, jednak u króla stacjonuje zawsze
kilka tysięcy dobrze uzbrojonych wojowników pełniących stałą, roczną służbę. Ci nie mogą wrócid,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]