[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wała potencjalną rywalkę. Jej podejrzenia nie były bez
podstawne; w tym tygodniu już drugi raz przyłapywała
hrabiego na okazywaniu zainteresowania tej kobiecie.
Rachel przez chwilę wytrzymała wrogie spojrzenie sig-
nory, po czym odwróciła wzrok.
I wtedy się zaczęło! Miała wrażenie, że tam, gdzie popat
rzyła, stawała się obiektem uważnej obserwacji.
%7łałowała, że zaledwie przed kilkoma minutami na scho
dach zgodziła się na plan Connora. Odniosła wtedy wraże
nie, że zastanawia się nad jego propozycją nie parę minut,
lecz kilka godzin! Teraz pomysł udawania przyjazni prze
stał jej się podobać.
Pameli Pemberton udało się w końcu ich wypatrzyć. Na
ich widok wykrzywiła twarz w złośliwym uśmieszku. Tego
było już za wiele! Rachel straciła opanowanie i zaniosła się
histerycznym śmiechem.
Connor popatrzył na nią zdumiony, po czym cicho za
klÄ…Å‚ z wyraznÄ… ulgÄ….
- Myślałem, że pani znów roni łzy. Co sprawiło, że żal
przerodził się w śmiech?
Rachel natychmiast oprzytomniała. Popatrzyła na sufit,
a pózniej na morze otaczających ją twarzy. Niektórzy zna
ni jej ludzie z pewnością przypomnieli sobie stary skandal;
inni, nowi bywalcy salonów, wyczuli na sali specyficzną at
mosferÄ™ plotki i oczekiwali sensacji.
- Nie płakałam - odpowiedziała chłodno.
- Doskonale. Nie płakała pani. Nie kłóćmy się i nie psuj
my naszych planów. - Rozejrzał się i dodał łagodnym to
nem: - Zostaliśmy zauważeni, niech więc pani nie będzie
taka smutna. Przecież chcemy, żeby zapanowała między
nami zgoda. Mamy być swobodni i naturalni, pamięta pa
ni? Czy chce pani dołączyć do rodziców?
- Nie. Jeszcze nie! Jeśli nie ma pan nic przeciwko te
mu. - Pierwsze słowa zostały wypowiedziane gwałtownie.
Skruszona Rachel dokończyła swą kwestię niemal szeptem.
Connor musiał się pochylić, by ją usłyszeć. Rachel od
chrząknęła, chcąc powiedzieć coś odpowiednio modulo
wanym tonem i okazać się interesującą rozmówczynią, gdy
wtem jej wzrok padł na ojca, który uśmiechał się do niej
szeroko.
Poczuła się ogromnie zakłopotana. Wiedziała, że jej oj
ciec uwielbia Connora. Zapewne wkrótce będzie musia-
ła wysłuchiwać peanów na jego cześć i różnych aluzji. Ta
przerażająca perspektywa sprawiła, że Rachel spytała:
- Możemy gdzieś usiąść? - Popatrzyła na niewielką niszę.
Gdyby udali siÄ™ w tamtym kierunku, nie musieliby prze
dzierać się przez tłum, jednak to miejsce również nie było
wystarczajÄ…co zaciszne.
Kiedy Connor prowadził ją w stronę niewielkiego sto
lika i foteli w pobliżu drzwi, Rachel czuła na sobie wzrok
ciekawskich i słyszała niezliczone uwagi.
Usiadła w fotelu, który podsunął jej Connor. Podzięko
wała mu skinieniem głowy. Oparł ogorzałą dłoń na porę
czy z palisandru.
- Zacznijmy od pogody - zaproponował swoim charak
terystycznym głosem.
Postronnemu obserwatorowi nic szczególnego nie rzu
ciłoby się w oczy, jednak Rachel dostrzegła rozbawienie
malujące się na twarzy Connera i wyczuła cień ironii w je
go głosie.
- Może chce pani powiedzieć, że dzisiaj było cieplej niż
wczoraj? Myśli pani, że pod koniec tygodnia będzie padać?
- Patrzył przed siebie z pozorną obojętnością. Po chwili na
jego ustach zaigrał cień uśmiechu. Connor do rzucił: - Za
nim zdołamy omówić prawdopodobieństwo nadejścia bu
rzy, dołączy do nas pani domu, która powoli zmierza w na
szÄ… stronÄ™.
- Zapewne uznaje pana za znacznie ciekawszego roz
mówcę, milordzie, bo przecież tak należy pana teraz tytu
łować.
Connor popatrzył na swoje dłonie, po czym, nie patrząc
na Rachel, powiedział:
- To nie było przyjemne. Czy przeszkadza ci to, że odzie
dziczyłem tytuł?
- Nic mi w panu nie przeszkadza, milordzie. Dlaczego
miałoby przeszkadzać? - odparła Rachel uprzejmym to
nem, akcentując jednak dobitnie jego tytuł. Nie pozwoliła
mu przecież na to, by po latach tak swobodnie i bez pytania
zwracał się do niej po imieniu.
Roześmiał się, nic sobie nie robiąc z zawoalowanej po-
kianki.
- Nie byłbym tego taki pewny. Teraz mam wyższą pozy
cję społeczną i pomyślałem, że może pani, panno Meredith,
żałować pewnych decyzji i postępków - powiedział, akcen-
tujÄ…c pannÄ™ Meredith''.
Rachel uśmiechnęła się figlarnie i powoli odwróci
ła głowę. Popatrzyła na niego niebieskimi oczami przez
gąszcz jedwabistych rzęs. Wyglądała uroczo, lecz jej
wysiłki poszły na marne, gdyż uwaga Connora była już
skupiona na czym innym. Rachel nie musiała się odwra
cać, by się zorientować, dlaczego jej rozmówca dyskret
nie spogląda w przeciwległą stronę sali. Tego wieczoru
już dwukrotnie była świadkiem, jak zakochani męż
czyzni płonącymi oczami patrzyli na swe kobiety. Po
pewnym czasie kochanka zapewne została już usatys
fakcjonowana dowodami zainteresowania z jego strony,
gdyż Connor przypomniał sobie o Rachel i o komedii,
w której grali główne role.
- Nie bądz taka spięta, Rachel... panno Meredith - po
prawił się natychmiast. - Ludzie gotowi pomyśleć, że trzy
mam tu paniÄ… na muszce.
Nie wiedzieć czemu, te słowa bardzo go rozbawiły. Ro-
ześmiał się i przeniósł wzrok na sufit, co zbiło Rachel z tro
pu. Najbardziej jednak niepokoiło ją własne zachowanie.
Zdała sobie sprawę, że podświadomie naśladuje postępo
wanie siostry i przyjaciółki, zupełnie jakby pragnęła zaini
cjować flirt z mężczyzną, który miał wszelkie powody po
temu, by nią gardzić. Nie należało się dziwić, że nie dał się
wciągnąć w pułapkę. Co gorsza, wcale nie udawał znudze
nia, by sprawić jej przykrość; po prostu znacznie bardziej
pociągała go aktualna kochanka.
W wieku dziewiętnastu lat Rachel udało się owinąć po
wszechnie szanowanego majora wokół palca. Przez kilka
miesięcy tańczył tak, jak mu zagrała... o ile miała na to
ochotę. A teraz ją ignorował! W głębi duszy liczyła na przy
wrócenie dobrych stosunków. Tymczasem jemu wcale na
tym nie zależało! Zresztą dlaczego miałoby zależeć? A jej?
Nie powinna czuć się upokorzona.
A jednak właśnie tak się czuła.
Ludzie nigdy jej nie ignorowali, a już na pewno nie zda
rzało się to mężczyznom. Mogli jej nie lubić, ale zawsze
zwracali na nią uwagę. Czuła rosnącą złość; miała ochotę
jak dziecko uciec do rodziców. Nie wolno jej jednak było
tego zrobić, jeszcze nie teraz, chociaż właśnie w tej chwili
zauważyła Pamelę Pemberton.
Gospodyni wieczoru zmierzała w ich stronę, musiała
jednak zatrzymywać się po drodze, by zamienić parę słów
z każdą z mijanych grupek. Kiedy dojdzie do nich, dołą
czÄ… do niej inni i zniknie szansa na rozmowÄ™ z Connorem
w cztery oczy. Rachel zamierzała wrócić nazajutrz wraz
z matkÄ… i siostrami do Windrush z zakupionymi kreacja
mi weselnymi, by zacząć ostateczne przygotowania do ślu-
bu June. Ojciec planował dojechać za parę dni po załatwie
niu wszystkich spraw w mieście.
Lord Devane prawdopodobnie wkrótce uda się do Irlan
[ Pobierz całość w formacie PDF ]