logo
 Pokrewne IndeksNa jednć… kartć™ Barbour Anne(1)Forward, Robert L Rocheworld 3 Ocean Under the IceHaldeman, Joe Forever FreeOne Night Stand 1 One Night Stand J. S. Cooper and Helen Cooper05. Ja cić™ kocham, a ty śÂ›pisz, wampirze Kerrelyn SparksDailey_Janet_ _Zupelnie_obcy_czlowiekKrentz Jayne Ann Noc pośÂ›lubnaDoyle Arthur Conan Tajemnica zśÂ‚otego Pince nezChess StrategyBass, T. J La Ballena Dios
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ptsite.xlx.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    130 Carla Cassidy
    i wstała, żeby dolać sobie kawy.  Chyba ostatnio po
    prostu wcześniej się budzę.
    Nagle w pokoju rozległ się ostry dzwonek telefo-
    nu. Meghan upuściła filiżankę, która z brzękiem
    rozbiła się podłogę.
    Mark podniósł słuchawkę, a ona, zawstydzona,
    szybko posprzątała skorupy. Uspokoiła się, kiedy
    okazało się, że to nie Seth.
     Czy naprawdę u ciebie wszystko w porządku,
    Meghan?  spytał po chwili Mark. Patrzył na nią
    podejrzliwie.
     Oczywiście, że tak  odparła natychmiast.
    Miała wyrzuty sumienia, że go okłamuje. Chciało
    jej się płakać.
    Oczywiście, że wszystko jest w porządku. Ukry-
    wam w swoim domu uciekiniera, agenta SPEAR,
    i żeby mu pomóc, przeglądam pliki, których nie
    powinnam otwierać. Ten agent to mój były mąż
    i teraz właśnie opiekuje się moim chorym na ospę
    synem i jeśli nie będę czujna, chyba znów się w nim
    zakocham na zabój.
     Czy jest coś, o czym chciałabyś porozmawiać?
     naciskał Mark.
    Serce waliło jej jak młot. Czyżby podejrzewał, że
    coś ukrywa? Czyżby domyślił się, że Seth jest u niej
    w domu?
     Chodzi ci o coś konkretnego?  odparowała.
    Zmusiła się, by spojrzeć mu prosto w oczy.
    Prezent od losu 131
     Nie. Po prostu wydajesz mi się jakaś podener-
    wowana. Podobnie jak wczoraj.
    Meghan nalała sobie filiżankę kawy i spojrzała
    na Marka.
     To z powodu Kirka. Ma wietrzną ospę.
     Dlaczego nic nie powiedziałaś?  Mark wyraz-
    nie się uspokoił. Też nalał sobie kawy i rozsiadł się
    za biurkiem.  Jak cię czuje nasz król?
     Marudzi i cały jest w krostach.  Meghan
    z wyrazną ulgą powitała zmianę tematu.  Przy-
    szłam wcześniej, bo pomyślałam, że może udałoby
    mi się dziś szybciej wyjść.
     Oczywiście, nie ma sprawy.  Znów na mo-
    ment pojawiła się w jego spojrzeniu podejrzliwość.
     Ale chyba trudno ci będzie pracować z wygaszo-
    nym ekranem.
    Meghan parsknęła nerwowym śmiechem.
     A... zgasiłam, bo układałam pasjansa.
    Nawet w jej uszach nie zabrzmiało to przekonu-
    jąco, ale nic lepszego nie potrafiła wymyślić. Nigdy
    nie była w tym dobra.
    Zajęta pracą, cały czas czuła jednak na sobie jego
    wzrok.
     Meghan, a może ty po prostu masz jakieś
    problemy finansowe?  odezwał się w końcu.
    Wyraznie nie dawał się zwieść.
     Nie... dlaczego?  zdziwiła się.
     Tak tylko pytam. Jeśli masz jakieś problemy...
    132 Carla Cassidy
    jakiekolwiek... wiesz, że możesz się do mnie zgło-
    sić, prawda?
     Oczywiście  ostrożnie przytaknęła Meghan.
    Oboje znów zajęli się pracą.
    Dopiero pózniej Meghan nagle uświadomiła
    sobie, co tak naprawdę zaniepokoiło Marka. Te
    jego pytania o kłopoty finansowe, ta podejrzliwość
    w oczach...
    No tak, pomyślała ze złością. Mark zapewne
    podejrzewa, że ona albo szpieguje dla innej agencji
    rządowej, albo sprzedała swoje usługi innemu pań-
    stwu. Tak czy siak, podejrzewa ją, że zdradziła.
    Jeszcze tylko tego jej brakowało!
