[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nawet dobrze wiem, jak siÄ™ to robi.
Pete w oszołomieniu wyciągnął się w kierunku, z którego dochodził słaby głos Starr. Sonny nie
przestawał mówić.
Załóżmy, że istnieje jakiś główny klucz radiowy automatyczne urządzenie szyfrowe, coś
jak sygnał alarmowy, który mają na statkach. Kiedy radiotelegrafista nadaje cztery długie kreski
alfabetem Morse a, sygnał ten uruchamia dzwonek na wszystkich jednostkach znajdujących się w
zasięgu fali radiowej. Przypuśćmy, że istnieje również urządzenie automatyczne do wysłania bomb
oraz jego odpowiedniki ukryte na terenie całego kraju. Jak by
to wyginało? Wystarczy pociągnąć niewielką dzwignię. I na tym koniec. Jak , v ukryto to
urządzenie? Pośród mnóstwa innego sprzętu, tam właśnie: miejscu, gdzie można się spodziewać
dziwnie wyglądających tajemniczych rupieci. W czymś takim jak stacja doświadczalna. Jak
właśnie tu. Zaczynasz kapować?
Zamknij się; nie słyszę jej.
Do diabła z nią! Możesz posłuchać jej kiedy indziej. Nie zrozumiałeś ani słowa z tego, co
powiedziałem!
Ona nie żyje.
Taak& No cóż, myślę, że pociągnę za tę dzwignię. Co mam do stracenia? Przynajmniej się
tym mordercom& Co t a k i e g o ?
Ona nie żyje.
Nie żyje? Starr Anthim? młodzieńcza twarz Sonny ego wykrzywiła się. Chyba się
jeszcze nie obudziłeś. Nie wiesz, co mówisz dodał i opadł na łóżko.
Ona nie żyje ochryple powtórzył Pete. Doznała porażenia od jednej z pierwszych
bomb. Byłem z nią, kiedy& kiedy& A teraz zamknij się i zjeżdżaj stąd, i daj mi słuchać! ryknął
chrapliwie.
Sonny wstał powoli.
I ją także zabili powiedział. Zabili ją. To była ostatnia kropla. Tego już za wiele.
Jego twarz pobladła. Wyszedł.
Pete podniósł się. Nogi odmówiły mu posłuszeństwa; prawie upadł. Dzwignął się z trzaskiem
uderzając o konsolę. Ramieniem zawadził o rączkę odtwarzacza, która ześlizgnęła się w poprzek
dysku. Nastawił ją ponownie, podkręcił głos i położył się, by słuchać.
W głowie miał zamęt. Sonny mówił za dużo. Wyrzutnie, automatyczne urządzenia szyfrowe&
Dałeś mi swoje serce , śpiewała Starr. Dałeś mi swoje serce. Dałeś mi swoje serce. Dałeś&
Pete podniósł się znowu i przesunął rączkę odtwarzacza. Wezbrała w nim złość nie na samego
siebie, lecz na Sonny ego za to, że przez niego dysk zaciął się w tym właśnie miejscu.
Starr wciąż mówiła. Na jej twarzy niezmiennie powracał ten sam wyraz.
Uderzono ze wschodu i z uderzono ze wschodu i z&
Znużony znów wstał i popchnął rączkę.
»DaÅ‚eÅ› mi swoje serce daÅ‚eÅ› mi&
Pete wydał rozpaczliwy okrzyk, bez słów; pochylił się, wstał i jednym c osem roztrzaskał
konsolÄ™.
I ja także powiedział w dudniącej ciszy. Sonny rzucił pózniej i czekał.
S o n n y ! rozległ się krzyk.
Otworzył szeroko oczy; zaklął i wypadł na korytarz.
Kiedy dotarł do wejścia, okazało się zamknięte. Kopnięcie otworzyło je nagle, odkrywając
ciemność.
Ej! ryknął Sonny. Zamknij to! Wyłączyłeś światła! Pete zamknął wejście. Zajaśniały
światła.
Pete! Co się stało?
Nic się nie stało, Son zachrypiał Pete.
Na co tak patrzysz? spytał Sonny z niepokojem.
Przepraszam powiedział Pete tak łagodnie, jak tylko mógł. Chciałem tylko się o czymś
przekonać, to wszystko. Czy mówiłeś o tym jeszcze komuś? spytał, wskazując dzwignię.
Dlaczego miałbym mówić? Nie. Ja sobie to uzmysłowiłem, kiedy spałeś, dopiero co.
Pete rozejrzał się uważnie naokoło, podczas gdy Sonny przestępował z nogi na nogę. Ruszył w
kierunku stojaka z narzędziami.
Jeszcze czegoś nie dostrzegłeś, Sonny powiedział spokojnie. Tam na górze wskazał
na ścianie za tobą. Wysoko. Widzisz?
Sonny odwrócił się. Pete jednym ruchem zdjął czternastocalowy klucz nasadowy i zdzielił nim
Sonny ego najmocniej, jak mógł.
Potem przystąpił do starannego rozpracowywania zasilaczy. Wyciągnął sworznie silników
gazowych i za pomocą młotka roztrzaskał cylindry. Odłączył przewody zapłonu Diesla przy
czym opróżniły się zbiorniki sprężonego powietrza i szczypcami poodcinał pozostałe
przewody. Potem rozbił stojak przekaznika wraz z dzwignią. Kiedy skończył, odłożył narzędzia,
schylił się i pogłaskał zmierzwione włosy Sonny ego.
Wychodząc dokładnie zamknął przejście. Niewątpliwie był to kawał znakomitej roboty
maskującej. Usiadł ciężko na pobliskim stole warsztatowym.
Macie swoją szansę rzucił w odległą przyszłość. I, na miłość boską, wykorzystajcie ją
dobrze.
Potem już tylko czekał.
Przełożyła Stefania Szczurkowska
[ Pobierz całość w formacie PDF ]