[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Myśli Jolie wirowały niczym fragmenty układanki, których nie sposób do siebie
dopasować. Jedno miało jednak sens: Roscoe Wells był jakoś związany z masakrą
w Belle Rose. A jego syn kochał się w jednej z ofiar. Przypadek? Może. A może
nie.
Przepraszam, że o to pytam, ale... zawahała się. Czy miałeś romans z
ciotką Lisette? A jeśli tak, to czy wiedział o tym twój ojciec?
Nigdy nikomu o tym nie powiedziałem. Nawet Maksowi.
Czyli byliście kochankami?
Tak, byliśmy, ale... Co sugerujesz?
Niczego nie sugeruję zapewniła. Po prostu staram się dopasować do siebie
elementy układanki. Więc miałeś romans z moją ciotką, ale ona nie traktowała tego
poważnie. Planowała wyjść za Parry'ego Cliftona, a ty...
A ja chciałem, żeby wyszła za mnie. Ale wyśmiała mnie, kiedy się
oświadczyłem. Powiedziała, że jestem jeszcze dzieciakiem i że było nam razem
fajnie, ale... Gar zamknął oczy i pokręcił głową. Nie zabiłem jej, jeśli o to ci
chodzi. Nigdy bym jej nie skrzywdził.
A twój ojciec?
Tata? Nie miał pojęcia o mnie i Lisette.
Jesteś pewien?
Myślisz... mój Boże, uważacie z Maksem, że mój ojciec miał coś wspólnego z
masakrą w Belle Rose, prawda?
Sądzimy, że był zaangażowany w zatuszowanie sprawy, w zniknięcie
dokumentów z biura szeryfa i...
Sandy i Max wrócili do stolika, nim zdążyła dokończyć. Max odsunął dla swojej
towarzyszki krzesło, a potem usiadł naprzeciwko niej, u boku Jolie.
Sandy popatrzyła na Gara i Jolie.
Zdaje się, że odbyliście tę samą rozmowę, co ja z Maksem. Spojrzała na
brata. No i co ty na to, braciszku? Uważasz, że nasz ojciec jest zdolny do
popełnienia morderstwa?
Prawdopodobnie odparł Gar. Ale jaki mógłby mieć motyw do zabicia
Lisette i Audrey? Desmondowie i Wellsowie przyjaznili się od pokoleń.
Dokładnie o to samo zapytałam Maksa. Sandy przeniosła wzrok na Jolie.
Bóg mi świadkiem, nie wzięłabym w obronę tego starego drania, gdybym uważała,
że jest winny, ale w tym przypadku nie przychodzi mi do głowy żaden motyw.
Zapadła pełna napięcia cisza. Nawet jeżeli Gar się myli i Roscoe wiedział o jego
romansie z Lisette, zastanawiała się Jolie, nie stanowiło to jeszcze motywu
morderstwa. Nie, to nie mogło być to. Musiało chodzić o coś innego. Ale o co?
Jakiego istotnego faktu nie wzięli pod uwagę w swoich kalkulacjach?
Ciszę przerwał telefon komórkowy Maksa. Jolie westchnęła. Sandy drgnęła. Gar
jęknął.
Przepraszam. Max wyjął z kieszeni aparat. Halo, tu Devereaux.
Słuchał kogoś, mrucząc od czasu do czasu potakująco. W ciągu całej rozmowy
popatrywał na nią z ukosa. W końcu powiedział:
Tak, dzięki. To może być przełom, na który czekaliśmy.
Max? Jolie chwyciła go za ramię.
Chwileczkę. Wyciągnął notes i długopis z wewnętrznej kieszeni marynarki i
coś zapisał.
I co? Jolie spojrzała na niego niecierpliwie.
To sprawa zawodowa.
Gar wstał od stołu.
Było... ciekawie. Ale myślę, że już pójdę. A ty, siostrzyczko?
Sandy pokiwała głową.
Tak, ja też. Wstąpię do szpitala i zobaczę, co u Therona. Amy na pewno też
tam jest. Od kiedy przeniesiono go do osobnego pokoju, każdego wieczoru spędza
z nim co najmniej parę godzin.
Kiedy wstała, Max podniósł się z krzesła. Pocałowała go w policzek, a potem
pochyliła się i uścisnęła Jolie.
Mam nadzieję, że uda wam się odkryć, kto naprawdę zabił Audrey i Lisette. I
modlę się, żeby mój ojciec nie miał z tym nic wspólnego.
Gar uścisnął Maksowi dłoń, a potem poklepał Jolie po ramieniu.
Uważajcie na siebie.
Gdy tylko Sandy i Gar znalezli się poza zasięgiem słuchu, Max chwycił Jolie za
rękę i pociągnął ją, żeby wstała.
Co, do...
Dzwonił Hugh Pearce, prywatny detektyw, którego wynająłem oznajmił.
Znalazł Aarona Bendalla.
Rozdział 22
Max wynajął prywatny samolot, który miał ich zawiezć prosto na Key West.
Wyruszyli po śniadaniu następnego ranka i przylecieli na miejsce przed porą
obiadu. Ustalili, że nie podzielą się nowinami z nikim oprócz Therona i Yvonne,
która miała poinformować resztę rodziny, że wyjechali z miasta, bo wymagało tego
śledztwo. Nie tyle nie ufali reszcie mieszkańców Belle Rose, ile obawiali się, że
gdyby komuś przez przypadek wymsknęło się, że udali się na Key West, żeby
przesłuchać Aarona Bendalla, ta informacja mogła łatwo trafić do Roscoe'a Wellsa.
Na Key West powitało ich gorące tropikalne słońce, wilgoć i oceaniczna bryza.
Przy lotnisku czekał już wynajęty samochód i szofer z instrukcjami, żeby zawiezć
ich do hoteliku w centrum starego miasta. Dyrektor hotelu, chudy, ogorzały
mężczyzna o zapadniętych policzkach nazwiskiem Fritz, powitał ich serdecznie i
dla Jolie szybko stało się jasne, że wiedział, kim jest Maximillian Devereaux. A
przynajmniej zdawał sobie sprawę, jaki Max jest bogaty.
Apartament już czeka, panie Devereaux. Jeśli czegoś państwu potrzeba, proszę
bez wahania dać mi znać. Jestem do państwa dyspozycji dwadzieścia cztery
godziny na dobę.
Apartament z dwiema sypialniami, który im przydzielono, był urządzony w stylu
karaibskim, z ratanowymi i bambusowymi meblami i ścianami w pastelowych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]