[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Owszem. Skąd pani wiedziała?
- Proszę nie kpić.
Zmarszczył brwi, ale znów zwrócił się tylko do Giny.
- Co u ciebie?
- Wszystko w porządku - odpowiedziała za
298
HELEN BROOKS
oniemiałą koleżankę Candy. - Prosimy następne pytanie.
Gina czuła, że powinna się odezwać, żeby zapobiec potencjalnej katastrofie, do jakiej z
pewnością doprowadzi nakręcona buntowniczo Candy. Niestety nie była w stanie wydobyć z
siebie głosu. I gdyby nie ściana, o którą mogła się oprzeć, najpewniej byłaby upadła, bo nogi
jej zupełnie osłabły z wrażenia.
Drżała, że Candy chlapnie coś niewłaściwego, zważywszy ilość wina wypitego na pusty
żołądek i gorzko żałowała swojej szczerości. Nie przypuszczała, że Harry i Candy
kiedykolwiek się spotkają.
Harry spojrzał na Candy z twarzą ściągniętą hamowanym rozdrażnieniem i stalowym
błyskiem w ciemnoszarych oczach.
- Przepraszam bardzo. - W jego tonie pobrzmiewała zawoalowana grozba. - Mam wrażenie,
że nie spotkaliśmy się nigdy wcześniej?
Candy najwyrazniej nie miała zamiaru dać się zastraszyć. Odpowiedziała mu spojrzeniem
tak pełnym pogardy, jak gdyby był oślizgłym robakiem, który właśnie wypełznął spod
kamienia.
W jakiś sposób Gina zdołała odzyskać głos.
- Proszę cię, Candy, daj spokój. Co ty tu robisz? - Zwróciła się do Harry'ego.
Zaczerpnął tchu i odpowiedział gładko.
- Przejeżdżałem tędy, więc postanowiłem wpaść i zobaczyć, jak sobie radzisz.
KOLACJA Z BYAYM SZEFEM
299
Teraz Candy wzięła tak głęboki oddech, że jej płaska pierś urosła do imponujących
rozmiarów.
- Czy zobaczyć, jak sobie radzisz" oznacza szybki numerek, czy też w domyśle jest, jak sobie
radzisz po tym, jak potraktowałem cię tak podle"? - spytała z pogardą.
Gina zamknęła oczy. Cisza aż kłuła w uszy.
- Co? - To jedno słowo zabrzmiało jak wystrzał.
Kiedy otworzyła oczy, na twarzy Harry'ego malowała się złość.
- Mam wrażenie, że grubo się pani myli - huknął na Candy.
Candy oparła dłonie na biodrach i pochyliła się w przód, ale zanim zdołała coś powiedzieć,
odezwała się Gina.
- To prawda, ona wszystko pomyliła - powiedziała z desperacją. - A teraz musimy iść. Już
jesteśmy spóznione...
- Nie ma mowy. - Ku przerażeniu Giny zagrodził przejście. - Nie, dopóki się nie dowiem, co
się tu właściwie dzieje. Ty... - Smagnął ostrym spojrzeniem oburzoną twarz Candy. - Nie
mam pojęcia, co ci się wydaje, ale oboje z Giną jesteśmy przyjaciółmi. Jeszcze z Yorkshire.
Candy odwróciła się do Giny. Na widok jej twarzy natychmiast spuściła z tonu.
- Przepraszam, nie chciałam... - przerwała nagle. - Powinnaś była coś powiedzieć...
300
HELEN BROOKS
- Candy, proszę - hamowała ją Gina.
- Przepraszam bardzo, czy coś mi umknęło?
- spytał lodowatym tonem Harry, świdrując spojrzeniem obie milczące kobiety. - No cóż,
choćbyście się miały spóznić jeszcze bardziej, pogawędzimy sobie przez chwilę. Na ulicy, w
taksówce, gdziekolwiek, ale nie odpuszczę, dopóki nie uzyskam odpowiedzi na moje pytania.
I przeprosin - dodał, spoglądając znacząco na Candy.
- Przeprosin? - Candy znów wpadła w wojowniczy nastrój. - Po moim trupie.
- Dosyć pociągająca perspektywa - odciął się Harry.
- Posłuchaj, ty szczurze...
- Przestań. - Specyficzna nuta w głosie Giny położyła kres kłótni. - Porozmawiamy na górze,
w mieszkaniu. Ty idz - zwróciła się do Candy.
- Wytłumacz moją nieobecność.
- Nie zostawię cię z nim samej.
Harry wyglądał, jakby miał eksplodować.
- Co takiego, twoim zdaniem, miałbym jej zrobić?
- Nie idę - zwróciła się do Giny. - Dopóki nie będziesz bezpieczna.
- Jestem bezpieczna.
- Wciąż nie idę.
Ginę ogarnęła irytacja. Tkwiła tu beznadziejnie z tą parą uparciuchów...
KOLACJA Z BYAYM SZEFEM
301
- Chodzmy wszyscy na górę w takim razie - powiedziała.
Odwróciła się do wejścia, zanim któreś z nich zdołało zareagować. %7łałowała, że nie ma na
sobie innych butów niż te, w których kołysała się tak prowokująco, łapiąc równowagę.
Zauważyła spojrzenie, jakim Harry oszacował jej nowy wygląd i wiedziała, że był
zaszokowany. Czy pomyślał, że się tak ubrała, żeby poderwać faceta? Ze te dwa miesiące w
mieście zmieniły ją w modliszkę?
Nieważne, co on myśli. Ale po sekundzie ta myśl wydała jej się absurdalna. To było ważne,
bardzo ważnę.
Drżącą dłonią otworzyła drzwi i weszła do niewielkiego saloniku. Candy bez ceremonii
wma-szerowała do środka i usiadła, ale Harry wciąż stał przy wejściu. Gina odwróciła się do
niego.
- Mogę ci zaproponować coś do picia? - zapytała, usiłując zachować opanowanie.
W końcu zrozumiała, że Harry nie zostawi jej w spokoju, dopóki mu szczerze nie powie, co
do niego czuje. A wtedy na pewno odejdzie, bo przecież jasno powiedział, że nie zamierza się
wiązać.
Czy właśnie dlatego nie powiedziała mu wcześniej? Bo czuła, że nie zniesie definitywnego
rozstania? Candy namawiała ją do rozpoczęcia nowego życia, ale ona nie chciała życia bez
Harry'ego. Bo chociaż z daleka, wciąż był w jej życiu obecny.
302
HELEN BROOKS
Ale to co się wydarzyło dzisiaj wymagało ostatecznego rozstrzygnięcia.
- Dziękuję za drinka, Gina - powiedział chłodno Harry. - Ale chciałbym wiedzieć, od kiedy to
moje imię jest synonimem Markiza de Sade?
Wzięła głęboki oddech. Nadeszła chwila prawdy. I może lepiej będzie wypowiedzieć ją, wy-
glądając właśnie tak, obco. Niech wie, że niezależnie od uczuć, jakie żywiła do niego, jest
gotowa zbudować sobie nowe, satysfakcjonujące życie.
- To nie jest wina Candy - powiedziała drżąco. - Ona tylko zareagowała na to, co ode mnie
usłyszała.
Mięsień w jego policzku drgnął lekko.
- To znaczy?
Gina zawahała się. W duchu wymyślała sobie od tchórzy.
Harry zrobił krok i zatrzymał się. Jego twarz pobladła od hamowanej złości.
- Kobieto - warknął. - Czego ty ode mnie chcesz? Wycofałem się, kiedy mi powiedziałaś, co
czujesz. Uszanowałem twój ból. Czy to, że wpadłem tu dzisiaj, to jakieś wykroczenie?
- Nie.
Naprawdę, nie mogła go winić, bo nie zrobił nic złego.
- Więc skąd ta reakcja twojej przyjaciółki? Zupełnie jakbym był tym kretynem, który sprawił
ci tyle bólu...
KOLACJA Z BYAYM SZEFEM
303
Przerwał. Gina nie wiedziała, czy sprawił to wyraz twarzy Candy czy jej własnej, ale nagle
zauważyła w jego oczach niedowierzanie. Pragnąc, by rozwarła się pod nią otchłań piekielna,
zmusiła się do zachowania zimnej krwi. Potem będzie mnóstwo czasu, żeby się wypłakać,
teraz musiała spojrzeć mu w oczy z dumnie uniesioną głową.
- Nie chciałam, żebyś wiedział - powiedziała smutno. - Tak byłoby lepiej dla nas obojga.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]