logo
 Pokrewne IndeksAnthony Evelyn Nasionko tamaryndowcaBurgess Anthony Mechaniczna pomaranczaGraham Heather Mić™dzy jawć… a snemCarlos Castaneda Sztuka śÂšnieniaBetter With Sprinkles (Naughty or Nice) Chrissy MunderAndrzejewski Jerzy Bramy raju500 przykladowych pytan testHaught James A. śÂšwić™ty koszmarAnn Vremont The Bloodstone Chronicles 3 Calabi Chronicles (EC) (pdf)Ursula K.Le Guin Cykl Ziemiomorze (1) Czarnoksi晜źnik z Archipelagu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    Być może popełniła błąd, namawiając go na poszukiwanie chińskiego Heli-
    konu. On gdzieś istniał, lecz najwyrazniej nie znajdował się nigdzie blisko. Praw-
    dopodobnie miejscowi mieszkańcy podziemi byli ukryci równie dobrze, jak ci
    w Ameryce. Poszukiwania byłyby więc bardzo trudne. Nie to jednak było jej ce-
    lem. Chciała dać Varowi odpowiednie zadanie, w którym mogłaby brać udział
    zanim dorośnie.
    Zastanowiła się, co się stało z jej ojcem i Bezimiennym? Czy w końcu zrezy-
    gnowali z pościgu? Wątpiła w to. Gdy tylko odzyska Vara, będzie musiała zorga-
    nizować pojednanie. Ucieczka od Solą sprawiła jej ból, wiedziała jednak, że nie
    mogła wrócić z nim do Helikonu. Najważniejsze było nie stracić z oczu Vara. Sol
    był mężczyzną jej dzieciństwa. Var miał się stać mężczyzną jej życia.
    Myśl o Helikonie przypomniała jej jednak Sosę  jedyną matkę, jaką pamię-
    tała. Pod pewnymi względami jej utrata była jeszcze gorsza niż rozstanie z So-
    lem. Co robiła teraz ta mała, dumna kobieta? Czy pogodziła się z nieobecnością
    zarówno męża, jak i córki? Soli wątpiła w to i ta myśl sprawiła jej ból. W końcu
    jej wspomnienia, obawy i przypuszczenia uciszyły się i Soli zasnęła.
    * * *
    Ts in był tęższy niż jej mówiono. Wręcz tłusty! W rysach jego twarzy były
    ślady świadczące, iż w młodości był przystojnym mężczyzną, lecz ta młodość
    już dawno minęła. Nawet jego wspaniałe szaty nie mogły sprawić, by wyglądał
    pociągająco.
    140
    Soli widziała go przez chwilę, gdy patrzyła przez frontowe okno w dniu za-
    kończenia nauki. Dokonywał przeglądu swych oddziałów. Nie chciało mu się na-
    wet podnieść z pluszowego siedzenia w otwartym samochodzie. Soli zwątpiła
    nagle w swą zdolność zagrania na jego uczuciach. Sprawiał wrażenie zbyt tępego
    prymitywa, by mogła na niego wpłynąć byle dziewczyna.
    Zjadła szybko śniadanie i dokonała toalety. Najpierw ciepły prysznic, a potem
    nudne, skrupulatne zakładanie strojów, warstwa po warstwie. Wreszcie czesanie
    włosów, by stały się lśniące, piłowanie paznokci i makijaż. Gdy cały ten proces
    przemieniający dziewczynę w damę dobiegł końca, dokładnie przyjrzała się sobie
    w lustrze.
    Ujrzała wielobarwne stworzenie ozdobione spódnicami, falbanami, paciorka-
    mi i błyskotkami. Wymyślne pantofle sprawiały, że jej stopy wydawały się maleń-
    kie. Twarz pod rozłożystym kapeluszem miała tajemniczy wyraz. %7ładna kobieta
    w Ameryce nie nosiła podobnego ubrania, nie można było jednak powiedzieć, by
    Soli wyglądała nieatrakcyjnie.
    Ceremonia zakończenia szkoły odbyła się ściśle według planu. Trzydzieści
    pięć dziewcząt otrzymało dyplomy i ruszyło gęsiego drobnymi kroczkami na
    dziedziniec, gdzie oczekiwali na nie krewni. Soli szła ostatnia. Było to honorowe
    miejsce podkreślające fakt, że dziewczęta występujące przed nią nie przyciągnęły
    większej uwagi. Stało się tak częściowo z tego powodu, że była jedyną przedsta-
    wicielkę swej rasy, ale przede wszystkim dlatego, że pomimo zaledwie trzynastu
    lat była piękna. Wiedziała o tym, ponieważ ta wiedza mogła przynieść jej korzyść.
    Potrafiła też odpowiednio to zaprezentować. Nie otrzymałaby dyplomu, gdyby
    było inaczej.
    Ts in czekał na nią, otoczony swymi oficerami. Wyglądał olśniewająco w woj-
    skowym mundurze ozdobionym medalami i szarfami. Gdyby miał mniejszy
    brzuch, mogłoby zabraknąć miejsca dla wszystkich tych dekoracji. Nie nosił jed-
    nak złotej bransolety, a to było najważniejsze.
    Uśmiechnęła się do niego, zwracając na chwilę twarz ku słońcu tak, by jej
    oczy i zęby błysnęły w jego świetle. Następnie podeszła do Ts ina, poruszając
    ciałem w taki sposób, że jej piersi i biodra wydały się bardziej wydatne, a talia
    szczuplejsza. Wzięła go za ręce.
    Dawała zebranym przedstawienie, za które zapłacił cesarz. Musiała błyszczeć,
    by udowodnić, że dobrze ją wyszkolono. Pozory były wszystkim.
    Ts in odwrócił się i Soli wykonała ten ruch razem z nim, jakby byli jedną
    osobą. Oboje ruszyli do samochodu.
    Ludzie tłoczyli się za kordonem strażników, pragnąc rzucić choć jedno zazdro- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl