[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Po powrocie do Londynu namówię Giorgia, żeby przyrządził nam coś takiego -
zadecydowała.
- Mhm - mruknął z aprobatą. - A ja będę cię karmił. W łóżku.
Jej tętno przyspieszyło.
- Chyba na razie wystarczy mi kawy - powiedziała.
- Mnie też. Musimy się stąd wydostać.
Otoczył Alexandrę ramieniem i w rekordowym czasie dotarli do hotelu.
- Chciałem, żebyśmy znalezli się tu jak najszybciej - powiedział, gdy doszli do re-
cepcji. - A przecież jest jeszcze wcześnie. Powinienem był jeszcze z tobą pospacerować,
zaprosić cię na bellini. - Wiedziała, że koktajl z wina musującego i przetartej brzoskwini
należy do najsłynniejszych na świecie. - Tyle że nie chcę dzielić się tobą z nikim.
- Co proponujesz?
- Balkon przy naszym pokoju, koktajl bellini, noc. A oprócz tego... - Pogłaskał ją
po plecach, a jej ciało przeszył dreszcz.
- Zgoda - powiedziała lekko zachrypniętym głosem.
Zamówił drinki w barze, a następnie podszedł do niej.
- Obsługa przyniesie koktajle do pokoju - wyjaśnił. - A teraz chodz.
Kiedy otwierali drzwi balkonowe i wychodzili na świeże powietrze, okazało się, że
jest troszkę chłodniej, niż sądzili. Niebo pociemniało, a woda w lagunie zmieniła się z
turkusowej w czarną jak atrament.
- Nie zimno ci? - spytał.
- Ani trochę - skłamała.
W odpowiedzi tylko się uśmiechnął i ją objął.
- Chyba nadszedł czas, żebyśmy się nieco rozgrzali - wyszeptał.
Odprężyła się w jego objęciach i już miała go pocałować, gdy nagle ktoś zapukał
do drzwi.
L R
T
- Fatalny moment - jęknął rozczarowany Jordan. - To obsługa. Otworzę, a ty nig-
dzie nie odchodz.
Wrócił z dwoma koktajlami w kieliszkach udekorowanych truskawką.
- Za nas - powiedział cicho. - Za dzisiejszą noc.
- Za nas - powtórzyła i wypiła łyk. Spodziewała się, że koktajl będzie nieznośnie
słodki, a tymczasem wytrawne wino musujące w połączeniu z przecierem brzoskwinio-
wym okazało się wyjątkowo interesujące. - Doskonałe.
- Podobnie jak ty. - Wziął jej kieliszek i umieścił go na stoliku, obok swojego. -
Cieszę się, że twoja sukienka nie ma obcisłej spódnicy.
- Dlaczego? - zdumiała się.
- Bo choć jestem pewien, że nikt nas tutaj nie zobaczy, to jednak...
Nagle zorientowała się, że Jordan powoli podciąga rąbek jej sukienki, aż do talii, i
poczuła, że kręci jej się w głowie. Naprawdę mieli się kochać na balkonie z widokiem na
miasto?
- Jordan, nie możemy...
- Owszem, możemy. - Pocałował ją w kark, a następnie przesunął dłonią po jej
udach. - Pończochy? - Odetchnął głęboko. - Gdybym wiedział, w ogóle nie poszlibyśmy
na kolację.
- Aresztują nas za nieobyczajność, jeśli ktoś podniesie wzrok...
- Będzie widać tylko ciebie, jak się rozglądasz po okolicy. Ja będę stał za tobą, a ta
barierka sięga do pasa.
- Ale jest żelazna i ażurowa.
- I szczelnie zasłonięta roślinami.
Chciał uprawiać z nią seks na balkonie najelegantszego hotelu w Wenecji. Szaleń-
stwo.
- Tak, Jordan. Tak - jęknęła.
Gdy wrócili do pokoju, Jordan zamknął drzwi balkonowe, a następnie wziął
Alexandrę na ręce i przeniósł do łóżka, aby powoli ją rozebrać i ponownie się z nią ko-
chać.
L R
T
Wreszcie, kiedy jej tętno zwolniło i leżała przytulona do Jordana, poczuła, jak oczy
zachodzą jej łzami.
- Nie płacz, Alex - poprosił cicho.
- To łzy szczęścia - chlipnęła. - Przysięgam.
Wbrew temu, co mówiła, to szczęście podszyte było smutkiem. Nie mogła uwie-
rzyć, że przeszłość nie położy się cieniem na ich wspólnej przyszłości.
Musiała wyznać mu prawdę, ale jeszcze nie teraz. Póki co pragnęła cieszyć się no-
cą i jutrzejszym rankiem. Miała tyle bezcennych wspomnień...
Zasnęła w jego ramionach, myśląc: Kocham cię. Gdyby tylko istniał sposób na to,
żebyśmy mogli być razem.
Następnego ranka Jordan obudził się pierwszy i leżał przez chwilę, patrząc na śpią-
cą Alexandrę. Była piękna. Delikatnie pocałował ją, by się obudziła.
- Dzień dobry - powitała go czule.
Przez moment był pewien, że dostrzega w jej spojrzeniu miłość.
- Dzień dobry. - Pocałował ją raz jeszcze. - Mam zamówić śniadanie do łóżka czy
wolisz zjeść na tarasie? Widoki są oszałamiające.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]