    Rozdział dziewiąty
    Kiedy tylko Meghan wyszła, Seth podkręcił
    ogrzewanie w całym domu i wrócił do kuchni, gdzie
    czekał na niego Kirk.
    Usmażył jajecznicę, taką samą jak poprzedniego
    ranka zrobiła mu Meghan. Niestety, mały odmówił
    jedzenia. Najpierw miętosił jajecznicę między pal-
    cami, potem wsmarował ją sobie we włosy. Resztę
    zrzucił na podłogę.
    Seth obserwował to bezradnie. Nie wiedział, czy
    lepiej posprzątać te nędzne resztki, które zostały na
    talerzu, czy zostawić je w spokoju, bo może w koń-
    cu choć trochę jajecznicy trafi ostatecznie do buzi
    małego. Jednak całkiem stracił na to nadzieję,
    kiedy Kirk zaczął rzucać w niego tymi resztkami.
     Dobra, stary, koniec jedzenia  rzekł, wyj-
    mując Kirka z fotelika.
    134 Carla Cassidy
    Mały natychmiast wtulił w niego swą umazaną
    jajkami główkę, a jemu ze wzruszenia zaszkliły się
    oczy.
    %7łałował, że ominęły go pierwsze miesiące życia
    synka. Jego narodziny, pierwszy uśmiech, pierwsze
    słowo, pierwszy krok. Tyle cudownych chwil minę-
    ło i nigdy już nie wrócą.
    Wiedział jednak, że będą inne, kolejne i zrozu-
    miał, że za nic w świecie z nich nie zrezygnuje. Nie
    odejdzie z życia tego dziecka... swojego dziecka.
    Zaniósł Kirka do łazienki i usunął z niego resztki
    jajecznicy.
     Nie  protestował mały.  Nie, nie  wyrywał
    się z zadziwiającą siłą.
    Seth mimo to dokończył to niełatwe zadanie. I,
    o dziwo, spodobało mu się, że synek ma własną
    wolę i nie boi się jej wyrażać.
    Duma jednak trwała krótko. W jej miejsce
    pojawiła się troska i niepokój. Kirk właściwie
    marudził przez cały ranek. Był rozpalony i nieswój,
    a na lekarstwo przeciw gorączce było jeszcze za
    wcześnie.
    Przyniósł do salonu połowę jego zabawek i próbo-
    wał go jakoś zabawić. Budował domki z klocków,
    robił śmieszne miny, gotów był nawet stanąć na
    głowie, byle tylko go rozbawić. Na próżno. W koń-
    cu rzeczywiście stanął na głowie, wywołując pierw-
    szy uśmiech na twarzy chłopca.
    Prezent od losu 135
    Trwało to jednak krótko i wkrótce mały znów
    zaczął marudzić, a jego ciche popłakiwanie roz-
    dzierało mu serce.
    Zastanawiał się, czy nie zadzwonić do Meghan
    z prośbą o radę, ale szybko odrzucił tę myśl. Nie
    chciał, żeby myślała, że nie umie dać sobie rady
    z własnym synem... chorym czy zdrowym.
    Owszem, nieraz w życiu stawał twarzą w twarz
    z niebezpieczeństwem, był nawet ranny, ale bynaj-
    mniej nie nauczył się przez to, jak radzić sobie
    z chorym dzieckiem.
    Tuż przed obiadem ktoś zadzwonił do drzwi.
    Seth odetchnął z ulgą, kiedy spojrzał przez judasza
    i ujrzał stojącą na ganku Rose Columbus.
     Rose  powitał ją wesoło.  Proszę, wejdz.
     Ciężki dzień, co?  Rose z uśmiechem wyjęła
    mu z włosów odrobinę jajecznicy.
     Dziś ja opiekuję się Kirkiem  odparł zmiesza-
    ny Seth.
     Właśnie dlatego przyszłam. Widziałam, jak
    Meghan wyjeżdża bez niego i domyśliłam się, że
    złapałeś tę fuchę. Jak się dziś czuje nasze maleń-
    stwo?  Pani Columbus zdjęła płaszcz i rzuciła go na
    kanapę. Obok postawiła papierową torebkę, którą
    przyniosła ze sobą.
    Natychmiast przykucnęła obok Kirka i wzięła go
    na ręce, z uwagą oglądając jego pokrytą wysypką
    buzię.
    136 Carla Cassidy
     Biedactwo. Przyniosłam wam krochmalu do
    kąpieli. To powinno trochę złagodzić swędzenie.
     Krochmalu? Przecież to do pościeli.
     To nie jest taki prawdziwy krochmal, ale
    naprawdę bardzo koi swędzenie  zaśmiała się
    Rose. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl