[ Pobierz całość w formacie PDF ]
łatwością. Ellie nie mogła uwierzyć, że on jest w stanie przemienić się w
zrelaksowaną, niemalże sympatyczną osobę. Tylko jak długo potrwa ten stan?
- Będziesz tak stać bezczynnie przez resztę dnia? - zapytał zadziornie,
opierając się o miotłę.
- Zajmę się tym - powiedziała, próbując wyjąć miotłę z jego rąk. -
Możesz już iść.
- Nigdzie nie idę, dopóki nie skończymy.
- Już ci mówiłam, że nie ma żadnego my", a ty już skończyłeś.
Zignorował ją.
- Pochowam sprzęt.
- Nie musisz tego... - Ellie próbowała go powstrzymać, coraz bardziej
sfrustrowana.
Zszedł jednak pod pokład. Chwilę potem wynurzył się tylko jego tors.
- Może jak skończymy, napijesz się ze mną piwa? - zapytał z łobuzerskim
uśmiechem.
S
R
- Pod pokładem jest za gorąco, wolę posiedzieć tutaj...
- Miałem na myśli jakiś lokal na brzegu - wyjaśnił. - Biorę twoje
milczenie za tak". Zjemy razem kolację, znam świetne miejsce: świeże ryby,
muzyka, tańce...
Stała jak zamurowana. Nie miała pojęcia, czemu na to przystaje. Co
gorsza, kilku rybaków słyszało ich rozmowę i teraz zerkali na nich z cie-
kawością.
- Na pewno jesteś głodna, ja zresztą też. Oboje tego potrzebujemy.
- Niby czego?
- Jedzenia. Dobrego jedzenia, przyćmionych świateł, słodkiej muzyki i
wielkiej misy greckiej sałatki z fetą, serem, oliwkami...
Rybacy mrugnęli do niej porozumiewawczo. Do tego w tym momencie
zaburczało jej w brzuchu.
- Dobrze... - zgodziła się z ociąganiem.
- A to po co? - spytała Ellie, zerkając podejrzliwie na miskę świeżej
pietruszki, którą właściciel restauracji z uśmiechem umieścił na ich stole.
- Pożuj to.
- Ale dlaczego?
- Bo pietruszka jest nieoceniona po tym, jak jadło się cebulę... - wyjaśnił
z uśmiechem.
- Chcesz powiedzieć, że czuć ode mnie cebulą?
- Raczej nie będę miał okazji zbliżyć się na tyle, żeby się o tym
przekonać. Ale najwyrazniej nasz gospodarz podejrzewa mnie o takie zamiary.
- To się srogo rozczaruje - mruknęła, jak gdyby myśl o pocałowaniu
Alexandra nie prześladowała jej w trakcie całego posiłku. %7łeby skupić się na
czymś innym, wzięła trochę pietruszki do ust.
S
R
- Ohydne... - stwierdziła, żując.
- Wierzę.
- Nie zamierzasz tego jeść?
- Jak już mówiłem, nie mam w planach żadnych miłosnych wyskoków,
więc nie jest mi to potrzebne.
- Dziękuję bardzo, w takim razie - powiedziała rozdrażniona. - Pójdę
umyć ręce.
Jak zwykle dobre maniery Alexandra sprawiły, że wstał i odsunął dla niej
krzesło. W drodze do toalety Ellie czuła jego spojrzenie.
- Czy chciałabyś zatańczyć, Ellie? - zapytał pózniej.
Zaczęła grać muzyka i pojawiły się tańczące pary. Nie była pewna, czy
taniec z nim to dobry pomysł, ale nie mogła dłużej chować się przed
uczuciami, jakie wzbudzał w niej Alexander.
- Z przyjemnością... - odpowiedziała.
Wystarczyło, że kiwnął na nią palcem, a ona była już u jego stóp.
Spojrzała na dłoń, którą do niej wyciągnął, a potem na parkiet. Grał
tradycyjny zespół bouzouki i wszyscy tańczyli razem w kółku. Byli tam nawet
mali chłopcy pląsający ze swoimi babciami.
Spojrzała w zielone oczy Alexandra, które prosiły tylko o taniec - nic
więcej. Ujął ją za rękę i poprowadził do poszerzającego się z minuty na minutę
kręgu bawiących się.
Ellie nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz tańczyła. Alexander
obdarzył ją szerokim uśmiechem i przyciągnął bliżej do siebie. Ale gdy
muzyka zwolniła do rytmu seksownej rumby, ciało Ellie stężało, zaczęła się od
niego odsuwać.
