[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jutro niedziela. Czy masz w czym pójść do internatu, moje dziecko? W
tych miękkich pantoflach? Dobrze. Ulice suche, nie zmarzniesz. Nic w tej
chwili nie wymyślimy innego. A panią wozną przeproś. Tak nie wolno
odzywać się do człowieka pracy!
I pani dyrektor pożegnana chóralnym do widzenia" odeszła po schodach
na piętro.
Grażyna parsknęła śmiechem na widok obuwia" Haliny i spojrzała
triumfująco na swoje oliwkowe, zielone, zamszowe pantofelki. Były takie
samiuteńkie jak te Haliny, których właśnie nie było.
Czego ty się śmiejesz? Cieszysz się z jej nieszczęścia? Zawsze się na
nią wściekałaś, że odmałpowane zgromiła nagle Grażynę Danusia.
Adwokatem będziesz w tej sprawie? Kto cię prosił? odgryzła się
nieoczekiwanie Halina i wzięła Grażynę pod rękę, mówiąc przez ramię
pozostałym dziewczętom: To się dopiero okaże, która jest złodziejką!
Jak śmiesz! Posądzasz nas? Taka jesteś koleżanka? obruszyły się do
żywego urażone dziewczynki.
Zawrzało w internacie tej soboty. Wieczne aż po grób" przyjaznie
rozpływały się w ogólnej kłótni. Dziewczęta boczyły się na siebie.
Popłakiwały cichutko w poduszkę. Każda była nieszczęśłiwsza od drugiej.
Przez pantofelki Haliny narobiło się tyle pretensji i tyle niepotrzebnych
słów padło między nimi, że w końcu każda czuła się podle i w głębi serca
żałowała, że nie umiała inaczej reagować wobec koleżanek. Halina
popłakiwała, nosiła stare zwyczajne półbuty na wytartych obcasach i
groziła milicją nawet tym z internatu, którzy nie mieli pojęcia, o jakie to
buty poszło.
A do Hanki mieli pretensję wszyscy z dziewiątej klasy.
Ty jesteś przewodniczącą naszego samorządu, to załatw prędko tę
sprawę kradzieży. Miało być w planie pracy rozwiązywanie konfliktów
na terenie klasy", to rozwiązuj.
Na apelu pani dyrektor powiedziała, że buty muszą się znalezć i żeby ten,
kto je ukradł albo złośliwie schował, zgłosił się sam. Miał to zrobić w
ciągu dziesięciu dni. Mijały one prędko i zwyczajnie
34
w ukropie pierwszomajowych przygotowań. Daremnie liczono na
dobrowolne przyznanie się kogoś do winy.
A Hanka martwiła się gorzej od wszystkich, bo wydawało się jej, że
właśnie ona jest za wszystko odpowiedzialna. Także za to puste miejsce
Marysi Wróbel z ich klasy.
Marysię Wróbel podejrzewano już dwa razy o kradzież, a teraz, od czasu
zaginięcia butów, przestała przychodzić do szkoły. W klasie szły na ten
temat różne, coraz straszniejsze ploty.
Rewizja u niej była leciała wiadomość od Józka ze Skrzynek z
klasy dziewiątej C.
No i co? dopytywali się niecierpliwie chłopcy.
Koniec. Klapa wyrokował Józek z miną wtajemniczonego.
Znalezli u nich dolary, bracie! Stary Wróbel siedzi. Koniec świata, bracie!
Bo oni mają rodzinę w Kanadzie. Maryśka opowiadała, to żadna
nowina. To nie jest żadna tajemnica! wykrzykiwał Staszek.
Ale pech wzdychał Bronek. Ty wiesz, brachu, ile to forsy? A
taka była cichutka, kto by to pomyślał.
A może do niej napiszemy? wtrąciła nieśmiało Hanka. Co ona
ma z tym wspólnego. Może trzeba jej pomóc? Czego tak na mnie
patrzycie?
Pokazywali chłopcy Hance palcem na czoło i wykrzykiwali:
W pałkę się stuknij! Oszalałaś? Do takiej wsypy się chcesz mieszać?
Ty wiesz, czym to pachnie?
Hanka umilkła na taki argument, ale nie mogła znalezć spokoju, tylko
myślała o sposobie rozwiązania konfliktu na terenie klasy". Któregoś
dnia rozeszła się po korytarzu nowina, że właśnie przed kancelarią
widzieli matkę Marysi ze Skrzynek. Pobiegła Hanka co tchu, żeby spotkać
Wróblową.
-- Dzień dobry... Proszę pani... Ja chciałam... Co robi Marysia, proszę
pani?
Kobieta odpowiedziała spokojnie.
Ty z klasy dziewiątej? Marysia jest chora. Zaświadczenie niosę,
lekarskie.
Otarła oczy kolorową chusteczką i weszła zaproszona przez kogoś do
kancelarii.
35
Ty wiesz? szukała Hanka zrozumienia u Danusi. Rozmawiałam z
matką Marysi. To jest straszne...
Co jest straszne? poważnie spytała Danusia. Złodziej musi być
ukarany, to przecież jasne.
Złodziej? Hanka podpierała twarz na obu rękach w cichej,
wieczornej pogawędce przy oknie z pelargonią, w pokoju pełnym
rozgwaru zajętych wiecznie rozmowami pozostałych dziewcząt. A ty
myślisz, że to Marysia? Przecież milicja podobno nie znalazła u niej tych
butów Haliny?
Nie ona? To w porządku. Wróci do szkoły i po zmartwieniu. A jeżeli
ona? Ty nie wiesz, jak taki złodziej może zapaskudzić człowiekowi życie.
U nas, w Domu Dziecka, to najbardziej nienawidziło się złodzieja. Jak
jeden chłopak ukradł higienistce zegarek z nocnej szafki w jej pokoju, to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]