[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przeszkadzało kopanie Paige...
- Dobrze mi, jak jest...
- No cóż, jeśli tak sądzisz. - Pochyliła się, podniosła siekierę i podała mu
ją ostrożnie. - Pomyślałam, że może powinniśmy porozmawiać.
- A czy coś nie jest w porządku? Może dziecko? - Czy była to gra jego
wyobraźni, czy dzisiaj wyglądała trochę bardziej blado niż zwykle?
- Dziecko czuje się dobrze i ja też. - Uśmiechnęła się do niego
uspokajająco.
- A może coś nie tak z chłopakami? Czy Jason był niegrzeczny?
- Nie. To nie ma nic wspólnego z dziećmi. - Jej ton złagodniał, choć oczy
patrzyły na niego bystro. - Jesteś pewien, że nic ci nie jest? Wyglądasz
nieswojo. Może chcesz, żebym wymasowała ci kark?
Stłumił jęk na samą myśl ojej rękach na swoim ciele. Nie powinien
ryzykować, ale nie miał siły, by odmówić, i pokusa wzięła górę.
- No, to może chodźmy do domu.
- Nie mam zamiaru odciągać cię od roboty. Myślałam, że jesteś zajęty. -
Głos jej zabrzmiał mniej pewnie, gdy obrzuciła spojrzeniem całe stosy
porąbanego drewna, ułożone pod trzema ścianami szopy. Nie trzeba było być
wybitnym detektywem, by się zorientować, że narąbał drzewa na co naj-
mniej trzy ciężkie zimy z okładem.
Nie chciał, by zastanawiała się zbyt długo, dlaczego chciał zostać
drwalem-rekordzistą. Delikatnym gestem popchnął ją ku drzwiom.
W domu poszli do jego biura. Wydawało się, że to jedyne miejsce, gdzie
nikt im nie przeszkodzi. Abby wskazała mu krzesło.
- Usiądź, bo nie dosięgnę twoich ramion.
- Nie musisz mnie masować.
- Ależ tak, muszę. Oddałeś mi swoje łóżko i teraz za to płacisz. Wszystko,
co mogę zrobić, to pomóc ci rozluźnić napięte mięśnie. Poza tym lubię mieć
czymś zajęte ręce, kiedy mówię. To jest mniej krępujące.
Być może dla niej. Zacisnął zęby i zdecydował, że potraktuje masaż jako
karę za to, że nie potrafił utrzymać na wodzy swych pragnień i fantazji.
- Wcale nie jestem zaskoczona, że nie mogłeś przerąbać tamtej kłody.
Muskuły na plecach masz straszliwie napięte. Jedna z moich zastępczych
matek mówiła, że należy zawsze wsłuchiwać się w swoje ciało.
- Ile miałaś zastępczych matek?
- Dwanaście.
- Dlaczego aż tyle? - Zdumiał się.
- Warunki się zmieniały. Czasem w rodzinie było zbyt wiele dzieci. Jedni
ludzie postanowili porzucić system rodzin zastępczych i adoptować
bliźnięta. Drudzy przeprowadzili się do innego stanu, gdzie mąż dostał
lepszą posadę. Niekiedy ktoś odkrywał, że jest w stanie dać sobie radę tylko
z własnymi dziećmi. - Zamilkła na chwilę. - Muszę przyznać, że mając
kilkanaście lat, bardzo przeżywałam te zmiany.
- To musiało być trudne.
Miarowe ruchy jej dłoni stały się trochę wolniejsze.
- Nie jest tak źle, jeśli na nikogo nie liczysz. Stajesz się elastyczny.
- I masz zawsze spakowaną walizkę?
- Czasami to tak wyglądało.
Roześmiała się, ale Devlin wyczuł napięcie w jej głosie. Dłonie zwinęły
mu się w pięści. Miał ochotę komuś przyłożyć. Ale kogo mógłby rąbnąć?
System? Jej zmarłych rodziców? Zastępczych rodziców, których dobre
[ Pobierz całość w formacie PDF ]