- Masz już dość? - spytał badawczo.
S
R
Wokół nich pary przytulone policzek do policzka wykonywały razem
wężowe ruchy w rytm muzyki. Ellie była pewna, że tylko by się ośmieszyła.
Po pierwsze: nie ma poczucia rytmu, a po drugie: nie była pewna, czy jest w
stanie tańczyć tak blisko Alexandra.
- Coś nie tak?
- Nie, nic... - skłamała.
Alexander odprowadził ją do stolika i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Nic? - spytał. - Czy to nic doprowadza cię do takiego stanu? Jest coś, o
czym mi nie chcesz powiedzieć.
- Nie ma nic, o czym chciałabym ci mówić! - Wstała gwałtownie i
ruszyła ku wyjściu, przeciskając się przez tłum.
Alexander dogonił ją chwilę po tym, jak wydostała się na zewnątrz.
- Chyba już najwyższy czas, żebyś powiedziała mi, o co tu chodzi.
Próbował położyć jej dłoń na ramieniu, ale strząsnęła ją.
- Wracaj do środka i baw się dobrze!
- Nie, Ellie, zostanę tu z tobą.
W tym momencie obok nich przeszedł mężczyzna palący cygaro. To
spowodowało, że Ellie całkowicie już straciła nad sobą kontrolę. Przestała
słyszeć głos Alexandra. W jej żyłach ciężko pulsowała krew.
- Ellie, poczekaj!
Ale nie zamierzała się zatrzymać. Chciała uciec, schować się, zapomnieć.
Dogonił ją ponownie, ale tym razem był ostrożniejszy.
Oparła się plecami o kamienny mur i powoli ześliznęła na ziemię, gdzie
przyciągnęła do siebie kolana, otoczyła je ramionami i ukryła twarz.
- Ellie... - Alexander uklęknął przy niej.
- Przepraszam... - wydusiła. - Wybacz, że tak się zachowuję. Nie wiem,
co we mnie wstąpiło...
S
R
Nie mogła znieść myśli, że on widzi ją w takiej sytuacji. On, albo
ktokolwiek inny.
Alexander tylko trwał przy niej, nie mówiąc nic ani jej nie dotykając.
Chciał koniecznie dowiedzieć się, co jej jest.
Nie próbował pomóc, gdy w końcu się podniosła. Rozumiał, że
potrzebuje przestrzeni. Widział już ludzi, którzy cierpieli w wyniku przeżytej
traumy, i wiedział, że potrafią się chować za maskami, jakie sobie stworzą.
Gorzej jednak, gdy maska w końcu opada. Ale on chciał być przy niej, co nie
zdarzyło mu się z nikim już od tak długiego czasu...
- Powinnam już położyć się spać... - powiedziała.
- Odprowadzę cię na łódz - zaoferował ostrożnie.
Szli obok siebie w milczeniu.
- Dziękuję - powiedziała formalnym tonem. - Jeszcze raz przepraszam, że
tak się załamałam. Myślałam o ojcu i...
Nie wierzył jej, ale nie zdradził tego.
- Ellie, bardzo mi przykro...
- Tak, wiem.
Tyle że to, czego świadkiem był Alexander, wyglądało raczej na lęk, a
nie żal po stracie bliskiego. Delikatnie spróbował ją wybadać.
- Mam tylko nadzieję, że się mnie nie boisz...
- Oczywiście, że się boję. Każda rozsądna kobieta powinna dygotać ze
strachu, gdy przemawia do niej wielki Alexander Kosta, prawda?
- A więc jednak nie brakuje ci rozsądku?
Przez twarz Ellie przebiegł cień rozbawienia.
- To dlaczego nie dygoczesz?
- Hm, musi być ze mną jednak coś nie tak - odpowiedziała. - Aha, tak
przy okazji, zapomniałam ci zapłacić za dzisiejszą pracę.
S
R
- Powiedzmy, że jesteśmy kwita.
- Przynajmniej pozwól, że zapłacę za kolację.
- Nie trzeba, Ellie. Zpij dobrze - powiedział i ruszył z powrotem.
- Alexander!
Odwrócił się i podszedł do niej.
- Tak?
Minęła chwila, potem następna.
- Nic... Tylko... Jeszcze raz dziękuję.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
Teraz bardziej niż kiedykolwiek przedtem miał ochotę ją pocałować. Ale
dostrzegał też ból, który ukrywała pod przywołanym na twarz uśmiechem.
Gdy tylko otworzyła oczy, wydarzenia zeszłej nocy wróciły. Zażenowana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]