logo
 Pokrewne IndeksHannay Barbara Druśźba pozna druhnć™Kraszewski Ulana [LitNet]Raymond Radiguet OpetanieSarah Winn The Silver HeiressSterling S M,Drake D KuśĹźniaJ. G. Ballard The Terminal BeachThe Benefits of Frequent Positive Affect_ Does Happiness Lead to Success__ EBSCOhostDarcy_Lilian_ _Miej_odwagÄ™_powiedzieÄ‥_takKosakowski Czeslaw Dziecko o specjalnych potrzebach edukacyjnychHardy Kate Weekend w Wenecji
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alpsbierun.opx.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    aż się skrzywiła.
     Missouri to daleko od Idaho. Często jezdzisz w od-
    wiedziny do rodziny?
     Nie mam żadnej rodziny, proszę pani. Mama
    umarła dwa lata temu i od tej pory radzę sobie sam.
    To mogło wyjaśnić jego fascynację Braterstwem. Jeśli
    szukał surogatu rodziny, to nie mógł gorzej trafić.
    Jak na ironię, poczuła do niego sympatię. Kogoś tak
    młodego nie powinno być trudno przekonać, że popełnia
    błąd. Myśl tę jednak odrzuciła równie szybko, jak wpadła
    jej do głowy. Nieraz widziała broń w rękach dzieciaków
    dużo młodszych niż on.
    Rachel włożyła okulary przeciwsłoneczne i w towa-
    rzystwie żołnierza, który postępował za nią jak cień,
    wyszła przed dom. Pierwszym celem jej spaceru był
    ogród, który poprzedniego wieczora zwiedzała z Cale-
    bem. Zapamiętała ten moment, kiedy wypowiedział
    44 Kylie Brant
    tamto zagadkowe stwierdzenie, które nie powiedziało jej
    nic o losie Latynosów. Udając, że podziwia rośliny, pilnie
    rozglądała się dokoła.
    Droga dojazdowa do domu miała co najmniej półtora
    kilometra. Od bramy wjazdowej odchodził płot, naj-
    prawdopodobniej pod napięciem. Widać tam było jakiś
    ruch, ale z tej odległości trudno było ocenić liczbę
    patrolujących. Postanowiła zbadać to pózniej.
    Nie musiała udawać zachwytu nad rozciągającą
    się przed jej oczami feerią barw. Choć ogrodnictwo
    nigdy nie było jej pasją, potrafiła docenić wysiłki
    innych. Ogród idealnie pasował do pobliskiej rezydencji
    i do mężczyzny, który najwyrazniej przywykł do lu-
    ksusu.
    Idąc z pozoru bez celu, ignorując towarzyszącego jej
    żołnierza, wyszła z ogrodu i ruszyła w stronę baraków.
    Kiedy jednak zbliżyli się do nich na jakieś sto metrów,
    Raymond przerwał milczenie.
     Proszę pani? Może raczej wróci pani w stronę
    domu? W tych budynkach w ciągu dnia odbywają się
    szkolenia...
     Znakomicie.  Rachel obdarzyła go promiennym
    uśmiechem.  Mówiłam wczoraj generałowi Carpen-
    terowi, jak bardzo brak mi ruchu i pozwolił mi korzystać
    z sali gimnastycznej. To tutaj, prawda?
     Tak, tutaj, ale wątpię, czy pułkownik... to znaczy...
    Przerwał, kiedy zsunęła z nosa okulary i zdziwionym
    wzrokiem spojrzała na niego.
     Pułkownik?
    Raymond był wyraznie zmieszany.
     To znaczy... generał Carpenter. Chyba by mu się to
    nie podobało...
    Niepokonana 45
     Przecież mówię ci, że się zgodził, więc nie powinno
    być problemu.
    Obróciwszy się na pięcie, Rachel otworzyła drzwi.
    Carpenter nie przesadzał. Budynek był znakomicie
    wyposażony w najnowocześniejszy sprzęt. Najwyrazniej
    nie żałowano pieniędzy na przygotowywanie żołnierzy
    Braterstwa do walki za idee, którym się poświęcili.
