[ Pobierz całość w formacie PDF ]
potrząsnęła głową.
- Le\ spokojnie - zakomenderowała.
Po chwili zobaczył, \e wylewa na jego ciało wonny olejek,
który działał na niego uspokajająco. Z przyjemnością prę\ył
się i przeciągał, czując jej dłonie na swoim ciele. Na końcu
zaczęła go wycierać papierowym ręcznikiem. Był zupełnie
zrelaksowany i zaspokojony seksualnie. Nawet manipulacje
wokół jego penisa nie zdołały go ju\ podniecić.
Nagłe spostrzegł, \e Trudy gdzieś odeszła. Kiedy wróciła,
poło\yła na jego brzuchu coś, co wydawało mu się znajome.
- Twoje ubranie - powiedziała łagodnie. - Mo\esz ju\ iść.
Otworzył oczy ze zdziwienia. Iść?! Dlaczego miałby to
zrobić?! Chciał zaprotestować, ale Trudy znowu się gdzieś
wymknęła.
- Hej, gdzie jesteś? - Usiadł i rozejrzał się dookoła. Jego
ubrania zsunęły się ni\ej. - Tylko nie próbuj znowu tych
sztuczek z parawanem! Czy nie mogłabyś przyjść i mnie
popieścić?
Odpowiedziała mu głucha cisza. Wziął ubrania w garść i
odsunął baldachim, \eby wyjść na zewnątrz.
- Trudy, to nie ma sensu.
Przyciskając ubrania do piersi, podreptał w stronę
parawanu. Do tej pory nie zdawał sobie sprawy z tego, jak
wa\ne są dla niego pieszczoty. W magazynach dla mę\czyzn
pisano jedynie o tym, \e trzeba pieścić kobiety.
A kto będzie pieścił jego?
Zajrzał za parawan, pewny, \e znajdzie tam półnagą
Trudy. Nic podobnego! Rozczarowany rozejrzał się po
mieszkaniu. Gdzie te\ mogła się schować?
To było dziwne, \e fizycznie czuje się całkowicie
zaspokojony, ale brakuje mu samej obecności Trudy. Nigdy
wcześniej tego nie czuł. W końcu usłyszał pluskanie
dobiegające od strony łazienki. Szybko więc pospieszył w
tamtą stronę.
- Trudy!
- Przepraszam, jestem w wannie.
W wannie? To zabrzmiało bardzo zachęcająco. Jego ciało
natychmiast zareagowało na tę erotyczną podnietę. Linc
nacisnął klamkę, ale drzwi pozostały zamknięte. Mo\e była na
niego zła, bo nawet nie zaproponował, \e natrze ją olejkiem.
- Gniewasz się na mnie? - spytał w chwili, kiedy pluski
stały się nieco cichsze.
- Jasne, \e nie! - odparła natychmiast. - Byłeś
fantastyczny!
- Więc dlaczego zamknęłaś drzwi?
- Mówiłam ci, chodzi mi o to, \eby zachować tajemnicę.
Zobaczysz, jeszcze mi za to podziękujesz.
Teraz jednak był od tego bardzo daleki. Zmełł
przekleństwo w ustach i pomyślał, \e czas się ubierać.
Stwierdził tylko, \e nie zostawi jej w otwartym
mieszkaniu.
- Dobrze, wyjdę - zgodził się w końcu. - Ale dopiero,
kiedy skończysz.
Zastanawiała się moment nad odpowiedzią.
- Zgoda. Daj mi jeszcze pięć minut.
Ubrał się w tym czasie, zastanawiając się, czy powinien
zaproponować kolejne spotkanie. Nie chciał, \eby wyglądało
to tak, \e się narzuca, ale cholernie mu na nim zale\ało.
Choćby dlatego, \e jego członek znowu się podniósł niczym
posłuszny \ołnierz.
Trudy oznajmiła wreszcie, \e mo\e wyjść.
- Dobrze, ju\ się zbieram - mruknął, podchodząc do
drzwi. Czekał parę sekund, ale bez rezultatu. - Hm, czy
spotykamy się jutro o siódmej? - zapytał najobojętniejszym
tonem, na jaki mógł się zdobyć.
- Niestety, nie.
Więc pewnie umówiła się z innym facetem, pomyślał
przybity.
- Jedna z pracownic Babcock and Trimball odchodzi na
emeryturę - dodała zaraz. - Urządzamy dla niej przyjęcie i
Meg mówiła, \e mo\e się przeciągnąć. Ale jestem wolna we
środę.
- Więc umówmy się na siódmą - powiedział bez wahania.
- Fajnie, zgoda.
Te słowa zabrzmiały w jego uszach jak najcudowniejsza
muzyka. W podskokach dotarł do windy i nacisnął przycisk.
Nie zastanawiał się przy tym, dlaczego tak bardzo zale\y mu
na kolejnym spotkaniu.
Rozdział czternasty
Trudy usłyszała trzask zamykanych drzwi i dopiero wtedy
wyszła z łazienki. Ju\ w tym momencie zaczęła tęsknić za
Lincem i musiała bardzo wysilić wolę, \eby go nie zawołać.
Zamknęła drzwi na zasuwę i oparła się o nie plecami. Trzeba
uwa\ać, \eby się do niego nie przywiązać. Linc jest co prawda
fantastycznym kochankiem, ale powinna pamiętać, \e po nim
przyjdą następni, jeszcze lepsi.
Tak to ju\ jest w Nowym Jorku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]