[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uwierzyć. - Uważasz, że to tata zabrał te listy?
- Właśnie tak, moja głupiutka siostro. Właśnie tak uważam. A jeśli się
zastanowisz, sama zrozumiesz dlaczego.
- Ale sądziłam, że... On przecież zawsze mówił, że sami powinniśmy
postanowić... - Hannah zamilkła. - Od dawna o tym wiedziałeś?
- Od pierwszego razu. - Knut przesunął dłonią po włosach i wyciągnął nogi
przed siebie. Ziewnął. - Jakoś nie chce mi się znów próbować.
- Biedna Emma - westchnęła Hannah. - Ma nadzieję, że napiszesz, i za
każdym razem, gdy przychodzi przesyłka, jest zawiedziona. Fu! %7łe też tata
może być taki niedobry!
Knut nie odpowiedział. Zamknął oczy. Czuł, że traci Emmę. Ojciec sprawi,
że będzie tak, jak on chce.
- A co zrobił z listami? Przeczytał je?
- Spalił w kominku - odparł obojętnym tonem. Nie chciał jej mówić o kłótni
między ojcem a matką z tego powodu. Niech to pozostanie ich tajemnicą. - Nie,
raczej ich nie czytał.
- Ale on wie, że ty o tym wiesz?
- Możliwe. W każdym razie uważa, że miał do tego prawo. Ja nic stąd nie
mogę zrobić.
- Zamierzasz wrócić do domu? - spytała Hannah, obawiając się odpowiedzi.
Wolała mieć brata przy sobie jeszcze przez ten rok.
- Nie, nie wracam. Chcę się uczyć u Monstrupa i w posiadłości. Poza tym
mamy tu swobodę. W Rudningen rządzi ojciec, sama wiesz.
- Mógłbyś kiedyś zamieszkać w Sorholm?
- Nie wiem - odparł Knut, patrząc w sufit w zamyśleniu. - Tęsknię za pracą
na ziemi i przy drewnie, tęsknię za górami i jeziorami... Tak, raczej wrócę. Ale
zdecyduję sam. I na pewno będę grał na skrzypkach!
Rozdział jedenasty
Trzy dni pózniej był dzień targowy. Hannah gotowała się do wyjścia. Birgit
siedziała na sofie i wyglądała, jakby zmagała się z najgorszymi na świecie
wyrzutami sumienia. Cały czas wodziła wzrokiem za bratanicą. Na szczęście
okazała rozsądek i włożyła starszą suknię, musiała wszak liczyć się z tym, że
na targowisku może się zabrudzić. Mimo to jasna suknia dobrze na niej
wyglądała.
- Ciociu, bądz spokojna. - Hannah zarzuciła lekki szal na ramiona i
sprawdziła, czy ozdoby we włosach są na miejscu.
Dziś nie wkładała kapelusza, upięte włosy przybrała jedynie jedwabną
wstążką i perełkami. Dzień był słoneczny i ciepły, więc czuła się z tym dobrze.
- Idzie ze mną Gitte, a ona zna teren. Jeśli miałabym się zgubić wśród
niedobrych przekupek czy groznych wozniców, ona mnie będzie pilnować.
Służąca stłumiła chichot i wpatrzyła się w podłogę, zmieszana swawolną
odpowiedzią panienki.
- Och, Hannah - westchnęła Birgit. - Jakżebym wolała pójść z tobą...
- Absolutnie nie powinnaś - odparła dziewczyna lekkim tonem. - Na pewno
nie masz ochoty spacerować między wołowymi tuszami, słoniną czy masłem,
sama przyznaj. Poza tym byłaś na Amagertorv więcej razy niż ja.
- Ale...
- Nie marudz, ciociu! O wiele lepiej ci będzie w zacisznym mieszkaniu. Czy
nie mamy dziś wieczorem jeść poza domem?
Birgit pokiwała głową, zrezygnowana, a zarazem rozbawiona żartobliwym
tonem bratanicy. Młodzi tak beztrosko podchodzili do wielu spraw. Choć
musiała przyznać, że korzystniej było nie doszukiwać się we wszystkim
powodów do zmartwień.
- Obiecaj tylko, że będziesz ostrożna.
- Oczywiście, ciociu. - Hannah ucałowała ją w czoło. - Przecież idziemy na
zwykle zakupy na targ. Zanim się zorientujesz, będziemy z powrotem.
Wykorzystaj czas na odpoczynek! - Nie czekając na odpowiedz, skierowała się
w stronę drzwi.
Gitte dygnęła i ruszyła za nią. Norweskie rodzeństwo z miejsca wniosło
życie do tego domu, pomyślała. I nie byli tak wyniośli i pogardliwi jak inni
młodzi z wyższych klas, których znała. Tak, mogła się nawet odważyć zaśmiać
z uwag panienki Hannah!
- Masz listę? - spytała Hannah, gdy usiadły w powozie. Służąca była
odpowiedzialna za zakupy, ona jechała tylko się porozglądać.
- Tak, panienko. - Gitte na wszelki wypadek sprawdziła, lecz lista była na
miejscu. - Czy panienka sama chce wybierać produkty, czy...
- Zobaczymy. Ty masz pewnie stałe handlarki, u których kupujesz?
- Tak.
- I pewnie lepiej ode mnie wiesz, co jest dobrej jakości. - Hannah
uśmiechnęła się. - Ja tylko jestem ciekawa.
Gitte nie mogła pojąć, co może być ciekawego w zwyczajnym targowisku,
ale zachowała to dla siebie. Panienka Hannah wiedziała, czego chce. To cecha
jej rodziny.
- Od czego zwykle zaczynasz?
- Najpierw kupuję mięso i jajka - odpowiedziała służąca. Musiała nieco
podnieść głos, by przebić się przez hałas wywołany przed dwa psy walczące na
ulicy. Warczały i szczekały, nie zwracając uwagi na przejeżdżające powozy. -
Staram się kupić najlepszy drób, zanim przyjdą inne służące. Warzyw i mleka
zawsze wystarczy.
Hannah przypomniała sobie zasadę obowiązującą u państwa Low: zawsze
najpierw mięso, następnie jajka, a potem wszystko inne. Widać w Kopenhadze
było tak samo.
- Lecz to znaczy, że musimy jechać na... jak się nazywa ten inny targ?
- Tak, jajka i drób kupujemy na Gammeltorv. Pomyślałam jednak, że
możemy tam pojechać pózniej, gdy panienka zobaczy już Amagertorv.
- Ależ nie! - Hannah pokręciła głową. - Załatwimy wszystko w tej
kolejności, co zwykle. Czyż nie powiedziałaś, że zaczynasz od kupowania
najlepszego mięsa? Nie chcę, byśmy mieli gorsze, tylko dlatego, że
przyjechałam. - Uśmiechnęła się rozbawiona zakłopotaniem służącej. - Poza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]