[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zawodnikiem w grze w siatkówkę. W czasie wycieczek Peregrinatora" raczył nas
niestrawnymi dla licealistów dawkami poezji i zagadywał na tematy filozoficzne.
Nikt tak jak on nie potrafił przygotować ogniska, które zawsze zaczynało się palić
od tej jednej przysłowiowej zapałki. Julek miał te\ dar rozmawiania z ludzmi.
Wielokrotnie dzięki niemu uzyskiwaliśmy darmowy nocleg w chłopskiej stodole,
kolację z wiejskiego chleba i zsiadłego mleka czy kosz jabłek na drogę. Do ogniska
zapraszał kogoś z miejscowych, kto potrafił ładnie opowiadać i w ten sposób
poznawaliśmy tę historię, której nie mo\na było opowiadać w szkole.
Paweł? przywitał mnie niepewnym głosem.
Pewnie, witaj Julek i siadaj zaprosiłem go na miejsce obok siebie.
Nie wiedziałem, \e... wymownie patrzyłem na habit. Franciszkanin?
upewniałem się.
Tak Julek promiennie uśmiechnął się. Tak bywa, \e czasami ON z góry
da jakiś znak i wtedy nie ma wyjścia. A co u ciebie?
Jestem muzealnikiem. Czy ciebie te\ wezwano...
Tak, dziwna historia. Patrz wskazał na mę\czyznę z brzuszkiem idącego w
naszym kierunku.
Pot zlepił mu włosy, ciemnymi strugami odznaczył się na jasnej koszulce. To
jego widziałem w Sopocie.
Julek, kto to? szepnąłem do kolegi.
Nie poznajesz Aukasza?
Aukasz był w liceum najsilniejszym członkiem naszego klubu. Był zapaśnikiem,
kandydatem do kadry juniorów, świetnym kucharzem. Na ogół milczał, uparcie
maszerował, niekiedy obcią\ony ekwipunkiem obozowym ponad miarę.
Dziewczyny uwielbiały go za jego siłę i dobroduszność pluszowego misia. Jednak,
jak pamiętam, mimo \e podkochiwał się i w Danieli, i w Baśce, \adna nie
obdarzyła go wzajemnością.
Cześć! podał nam dłoń.
Upływ lat i brak treningów spowodował, \e masa mięśniowa zamieniła się w
tłuszczową, ubyła mu pewnie połowa zawsze ściętych na zapałkę" włosów.
Uścisk pozostał mu ten sam i z Julkiem westchnęliśmy, gdy nas serdecznie witał.
Jak ci się podobało w Sopocie? zagadnął mnie. Du\o przegrałeś w
12
kasynie?
Julek natychmiast spojrzał na mnie zdumiony.
To było tylko spotkanie towarzyskie tłumaczyłem się. Hazard mnie nie
pociąga.
Julek, mówię ci, jaki Paweł był odpicowany, na maturze nie był tak
odszykowany opowiadał Aukasz. Widzę, Julek, \e ty sobie te\ zamówiłeś
niezły uniform.
Aukasz zdą\ył nam opowiedzieć, \e studiował na Politechnice Warszawskiej, był
uczony na budowniczego dróg i mostów, ale wszystko w Polsce się zmieniło i z
uczelni wyszedł jako in\ynier niepotrzebny nikomu. Zaczął więc handlować tym
co importował je\d\ąc z Berlina. Potem otworzył sklep ze sprzętem RTV. Przerwał
opowieść, bo przyszła Karolina. W czasach szkolnych mówiliśmy do niej Karola",
skracając w ten sposób jej imię. Kiedyś była szczupłą blondynką, która była jedyną
dziewczyną na studniówce w sukni bez dekoltu i dopiero przed maturą odwa\yła
się przekłuć sobie uszy. Miała talent do języków obcych. W szkole uczono nas
języka rosyjskiego i angielskiego i w obu wygrywała olimpiady wojewódzkie. Na
szczeblu krajowym przegrywała przez wrodzoną nieśmiałość. Teraz objawiła się
przed nami nie tamta szara myszka", tylko pewna siebie kobieta w eleganckim
kostiumie, z torebką dyplomatką. Na bruku stukały jej pantofelki.
Czołem Legionistom! przywitała nas starym klubowym zawołaniem.
Niech \yją nasze Sandałki! tylko Julek pamiętał prawidłowy odzew.
W Peregrinatorze" mę\czyzni byli Legionistami, a panie Sandałkami, czyli jak
udowadniał profesor Krak, czymś, bez czego rzymski legionista nie mógł \yć.
Pracujesz w biznesie? Aukasz zapytał Karolę.
W dyplomacji odpowiedziała z wy\szością.
Zaraz będzie dym mruknął Aukasz z uwagą wpatrując się w to, co się
działo daleko za plecami Karoli.
W naszą stronę biegli Krzysiek i Baśka. To nie był bieg w takim stylu, jak
podbiega się do autobusu, to był wyścig. Baśka była w mini-spódniczce i zwiewnej,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]