logo
 Pokrewne IndeksDaley Brian Gwiezdne Wojny Przygody Hana Solo 03 Han Solo i utracona fortunaGordon Dickson Dragon 03 The Dragon on the Border (v1.3)Maxwell Gina L. Walka o miłość 03.1 Ucieczka do miłości t. 1Mankell Henning Joel 03 Chłopiec, który spał pod pierzynš ze œniegu33. Marshall Paula Dynastia Dilhorne'ow 03 Maskarada mimo woliHill_Livingston_Grace_ _BliĹźej_serca_03_ _Szkarłatne_róşeDragonlance Dark Disciple 03 Amber and Blood # Margaret WeisGR556. James B.J. MężczyĹşni z Belle Terre 03 Jefferson Cade dotrzymuje słowaCienie 03 Pozzessere Heather Graham Tajemnice zamku FairhavenAnnie Nicholas [Vanguards 03] The Beta [Lyrical] (pdf)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    sumiennie, odkładając co tydzień sporą kwotę na wyprawkę dla Alice.
    %7ładnych pózniejszych  pożyczek" ze spadku maleńkiej. Co to, to nie,
    ciotkę Suzanne stać na to, aby obkupić dziecko. Tak więc miała
    przygotowaną pewną sumę. Co innego jednak, kiedy kupuje się
    ostrożnie, przeliczając wciąż w myśli swoje niezbyt jednak
    imponujące zasoby, a co innego, kiedy towarzyszący wypowiada takie
    oto cudowne słowa:
    - Stronę finansową biorę na siebie!
    Suzanne poczuła się cudownie wolna. Boże, jak ona tego
    potrzebowała! Takich beztroskich chwil po nieskończenie długich
    tygodniach pełnych zmartwień i niepokoju. Pełnych żalu po
    przedwczesnej śmierci Jodie. Pełnych porażającego strachu, czy
    dzieciątko, malutkie jak laleczka, nie zechce odejść do Pana Boga.
    A potem chwila przeogromnej radości, kiedy pierwszy raz
    można było wziąć Alice na ręce, ostrożnie, jak kawałek kruchej
    porcelany. A teraz tęsknota za takim prawdziwym noszeniem, bez tej
    75
    RS
    maski i rurek. Suzanne marzyła, by wreszcie mocno przytulić dziecko,
    połaskotać w brzuszek, wycałować maciupeńkie paluszki...
    - Chcesz kupić tę huśtawkę? Stephen, przecież Alice jest na to za
    mała!
    - Nie szkodzi, przynajmniej twoje studio teatralne nareszcie
    zacznie przypominać pokój dziecinny!
    - Nie nabijaj się! Na razie powiesimy jej nad łóżeczkiem taką
    śliczną karuzelkę, zobacz, tu jest duży wybór.
    - I bierzemy tę pozytywkę. Słyszysz, jaka śliczna melodia? To z
     Doktora %7łiwago".
    - Stephen! Stephen! Spójrz, jakie cudo! - wołała Suzanne,
    wtulając twarz w prześliczną sukieneczkę w kolorze jasnego bzu,
    ozdobioną koronkami i kwiatuszkami z jedwabiu. - Jak dla
    prawdziwej księżniczki!
    - Hm - mruknął Stephen. - Im dalej od swego kraju, tym mniej
    jest prawdziwa.
    - Co tam mamroczesz? Moja Alice jest prawdziwą księżniczką,
    ale lepiej, że będzie mieszkała w Stanach. Powinna mieć normalne,
    szczęśliwe dzieciństwo. Tutaj nikt nie będzie chował się po krzakach,
    żeby zrobić jej ukradkiem zdjęcie. Przypomnij sobie, jak żyje rodzina
    królewska w Anglii! Ci paparazzi są niemożliwi.
    - Aragovia to nie Wielka Brytania - powiedział dziwnie szorstko
    Stephen. - Nigdy bym nie pozwolił, żeby Alice pozbawiono
    normalnego dzieciństwa.
    - Przepraszam, nie chciałam cię urazić - bąknęła Suzanne,
    zdumiona, że Stephen zareagował tak ostro.
    76
    RS
    - Nic się nie stało - uspokoił ją i szybko zmienił temat: - Zobacz,
    tu są bardzo ładne śpioszki.
    - Nie, tu nie będziemy kupować śpiochów. Widziałam w innym
    sklepie takie same, o wiele tańsze. Och, Stephen, mnie po prostu kręci
    się już w głowie! Nigdy w życiu nie kupowałam tylu rzeczy za
    jednym zamachem!
    - Kręci ci się, bo jesteś głodna - stwierdził doktor Serkin. - Pora
    lunchu dawno minęła.
    - Naprawdę? W ogóle nie zauważyłam! Kompletnie
    zwariowałam, wciąż mi się wydaje, że jeszcze trzeba kupić mnóstwo
    rzeczy!
    - Nie, nie zwariowałaś - śmiał się Stephen. - Ale jesteś
    zadowolona, prawda?
    - Och, Stephen! - Rozpromieniona twarz Suzanne była
    najbardziej wymowną odpowiedzią. - Jestem bardzo szczęśliwa! Nie
    kupiłam jej wcześniej wyprawki, rozumiesz, żeby nie zapeszyć. Ale
    po tej cudownej wiadomości, że chcą ją już wypisać, nie ma co dłużej
    zwlekać. Kupiliśmy wszystko. Aóżeczko, stół do przewijania i
    komódkę przywiozą w poniedziałek, ubranka, pieluszki i zabawki
    mamy w tych torbach. Wiesz, intuicja mi podpowiada, że wszystko
    się uda i Alice naprawdę będzie ze mną.
    - Na pewno - powiedział z przekonaniem Stephen. - Wierzę w
    to.
    - Ja też. Zniknie ta maska, te rurki, kiedyś będę mogła nosić
    Alice ze sobą wszędzie, jak to robią inne matki. Cieszę się z tych
    pięknych rzeczy, które kupiliśmy, ale najważniejsze, żeby dziecko
    77
    RS
    było zdrowe. A spać może równie dobrze w szufladzie wymoszczonej
    kocykiem, ubrane w śpioszki odziedziczone po innym dziecku.
    - Oczywiście, może więc oddamy te zakupy z powrotem do
    sklepu?
    - Tylko spróbuj! - krzyknęła Suzanne z udanym przerażeniem,
    zasłaniając własnym ciałem kolorowe torby.
    Do domu wrócili w świetnym nastroju, śmiejąc się i żartując,
    zastawili kolorowymi torbami prawie pół holu.
    - Jest piąta, a kolację zamówiłem dopiero na wpół do dziewiątej
    - oznajmił Stephen. - Ty powoli rozpakuj zakupy, a ja pomyszkuję w
    lodówce Arkadego i Soni.
    - Aha - mruknęła Suzanne i tak już zajęta wyciąganiem
    słodkiego sweterka z śliczną aplikacją z aksamitu.
    Kiedy nurkowała do kolejnej torby, nagle poczuła, że coś
    zimnego dotyka jej ręki.
    - Ojej, co to?
    - Szampan - wyjaśnił z uśmiechem Stephen, podając jej kieliszek
    z musującym trunkiem. - Nasi gospodarze zadbali, aby nie zabrakło
    atrakcyjnych napojów. Poza tym znalazłem krakersy, kawior, trochę
    sera camembert i angielską marmoladę. Myślę, Suzanne, że ten
    sweterek z aksamitnym reniferem jest taki piękny, że powinniśmy
    wznieść za niego toast!
    - I jeszcze za pieluszki i oliwkę dla dzieci!
    - Za kroplówkę - przebił Stephen. - %7łeby jak najszybciej poszła
    sobie precz!
    78
    RS
    - Och tak! Zamiast tego dokarmianie nocą - rozmarzyła się
    Suzanne. - I problemy z ząbkowaniem.
    - W takim razie wznoszę toast przede wszystkim za nas! Bo to
    my będziemy wstawać w nocy do Alice, no i liczyć ząbki!
    Suzanne uniosła w górę kieliszek, a potem upiła spory łyk.
    Szampan spłynął do żołądka, ale ponieważ było tam pusto,
    natychmiast uderzył Suzanne do głowy. Marmurowa posadzka zrobiła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl