[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spokój, choćby posępny i jałowy. Ruth uważała, że kontrast między jego dwoma obliczami wyjaśnia,
dlaczego często sprawiał wrażenie, że żyje na skraju wulkanu.
ROZDZIAA SZÓSTY
Przez kilka dni Piętro był milczący, aż pewnego popołudnia stanął w progu biura i oświadczył:
- Muszę coś załatwić w mieście.
- Pójdę z tobą - rzekła Ruth. - Chętnie się przejdę.
- Nie tym razem. Zresztą już wychodzę.
- Jestem gotowa.
- Powiedziałem nie. Zobaczymy się pózniej. Oddalił się szybkim krokiem. Ruth dopiero po chwili
zdała sobie sprawę, że zrobił jej afront.
- Nie przejmuj siÄ™ - rzekÅ‚ Mario. - Pewnie wybiera siÄ™ do San Michèle. To maÅ‚a wyspa na lagunie, jest
tam cmentarz, gdzie leżą jego żona i dziecko. Jezdzi tam co miesiąc. Nigdy nic nie mówi, ale zawsze
wiem, że tam był, bo jest wtedy bardzo małomówny.
- O mój Boże - jęknęła Ruth. - Jestem taka nietaktowna.
- Skąd miałaś wiedzieć?
- Kiedyś zacząłeś mi opowiadać o jego żonie, ale nam przerwano. Znałeś ją?
- Tak. Nazywała się Lisetta Allucci. Dorastali razem. Często tutaj zaglądała, była bardzo miła. Kiedy
się zaręczyli, wszyscy się cieszyli. Potem zaszła w ciążę, co też było powodem do radości, bo Piętro
miałby następcę.
- Ludzie wciąż myślą w tych kategoriach?
- Jeśli mają tytuł szlachecki. Książę musi mieć następcę. Zlub odbył się w bazylice Zwiętego Marka,
przyszła cała Wenecja. Nigdy nie widziałem szczęśliwszej pary. Nie zdążyli się sobą nacieszyć, żyli
razem tylko dwa lata. Ona straciła pierwsze dziecko, lecz szybko znów zaszła w ciążę. Tym razem
urodziła, ale zmarła tego samego dnia, a dziecko kilka godzin po niej. Pochowano ich razem, dziecko
w ramionach matki.
Ruth milczała przejęta. Wiedziała, że Piętro przeżył tragedię, ale szczegóły były szokujące.
- A ja bezceremonialnie mu się narzuciłam - mruknęła. - Tak jak przed chwilą. Jak on ze mną
wytrzymuje?
Przypomniała sobie, jak reagował na każde wspomnienie swoich bliskich. Odchodził, jakby nie mógł
tego znieść.
Ruth była przygotowana, że tego wieczoru Piętro wróci w kiepskim nastroju. Ale godziny mijały, a on
się nie pojawiał.
- Chyba się położę - powiedziała do Toniego. - Ale ty chciałbyś jeszcze iść na spacer, co? No to
chodzmy.
Pomyślała, że przejdą się po uliczkach, niedaleko, żeby nie zabłądzić. Jeśli spotkają Pietra, to tylko
przypadkiem.
A jednak nigdzie go nie widziała i w końcu zawróciła z psem do pustego domu. Nalała psu wody do
miski i poszła do łóżka.
Dokąd udał się Piętro, opuściwszy grób żony? Czy krążył po mieście, odwiedzając miejsca, gdzie
bywali razem?
Wsłuchując się w pobrzmiewającą echem ciszę, Ruth zrozumiała, że prawdziwym grobem Lisetty jest
ten dom. Wypełniony pustką, stanowił jej sanktuarium, jawny symbol nieutulonego żalu. Piętro
mówił w ten sposób światu, że Lisetta była miłością jego życia, i innej nie będzie.
Ruth długo nastawiała uszu. Nie usłyszała obracającego się w zamku klucza i wreszcie zapadła w sen.
Nazajutrz rano Pietra wciąż nie było w domu. Cały dzień nie pojawił się też w biurze. Zastała go w
rezydencji po powrocie z pracy, ale tylko skinął jej głową i zamknął się u siebie, skąd dobiegał ją
stukot klawiszy komputera. Chciała do niego zapukać i spytać, czy ma chęć na kawę, ale zabrakło jej
odwagi.
Następnego dnia znów był dawnym sobą. Ani słowem nie wspomniał o swoim ponurym nastroju, ona
też o tym nie napomknęła.
Któregoś popołudnia kilka dni pózniej, kiedy zapadł zmierzch, Ruth zastała Maria zapatrzonego w
księżyc. Postrzegając to jako romantyczny gest, powiedziała:
- Piękny, prawda?
- O tak. Niedługo będzie pełnia, niestety.
- Niestety? Czy księżyc w pełni nie jest wspaniały?
- Nie wtedy, kiedy przynosi ze sobÄ… aqua alta.
- To znaczy wysoki poziom wody, tak?
- Tak. Wenecja jest zalewana jakieś cztery razy w roku, często w czasie pełni. Zdaje się, że nas to
wkrótce czeka.
- To niemiłe?
- Chodzi się wtedy po specjalnie ułożonych deskach i zawsze jest tłok, więc łatwo można wpaść do
wody. Brr.
No tak, to niezbyt romantyczne, pomyślała.
- Nie martw się, ciebie na pewno nie zepchną - dodał Mario smętnie. - Będą ustępować ci z drogi.
Od chwili przemiany nie ukrywał dla niej podziwu. Podobnie zresztą jak inni mężczyzni. Wszędzie
spotykała pełne zachwytu spojrzenia. Jedynie Piętro zerknął na nią obojętnie, po czym rzucił szorstko,
żeby się ciepło ubierała.
Wracając do domu tego wieczoru, spotkali wiele osób patrzących na niebo. Piętro przystanął na
moście nad wąskim kanałem i podniósł wzrok.
- Będziemy mieć aqua alta'? - spytała.
- Więc uczysz się być wenecjanką?
- Mario mówił, że to ma związek z pełnią księżyca.
- Albo nowiem. Nów był dziesięć dni temu. Wtedy poziom wody się nie podniósł, ale ostatnio sporo
padało. Odetchniemy, kiedy minie pełnia.
- Czy to cię bardzo niepokoi? - spytała, gdy ruszyli dalej. - Pewnie budynki na tym cierpią.
- Te, które nie są zabezpieczone. Kazałem podnieść podłogi na parterze i jesteśmy zaopatrzeni w
worki z piaskiem, ale niektórzy są zdumiewająco beztroscy.
- Zdążysz poukładać worki?
- Kilka godzin wcześniej ostrzegają nas syreny.
Po powrocie do domu Piętro pokazał jej podniesione podłogi. Dotąd zawsze ją dziwiły, kiedy
wchodziła do budynku.
- Pod marmurowe posadzki podłożono trzy warstwy cegieł i na nowo je ułożono - wyjaśnił. - To
chroni przed większością powodzi. Woda podnosi się zwykle około dziesięciu centymetrów. Ale nic
nie ochroni nas przed tym.
Pokazał jej linię na ścianie, jakieś dwa metry nad podłogą.
- W tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym szóstym woda doszła dotąd. Mój ojciec nie pozwolił tego
zamalować. Powiedział, że to ma być ostrzeżenie, żebyśmy nie lekceważyli morza.
- Sądzisz, że to się powtórzy?
- Wątpię. Taka powódz zdarza się raz na sto lat. Ale ojciec miał rację. Trzeba zachować czujność.
- Woda sięgała tak wysoko?
- W całym domu. Chodz i zobacz.
Chociaż te ściany wyczyszczono, pozostał na nich słaby ślad, przestroga dla wtajemniczonych.
- Gino ci to pokazywał?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]