logo
 Pokrewne Indeks1028. Gordon Lucy Małżeństwo po włosku Karnawał w WenecjiKsiezniczka i zebraczka Kate Brian (Kieran Scott)Grenville Hilary Slodka WenecjaHardy Kristin Zawsze walentynkiEmma Darcy Weekend w tropikach500.Hardy Kate Czuły punktChristopher Moore Wyspa Wypacykowanej KapśÂ‚anki MiśÂ‚ośÂ›ciMakśÂ‚owicza Roberta Wć™drówki kulinarnegrisham john bractwoDick Claassen & Diane Drury Healers
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apo.htw.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    - Po powrocie do Londynu namówię Giorgia, żeby przyrządził nam coś takiego -
    zadecydowała.
    - Mhm - mruknął z aprobatą. - A ja będę cię karmił. W łóżku.
    Jej tętno przyspieszyło.
    - Chyba na razie wystarczy mi kawy - powiedziała.
    - Mnie też. Musimy się stąd wydostać.
    Otoczył Alexandrę ramieniem i w rekordowym czasie dotarli do hotelu.
    - Chciałem, żebyśmy znalezli się tu jak najszybciej - powiedział, gdy doszli do re-
    cepcji. - A przecież jest jeszcze wcześnie. Powinienem był jeszcze z tobą pospacerować,
    zaprosić cię na bellini. - Wiedziała, że koktajl z wina musującego i przetartej brzoskwini
    należy do najsłynniejszych na świecie. - Tyle że nie chcę dzielić się tobą z nikim.
    - Co proponujesz?
    - Balkon przy naszym pokoju, koktajl bellini, noc. A oprócz tego... - Pogłaskał ją
    po plecach, a jej ciało przeszył dreszcz.
    - Zgoda - powiedziała lekko zachrypniętym głosem.
    Zamówił drinki w barze, a następnie podszedł do niej.
    - Obsługa przyniesie koktajle do pokoju - wyjaśnił. - A teraz chodz.
    Kiedy otwierali drzwi balkonowe i wychodzili na świeże powietrze, okazało się, że
    jest troszkę chłodniej, niż sądzili. Niebo pociemniało, a woda w lagunie zmieniła się z
    turkusowej w czarną jak atrament.
    - Nie zimno ci? - spytał.
    - Ani trochę - skłamała.
    W odpowiedzi tylko się uśmiechnął i ją objął.
    - Chyba nadszedł czas, żebyśmy się nieco rozgrzali - wyszeptał.
    Odprężyła się w jego objęciach i już miała go pocałować, gdy nagle ktoś zapukał
    do drzwi.
    L R
    T
    - Fatalny moment - jęknął rozczarowany Jordan. - To obsługa. Otworzę, a ty nig-
    dzie nie odchodz.
    Wrócił z dwoma koktajlami w kieliszkach udekorowanych truskawką.
    - Za nas - powiedział cicho. - Za dzisiejszą noc.
    - Za nas - powtórzyła i wypiła łyk. Spodziewała się, że koktajl będzie nieznośnie
    słodki, a tymczasem wytrawne wino musujące w połączeniu z przecierem brzoskwinio-
    wym okazało się wyjątkowo interesujące. - Doskonałe.
    - Podobnie jak ty. - Wziął jej kieliszek i umieścił go na stoliku, obok swojego. -
    Cieszę się, że twoja sukienka nie ma obcisłej spódnicy.
    - Dlaczego? - zdumiała się.
    - Bo choć jestem pewien, że nikt nas tutaj nie zobaczy, to jednak...
    Nagle zorientowała się, że Jordan powoli podciąga rąbek jej sukienki, aż do talii, i
    poczuła, że kręci jej się w głowie. Naprawdę mieli się kochać na balkonie z widokiem na
    miasto?
    - Jordan, nie możemy...
    - Owszem, możemy. - Pocałował ją w kark, a następnie przesunął dłonią po jej
    udach. - Pończochy? - Odetchnął głęboko. - Gdybym wiedział, w ogóle nie poszlibyśmy
    na kolację.
    - Aresztują nas za nieobyczajność, jeśli ktoś podniesie wzrok...
    - Będzie widać tylko ciebie, jak się rozglądasz po okolicy. Ja będę stał za tobą, a ta
    barierka sięga do pasa.
    - Ale jest żelazna i ażurowa.
    - I szczelnie zasłonięta roślinami.
    Chciał uprawiać z nią seks na balkonie najelegantszego hotelu w Wenecji. Szaleń-
    stwo.
    - Tak, Jordan. Tak - jęknęła.
    Gdy wrócili do pokoju, Jordan zamknął drzwi balkonowe, a następnie wziął
    Alexandrę na ręce i przeniósł do łóżka, aby powoli ją rozebrać i ponownie się z nią ko-
    chać.
    L R
    T
    Wreszcie, kiedy jej tętno zwolniło i leżała przytulona do Jordana, poczuła, jak oczy
    zachodzą jej łzami.
    - Nie płacz, Alex - poprosił cicho.
    - To łzy szczęścia - chlipnęła. - Przysięgam.
    Wbrew temu, co mówiła, to szczęście podszyte było smutkiem. Nie mogła uwie-
    rzyć, że przeszłość nie położy się cieniem na ich wspólnej przyszłości.
    Musiała wyznać mu prawdę, ale jeszcze nie teraz. Póki co pragnęła cieszyć się no-
    cą i jutrzejszym rankiem. Miała tyle bezcennych wspomnień...
    Zasnęła w jego ramionach, myśląc: Kocham cię. Gdyby tylko istniał sposób na to,
    żebyśmy mogli być razem.
    Następnego ranka Jordan obudził się pierwszy i leżał przez chwilę, patrząc na śpią-
    cą Alexandrę. Była piękna. Delikatnie pocałował ją, by się obudziła.
    - Dzień dobry - powitała go czule.
    Przez moment był pewien, że dostrzega w jej spojrzeniu miłość.
    - Dzień dobry. - Pocałował ją raz jeszcze. - Mam zamówić śniadanie do łóżka czy
    wolisz zjeść na tarasie? Widoki są oszałamiające. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl