logo
 Pokrewne Indeks006. Brown Sandra Ucieczka do edenu (inny tytuł Zwyciężyć mimo wszystko)Heath Sandra Falszywe pocalunkiLiu M. Marjorie Maxine Kiss 03 Dziki płomieńJames P. Hogan The Multiplex Man (BAEN)Arkadij Strugacki i Borys Strugacki Sprawa zabójstwaSykat Joanna Wszystko dla CiebieWilliams Walter Jon Stacja aniośÂ‚ówHarris Charlaine Harper 3 Lodowaty gróbTremayne Avril MiśÂ‚osny kontraktCharles Perrault Contes
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • boatlife.htw.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    moglibyśmy zrobić przed twoim odlotem, to się pokłócić.
    Rozumiem też, że nie możesz śnić o mnie na jawie, kiedy
    lecisz na patrol, a zwłaszcza wtedy, gdy pod tobą palą się lasy.
    Ale nie rozumiem, dlaczego twoje surowe zasady mają
    doprowadzać do sytuacji, w której traktujesz mnie jak
    powietrze. Czy ty tego nie pojmujesz?
    Simon wyglądał tak, jakby wyczerpał mu się zapas słów.
    - Sama już nie wiem, co rozumiem - oznajmiła z rozpaczą
    Shea. - Nie rozumiem nawet samej siebie. Muszę iść, bo
    inaczej się spóznię.
    Kiedy wybiegła z kuchni, stanął w progu, patrząc, jak
    podnosi torbę i przechodzi przez pokój. W drzwiach
    mieszkania, jakby przez moment się zawahała, zaraz jednak
    odrzuciła głowę i wyszła.
    Mógł ją zatrzymać. Mógł objąć ją ramionami i zacałować
    na śmierć. Ale na co by się to zdało? Była głucha na wszystko,
    co mówił.
    Następnego popołudnia Sally przywołała Simona z
    nabrzeża, gdzie wylegiwał się w słońcu po długiej kąpieli w
    jeziorze.
    - Dzwonią z bazy helikopterów. Ktoś chce z tobą mówić
    - powiedziała, kiedy szedł ścieżką.
    Nagle pomyliły mu się kroki. Zastanawiając się, czy
    kiedykolwiek nauczy się nie bać takich telefonów i czy bardzo
    to po nim widać, wszedł do domu i podniósł słuchawkę.
    - Halo - powiedział.
    - Mówi Bill Dugan. Poczekaj chwilę, Simon. Aączę cię z
    Sheą.
    Głos, który usłyszał po chwili, brzmiał nienaturalnie i był
    bardzo odległy.
    - Simon? Słuchaj, będę w Halifax, bo muszę tam odwiezć
    małego chłopca do szpitala. Moglibyśmy zjeść razem szybką
    kolację, jeśli cię to oczywiście interesuje. Przez kilka
    najbliższych dni na pewno nie wyrwę się do domu.
    - Gdzie i kiedy? - zapytał, pojmując od razu, że Shea
    szuka zgody.
    Wymieniła nazwę restauracji w pobliżu szpitala.
    - Może o piątej? Będę musiała wracać przed zmrokiem.
    Simon ustalił z Jimem, że następnego dnia pojadą razem na
    miejsce pożaru, żeby pomóc w walce z żywiołem, ale z
    jakiegoś powodu nie chciał o tym mówić Shei.
    - W porządku. Bezpiecznego lotu.
    Odłożył słuchawkę i zwierzył się Sally ze swoich planów.
    Sally oczywiście się ucieszyła. Taką już miała naturę - chciała,
    żeby inni byli tak samo szczęśliwi jak ona.
    - Możesz wziąć samochód, bo Jim ma teraz ciężarówkę
    - oświadczyła z entuzjazmem. - Co prawda grat nie jest do
    końca sprawny, ale niech mnie kule biją, jeśli pamiętam, co
    należało naprawić.
    Podziękował i ubrał się w rekordowym czasie. Bez
    problemu uruchomiony samochód, wytelepał się z podjazdu,
    jak zawsze wlokąc za sobą spaliny. Ale już na szosie oklapł.
    Simon zorientował się szybko, że naprawy wymaga tłumik.
    Mając nadzieję, że mimo wszystko jakoś dociągnie do
    Halifax, ruszył wolno w stronę miasta. Miał przed sobą
    jeszcze około dwudziestu minut drogi, gdy samochód zaczął
    uparcie przechylać się na jedną stronę. Okazało się, że w
    przednim kole siadła opona. Klnąc na czym świat stoi, Simon
    wyciągnął z zakurzonego bagażnika zapasowe koło i
    podnośnik, patrząc z wściekłością na swoje spodnie, które
    momentalnie przestały być białe. Podniósł samochód,
    dzwignął leżące na ziemi zapasowe koło, gdy nagle się
    zorientował, że było ono również przebite. Dziesięć minut
    zajęło mu oznakowanie samochodu, dalsze dziesięć dojazd
    autostopem do najbliższego warsztatu naprawczego i kolejne
    dwadzieścia oczekiwanie na jego właściciela, którym okazał
    się dobroduszny człowiek imieniem Jethro. Na pytanie o
    telefon, odpowiedział, że telefon co prawda jest, ale się
    popsuł.
    - Panie, ich obchodzi tylko to, żeby płacić podatki - rzekł,
    spluwając precyzyjnie do kanału. - Może się i trochę grzebię
    przy papierkach, ale czy te urzędasy to zrozumieją? Panie...
    Nic ich nie obchodzi. Dawaj forsę i wynocha. W tym kraju
    nigdy nie będzie dobrze, bo ci, co rządzą, nie mają za grosz
    poczucia humoru.
    Marząc o tym, żeby móc zadzwonić do restauracji, Simon
    niecierpliwie czekał, aż Jethro naprawi oponę. Na szczęście na
    tej robocie znał się lepiej, niż na płaceniu rachunków.
    Podwiózł Simona do pozostawionego samochodu,
    błyskawicznie wymienił koło, zainkasował pieniądze i
    przyjaznie szczerząc zęby odjechał.
    Spózniony już o ponad godzinę, Simon rwał do miasta jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl