[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ne...
- Aadnie z twojej strony - mruknął Tim. - Czy kiedykolwiek się śmiejesz? - za-
pytał.
- Co takiego?
- Nieważne.
Lisa-Marie położyła rękę na dłoni Tima i nachyliła się tak, że jej oczy znalazły
się na poziomie torsu rozmówcy, i o-znajmiła ze śmiertelną powagą w głosie:
S
R
- Dlatego tak bardzo ucieszyłam się, że zadzwoniłeś. Znajdowałam się na po-
ziomie dziewiątym i wiem, że jestem gotowa przejść na dziesiąty...
- A ile jest tych poziomów? - zapytał Tim.
- Tego nikt nie wie. Doktor Marculopolos, twórca teorii doznań prenatalnych,
osiągnął poziom osiemnasty, ale jest przekonany, ze istnieją wyższe. Może uda
nu się pojechać do Aten następnego lata, aby z nim popracować.
- To bardzo interesujące.
Tim gestem poprosił przechodzącego kelnera o rachunek.
- Ale nie całe życie spędzam na psychoterapii - powiedziała Lisa-Marie. - Nie
chcę, abyś pomyślał, że...
- Oczywiście, że nie.
- Przez pięć dni w tygodniu zajmuję się moimi młodymi podopiecznymi, ale w
weekendy jestem wolna. Wsiadam wtedy do swojego zdezelowanego samochodu
i w poszukiwaniu staroci wypuszczam się za miasto.
- To musi być miła rozrywka.
- Tak. - Lisa-Marie oparła podbródek na dłoni. - A teraz opowiedz mi coś o
sobie.
- Co chciałabyś wiedzieć?
- Czy kiedykolwiek korzystałeś z psychoterapii?
Na dzwięk telefonu w łazience Sarah wyłączyła suszarkę do włosów i podnio-
sła słuchawkę.
- Halo?
- Nazywaj mnie, jak chcesz, byle nie płodem - powiedział męski głos.
- Kto mówi?
- Tim. Wczorajszy wieczór spędziłem w towarzystwie śmiertelnie poważnej
kobiety. Nigdy przedtem nie miałem do czynienia z kimś takim. Weselej byłoby
mi na pogrzebie.
S
R
Sarah oparła się o łazienkową półkę. Usiłowała zachować powagę.
- Jak udało ci się zdobyć ten numer telefonu? Jest zastrzeżony.
- Dziennikarze radiowi mają swoje zródła informacji.
- Jasne. Jak widzę, Lisa-Marie Phelps podzieliła los Bethany. Też ją skreśliłeś.
Szkoda, bo wydawała się osobą sensowną.
- Jest sensowna. Ja też jestem, podobnie jak ty. Z wyjątkiem chwil, w których
sensowni nie jesteśmy. Czy wiedziałaś, że możesz wrócić do macicy?
- Co takiego?
- I że są różne poziomy rozwoju świadomości, ale nikt nie wie, ile ich jest? I
że Lisa-Marie ma fioła na punkcie życia prenatalnego i nie potrafi mówić o ni-
czym innym przez bite trzy godziny?
- Aż przez trzy godziny? Gdzie byliście przez ten czas?
- Zaprosiłem ją tylko na kawę do Starbucka. I trzy godziny pózniej udało mi
się wreszcie uruchomić brzęczyk w kieszeni. Oświadczyłem, że mnie wzywają...
- Ale dlaczego siedziałeś z nią aż tak długo?
- Nie chciałem być niegrzeczny. Ta biedna istota obawiała się odrzucenia A ja
tego, że podetnie sobie żyły tylko dlatego, że wolę być w dowolnym miejscu, by-
le nie z nią.
- Nie wiem, co powiedzieć. To jest tragikomiczne. Przykro mi.
- Początkowo zamierzałem obarczyć cię całą winą za to koszmarne spotkanie,
ale potem postanowiłem zdobyć się na wspaniałomyślność. A zresztą kto może
wiedzieć, co tak naprawdę tkwi w innym człowieku? I co da się wywnioskować z
krótkiej notatki informacyjnej?
- To bardzo miło z twojej strony. Dostarczę ci dane innych pięciu kobiet, tym
razem na koszt szkoły.
- To może mnie wykończyć.
S
R
Sarah zachichotała. Rozmowy telefoniczne z Timem sprawiały jej niekłamaną
przyjemność. Pod warunkiem, że nie było w nich seksualnego podtekstu. Może
nawet uda im się zostać przyjaciółmi? Tim był interesującym j zabawnym kom-
panem.
- Przepraszam. - Usiadła na obramowaniu wanny i oparła się plecami o ścianę.
- Czy mogę zmienić temat?
- Proszę.
- Słyszałam twoją pierwszą reklamę mojej szkoły. Była doskonała! Na pewno
spełni swoje zadanie. Jestem za nią bardzo wdzięczna.
- Słuchałaś mojej rozgłośni? Sądziłem, że jej nie lubisz.
- Och, tego nie mówiłam. Tylko że, sam wiesz...
- Wiem. Ten nasz handel wymienny to dobry pomysł. Ale, szczerze powie-
dziawszy, taki sposób poznawania kobiet, jaki proponujesz, niezbyt mi odpowia-
da.
- Dlaczego?
- Nie ma w nim miejsca na spontaniczność. Jeśli jest się na przyjęciu czy ja-
kiejś innej imprezie i z kimś skrzyżuje się spojrzenie, można nawiązać porozu-
mienie bez słów. A nawet bywa, że coś zaiskrzy. Twój sposób tego nie gwarantu-
je. Zanim swego czasu zaproponowałem spotkanie Jane 0'Hanlon, wiedziałem,
że chcę z nią być. Jestem przekonany, że sama miewałaś podobne reakcje. He
miałaś lat, idąc na pierwszą randkę?
- Aż wstyd się przyznać! Nie umawiałam się z chłopakami prawie do czasu
ukończenia szkoły średniej.
- Niemożliwe!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]