[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie za leż nie od tego, że było jej przy kro, jak ni g dy.
Po sta no wi ła, że nie bę dzie dzwo nić, tyl ko wy śle mu mejl.
Zna la złam two ją no tat kę, Scott.
W so bo tę mu szę się za jąć mo imi sio strze ni ca mi, Ma eve i Mol ly. Je stem wol na
w nie dzie lę. Co ty na to?
Kate
Krót ko i kon kret nie. Trzy go dzi ny póz niej przy szła od po wiedz.
Nie ma spra wy .
Kate wes tchnę ła.
Do brze.
Czy aby na pew no?
Ja sne. Prze cież w te całe wa len tyn ki cho dzi tyl ko o to, by wy dać kupę pie nię dzy
na ni ko mu nie po trzeb ne bu kie ty róż i wy staw ne ko la cje. To naj gor szy z moż li wych
dni na to, by spo tkać się z chło pa kiem, z któ rym łą czy cię je dy nie seks.
Wa len tyn ki? Też mi coś!
Po szła do kuch ni i jesz cze raz spoj rza ła na ka len darz. Czter na sty lu te go. Ten
dzień za zna czo no du żym czer wo nym ser cem. Ku swe mu prze ra że niu Kate stwier -
dzi ła, że jej oczy wy peł ni ły się łza mi.
Przez cały pią tek Kate pra co wa ła. Po pra cy po szła z dziew czy na mi na drin ka
i kie dy po ło ży ła się spać, była tak zmę czo na, że nie mia ła siły przej mo wać się wa -
len tyn ka mi. Jed nak w so bo tę rano de pre sja znów ją do pa dła. Czy to moż li we, żeby
przez jed no przy ję cie stra ci ła reszt ki zdro we go roz sąd ku? Męż czy zna, któ ry jest
tyl ko ko chan kiem, nie musi ce le bro wać dnia za ko cha nych. Pięt na sty lu te go jest
znacz nie lep szym dniem na spo tka nie z fa ce tem, któ ry po sek sie wy cho dzi od cie bie
z domu i zo sta wia ci no tat kę na sto le.
Krót ką i zwię złą.
Tak jak ich zna jo mość, słu żą ca kon kret ne mu ce lo wi.
Kate wsta ła i po sta no wi ła na dzień do bry po sprzą tać miesz ka nie. I to nie dla te go,
że chcia ła za po mnieć o Scot cie, ale po pro stu dla te go, że jej miesz ka nie tego wy ma -
ga ło. Za bra ła się do tego z ener gią, któ rej wy star czy ło na ja kieś pięt na ście mi nut.
Wte dy bo wiem na pły nę ło pierw sze wspo mnie nie. Po le ro wa ła wła śnie stół, kie dy
przy po mnia ła so bie ich pierw szą noc. Och&
To wspo mnie nie jak by prze rwa ło tamę. Ko lej ne na pły nę ły jej do gło wy, nie po zwa -
la jąc sku pić się na tym, co ro bi ła. Trze pa nie po du szek przy po mnia ło jej, jak zrzu cił
je na pod ło gę i po sa dził ją na so bie, my cie ła zien ki, jak ko cha li się pod prysz ni cem,
a my cie lo dów ki to jak do niej pod szedł i ob jął ją od tyłu. O sy pial ni już nie wspo mi -
na jąc. Tu wspo mnie nia były naj żyw sze i jed no cze śnie naj bo le śniej sze.
Okej, ko niec tego sprzą ta nia.
Po szła do pral ni, żeby na sta wić pra nie, i tu ude rzy ło ją ko lej ne wspo mnie nie. No
nie! Ko cha ła się ze Scot tem we wszyst kich po miesz cze niach tego miesz ka nia! Kto
nor mal ny ko cha się w pral ni? Sie dząc na pral ce, któ ra wła śnie od wi ro wu je pra nie?
Musi na tych miast wyjść z tego miesz ka nia, a może na wet je sprze dać.
Wzię ła prysz nic, ubra ła się w ko lo ro we ciusz ki w sty lu nie-po trze bję-żad nych-an -
ty de pre san tów i wy bie gła z bu dyn ku. Prze szła przez uli cę i skie ro wa ła się do por tu.
Ao dzie to to, cze go jej te raz po trze ba. Ozna cza ły wol ność. Przy go dę. Moż li wo ści.
Uko ją jej ner wy i po pra wią na strój.
Pew ne go dnia wy naj mie in struk to ra i na uczy się& Na uczy&
No nie!
Na każ dej ło dzi wi dzia ła mło de go Scot ta, któ ry uczy lu dzi że glo wa nia. Uczą ce go
że glo wa nia ją.
Za wró ci ła na pię cie i ru szy ła w stro nę ka wiar ni.
Dean, któ ry ro bił tam kawę, spoj rzał na nią z nie po ko jem.
Wszyst ko w po rząd ku, Kate?
Tak, tak za pew ni ła go. Po trze bu ję tyl ko do brej kawy, Dean.
Na praw dę? Bo wy glą dasz ja koś dziw nie.
Uśmiech nę ła w nie co wy mu szo ny spo sób.
Nic mi nie jest. Zrób mi po pro stu kawę.
Co ozna cza ło: za mknij się i zrób mi tę cho ler ną kawę.
Kie dy usia dła przy jed nym ze sto li ków, Dean wciąż rzu cał jej za tro ska ne spoj rze -
nia. Zu peł nie jak by mia ła na czo le na pi sa ne Strzeż się ko bie ty, któ ra stra ci ła ro -
zum . Do pi ła po spiesz nie kawę i wró ci ła do miesz ka nia. Musi jak naj szyb ciej spraw -
dzić zna cze nie sło wa ża ło sny . Tyl ko po to, żeby się prze ko nać, że jej to nie do ty -
czy.
%7ła ło sny: wzbu dza ją cy żal, szcze gól nie po przez smu tek, sła bość, po dat ność na
zra nie nie .
%7łeby ująć to in ny mi sło wa mi: Kate Cle ary sa mot na w dzień Zwię te go Wa len te -
go. Dean, któ ry za zwy czaj ni czym się nie przej mo wał, od razu się zo rien to wał, że
coś z nią nie tak. A ona nie po trze bo wa ła słow ni ka, żeby wie dzieć, co jej do le ga.
Ja kie to& ża ło sne.
Mo gła pod dać w wąt pli wość tę część de fi ni cji, któ ra mó wi ła o smut ku. Nie czu ła
się smut na. Była sfru stro wa na z po wo du tego, że po zba wio no ją sek su! A to coś
zgo ła in ne go. Nie, żeby była ja kąś nim fo man ką, ale kie dy nie spę dza ła nocy ze Scot -
tem, cze goś jej bra ko wa ło. A może jed nak była nim fo man ką?
Nim fo man ka ko bie ta cier pią ca na cho ro bli wie pod wyż szo ny stan po bu dze nia
ero tycz ne go, po wo du ją cy nad mier ną ak tyw ność sek su al ną .
No cóż, może rze czy wi ście w ja kimś stop niu speł nia tę de fi ni cję. W jej wie ku! To
ta kie& smut ne.
A więc jed nak jest ża ło sna.
Wy szła na ta ras je dy ne miej sce, w któ rym nie ko cha ła się ze Scot tem. I to tyl ko
dla te go, że Scott nie był eks hi bi cjo ni stą. Ona też nie na le ża ła do osób, któ re lu bią
po ka zy wać się pu blicz nie w tak in tym nych sy tu acjach, ale gdy by coś się tu taj wy da -
rzy ło, wca le by nie pro te sto wa ła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]