[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chrząknięcia i śmiechu.
- A niech ciÄ™, spryciarzu, wykorzystujesz przeciwko mnie
moje poglÄ…dy! Nazywaj mnie jak chcesz, poddajÄ™ siÄ™.
Przez całą drogę na piętro, do sypialni Martina, Webster
się uśmiechał. Rzeczywiście na miejscu zastał trzy skrzynie:
dwie wykonano ze zwykłego drewna, a trzecia okazała się
misternie zdobioną, włoską cassone. Logika nakazywała, by
najpierw sprawdzić drewniane skrzynie, więc Webster je ot
worzył. Okazało się, że papiery są jednak w trzeciej.
Klucz gładko wszedł w zamek. Webster uniósł wieko,
a w środku ujrzał pomieszane ze sobą rzeczy cenne i takie,
które miały wartość tylko sentymentalną. Webster wyciągał
je, jedną po drugiej, aż gdzieś między nimi zauważył coś, co
wyglądało jak zaginiony spis.
Była to księga oprawiona w welin.
Webster wyciągnął ją i otworzył. Natychmiast spostrzegł,
że to nie jest zguba, gdyż na tytułowej stronie widniały sło
wa, napisane wyblakłym atramentem: John Chancellor,
dziennik". Zamierzał odłożyć ją na miejsce, lecz ciekawość
wzięła górę.
Co robiła tutaj ta księga, starannie ukryta przed świa
tem? Zaczął wertować strony, najpierw pospiesznie, potem
wolniej. Potrafił szybko czytać, bo nie wymawiał na głos za
pisanych słów, a tylko łączył je w myślach - niewielu ludzi
204
posiadło tę umiejętność. Webster mógłby iść o zakład, że
Martin Chancellor do nich należał.
W środku znalazł odpowiedz na wszystkie pytania, które
go nurtowały w związku z Martinem, ale pojawiło się no
we. Wystarczyło, żeby lord Hadleigh przekazał książkę oj
cu, a niemal każde zawarte w niej słowo dowiodłoby, że
domniemana niegodziwość Martina to wymysł zawistne
go i podłego brata. Jakim człowiekiem był John Chancellor,
skoro tak bardzo nienawidził najbliższego sobie człowieka,
choć ten nie miał nic, a on - jako dziedzic - miał wszystko?
Dlaczego John musiał jeszcze rujnować mu życie?
Webster nie widział racjonalnego wyjaśnienia tak odra
żającego zachowania, a teraz, po śmierci Johna Chancellora,
odkrycie prawdy było wręcz niemożliwe. Czy dlatego Mar
tin nie powiedział ojcu o znalezieniu książki? Czyżby wo
lał, aby starzec umarł w niewiedzy? Na to pytanie także nie
znał odpowiedzi.
Ostrożnie odłożył księgę na miejsce. Przyszło mu do gło
wy, że John z pewnością pozostawał pod silnym wpływem
kogoś, kto potrafił kontrolować jego poczynania wzrokiem
i głosem. Webster słyszał już o takim zjawisku i mógłby
przysiąc, że gdyby ktoś chciał na nim wypróbować swoje
sztuczki, on bez trudu by się im oparł. Więcej jednak nie
zaprzątał sobie głowy tą sprawą, bo najbardziej wstrząsnęły
nim inne informacje.
Wszystko, co przeczytał, jeszcze pogłębiło jego szacunek
dla człowieka, który był jego pracodawcą. Webster uznał,
że rozpamiętywanie przeszłości nic nie da, a miał przecież
znalezć spis majątku. Okazało się, że zguba spoczywa na
samym dnie cassone. I co teraz powinien uczynić? Postano
wił zamknąć skrzynię i zwrócić klucze oraz spis Martinowi,
205
a także poinformować go, którym kluczem otworzył skrzy
niÄ™ ze spisem majÄ…tku.
Tak też zrobił. Martin odłożył klucze i przyznał z pokorą:
- Powinienem był odpowiednio je oznakować. Mam
nadzieję, że nie miałeś zbyt dużo kłopotu z odnalezie
niem spisu.
- Ani trochę - odparł Webster.
- To dobrze. W przyszłości będę uważniejszy.
Pózniej, w swoim pokoju, Webster powziął postanowie
nie, którego nie zamierzał złamać. Jego lordowska mość
w żadnym wypadku nie mógł się dowiedzieć, co odkrył za
trudniony przez niego sekretarz, ani też o tym, że sekretarz
zdecydował się takim czy innym sposobem poinformować
lorda Bretforda o potwornej niesprawiedliwości, która za je
go sprawą spotkała Martina.
ROZDZIAA DZIESITY
Kate czuła lekkie rozczarowanie. Martin obiecał, że
w najbliższej przyszłości zabierze ją na królewską giełdę to
warową, a tymczasem czas mijał, a on nadal nie dotrzymał
zobowiązania. To nie było w jego stylu. Kiedy przebywał
w domu, zachowywał się względem niej czule i troskliwie.
Największą przyjemność sprawiało jej to, że każdego ranka
budził ją piosenką, bez względu na to, jak bardzo zmęczony
kładł się wieczorem.
Pewnego poranka przekręciła się sennie na łóżku i uj
rzała, że Martin jak zwykle siedzi na krześle i cicho śpiewa
spokojną piosenkę. W pewnej chwili przerwał, żeby szep
nąć do niej:
- Obudz się, droga żono. Dzisiaj rano jedziemy na kró
lewską giełdę towarową. Z tego, co kiedyś powiedziałaś, wy
wnioskowałem, że nigdy nie widziałaś tamtej części Lon
dynu.
Usiadła na łóżku.
- To prawda - przyznała. - Zanim przyjechałam do Bret-
ford House na ślub z tobą, kilka razy odwiedziłam Londyn,
ale pozwolono mi przebywać tylko w dzielnicach zamiesz
kanych przez szlachtÄ™ i arystokracjÄ™.
- Skoro tak, muszę pogłębić twoją edukację. Nie powin-
207
naś wkładać zbyt kosztownej odzieży. Zaczniemy od wizyty
w sklepach na placu, potem wpadniemy do mojego biura
i na koniec zjemy obiad w gospodzie.
- Czy ciotka Jocasta będzie nam towarzyszyła?
- Nie dziÅ›. Innym razem. Pojedziemy nowym powozem.
Sprowadzono go specjalnie dla mnie z Niemiec, gdzie po
wstajÄ… najlepsze i najwygodniejsze. Jack, Rafe i kilku sta
jennych pojedzie z nami wierzchem. Wielki kupiec lord
Hadleigh musi się rzucać w oczy. Poza tym zaniedbałem cię
wczoraj i pragnę to nadrobić.
Kate radośnie klasnęła w dłonie.
- Och, Martinie, dziękuję ci! - wykrzyknęła, wyskoczyła
z łóżka i podbiegła, aby pocałować go w policzek.
W odpowiedzi odłożył lutnię, posadził żonę na kolanach
i namiętnie ją ucałował, po czym wstał, wziął ją na ręce
i położył na łóżku.
- Lady Hadleigh - oznajmił. - Za coś takiego muszę cię
niezwłocznie wynagrodzić.
Spełnił zapowiedz z taką energią i entuzjazmem, że z naj
większym trudem w końcu oderwał się od Kate.
- Musimy przestać - rzekł z żalem. - Jeśli teraz nie wyru
szymy, nie dotrzemy do City przed południem.
- Nie zabieramy więc dziś ze sobą pani Saville - burknął
niezadowolony Jack, kiedy zebrali siÄ™ na podjezdzie przed
Saxon Hall, gotowi wsiąść do powozu lub wskoczyć na ko
nie i ruszać w drogę.
- Następnym razem - zapewnił go Martin.
Wszyscy, Å‚Ä…cznie z Kate, byli ubrani skromnie, aby nikt
nie zwrócił na nich uwagi, gdy wysiądą z powozu i wyruszą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]