    Poza swoją agencją Rachel nigdy jeszcze nie widziała
    tak wspaniale urządzonych i utrzymanych sal. Idąc
    korytarzem, obserwowała przez otwarte drzwi ćwiczą-
    cych w kolejnych salach ludzi. A przy ostatniej sali
    nie mogła się oprzeć, miała już dość samego patrzenia.
    Zrzuciła buty, wskoczyła na równoważnię i parę razy
    przeszła po niej w tę i z powrotem. Kiedy spostrzegła
    w kącie elektroniczną maszynę sparringową, natych-
    miast do niej podeszła. Nie zauważyła, kiedy Raymond
    zniknął, najprawdopodobniej, żeby skontaktować się
    z Sutherlandem.
     Widzę, że zainteresowała cię nasza maszyna. Tre-
    nujesz?
    Tuż obok niej stała rudowłosa kobieta, mniej więcej
    w jej wieku, w czarnym mundurze polowym.
     Owszem, ale rzadko mam okazję korzystać z takie-
    go sprzętu. Szczęściara z ciebie. Jestem Rachel.
     A ja Kathy.  Kobieta przyglądała jej się z zacieka-
    wieniem.  Mam nadzieję, że powiedzie ci się lepiej niż
    poprzednim dwóm kandydatkom. Generał Carpenter
    bardzo poważnie traktuje swoje obowiązki wobec Brater-
    stwa i jego wymagania są raczej wysokie.
    Na to stwierdzenie właściwie trudno było odpowie-
    dzieć, więc go nie skomentowała.
     Generał pozwolił mi korzystać z tego sprzętu
    46 Kylie Brant
    i zamierzam trzymać go za słowo. Czy ta sala będzie
    wolna przez najbliższą godzinę?  Rachel zdjęła koszulę
    i ubrana tylko w szorty i maleńki top usiadła, żeby zdjąć
    buty. Zawsze ćwiczyła boso.
     Zajęcia będą tu dopiero po południu. Ja je pro-
    wadzę.
    Rachel pochyliła się i rozluzniła ramiona.
     Jesteś tu trenerką? Ja też w mojej organizacji byłam
    instruktorką.
    Kobieta wyraznie się ucieszyła.
     Naprawdę? Może przydałby ci się sparring, part-
    nerko? Rzadko trafia mi się tu godny przeciwnik.
     Jasne.  Rachel z przyjemnością przyjęła propozy-
    cję. Wiedziała, jak ważne w tej misji jest utrzymanie
    formy. Nigdy nie wiadomo, kiedy będzie musiała się
    bronić.
    Po kilkuminutowej rozgrzewce kobiety stanęły po-
    środku ringu narysowanego na macie. Przez pierwsze
    parę minut krążyły wokół siebie, markując ciosy, ocenia-
    jąc wzajemnie swoją siłę i sprawność. Obserwując oczy
    Kathy, Rachel dostrzegła, kiedy jej intencje zmieniły się
    na poważne i wymierzyła pierwsze podkręcone kop-
    nięcie, natychmiast z gracją odskakując.
    Kathy, teraz już zacięta, podskoczyła, ale Rachel była
    szybsza. Kolejne kopnięcie, tym razem lżejsze, trafiło
    przeciwniczkę w żołądek. Kathy zamarkowała cios lewą
    nogą, Rachel odskoczyła, ale za pózno. Noga Kathy
    trafiła ją z całej siły w ramię. Gdyby w ostatniej chwili
    odrobinę się nie usunęła, siła ciosu powaliłaby ją na
    ziemię.
    Nie był to wcale zwykły sparring, testujący szybkość,
    zwinność i wytrzymałość. Kathy nie sprawdzała jej
    Niepokonana 47
    ciosów. Była wyraznie zdeterminowana, by powalić
    Rachel na matę.
    Nie zamierzała jej na to pozwolić.
    Cały czas patrząc w oczy przeciwniczki, przewidywała
    kolejny cios ułamek sekundy wcześniej. Wymierzyła
    kopnięcie i czekała na ripostę. Kiedy nadeszła, chwyciła
    Kathy za piętę. Ta straciła równowagę i padła z łoskotem
    na podłogę, a Rachel na nią. W geście zwycięstwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl