logo
 Pokrewne IndeksDon DeLillo SpadającJax Garren TotU 1 How Beauty Met the BeastFliers of Antares Kenneth BulmerCourths Mahler Jadwiga Moja kochana dziewczyna046. Moreland Peggy Jedna dla pić™ciuJulio Cortazar RayuelaJeff Lindsay Dexter 2 Dearly Devoted DexterWells Angela Romans po DuśÂ„skuBoris Vian Piana zśÂ‚udześÂ„Cierpienia mśÂ‚odego Wertera J.W.Goethe
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alpsbierun.opx.pl



  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    Peppone zajał miejsce naprzeciw niego.
    To była historyczna partia scopy, ale w końcu Peppone musiał
    wyciagnać piÄ™ciotysiÄ™czny banknot i odejœ ć z niczym.
    Wieczorem odbyło się zebranie sztabu głównego w Domu Ludo-
    wym. Peppone przedstawił sprawę z należna powaga i zakończył:
    - Ten nicpoń nie należy do żadnej partii, ale zdecydowanie jest
    przeciwko nam. Musimy skończyć tę historię bez rozgłosu, bo
    inaczej zrobi się z tego draka. W jaki sposób możemy to załatwić?
    - Z pewnoœ cia nie za pomoca scopy - mruknaÅ‚ Chudy.
    - Biolchi w scopę pożre każdego żywcem. Spróbujmy pertrak-
    tować, proponujac dziesięć tysięcy lirów zamiast pięciu.
    ByÅ‚o już póœ no, ale i tak poszli zapukać do drzwi Biolchiego
    .
    Był jeszcze na nogach i wygladało na to, że nie zamierza wcale
    iœ ć do łóżka. MusiaÅ‚a mu siÄ™ przytrafić jakaœ bieda.
    - Biolchi - powiedział spokojnie Peppone - interes to interes.
    Dlaczego nie mielibyœ my siÄ™ dogadać co do ceny?
    Biolchi zrezygnowany rozłożył ręce.
    - Za póœ no. Dopiero co wyszedÅ‚ ode mnie Spiletti; wygraÅ‚
    piÄ™tnaœ cie tysiÄ™cy i zobowiazanie Pioruna.
    Peppone podskoczył.
    - Biolchi, jesteœ Å‚ajdakiem: umowa z Piorunem miaÅ‚a zostać
    między nim a toba.
    - No właSnie - odparł zaczepnie Biolchi. - Miało to zostać
    między nami dwoma, a pierwszym, który złamał umowę, był
    wÅ‚aœ nie Piorun, bo wmieszaÅ‚ w to ciebie. Tak wiÄ™c ja jestem
    w porzadku, jeœ li wciagnaÅ‚em w to kogoœ z mojej strony. Ale
    przegrałem ten papier i Spiletti zobowiazał się, że nie rozgłosi
    publicznie całej sprawy, a do siódmego czerwca musi dać rewanż
    Piorunowi.
    Szkoda gadać! Dokument był w rękach szefa klerykałów.
    Można sobie wyobrazić, jaki użytek zrobi z tego przeklęty Spiletti.
    97
    Wrócili razem do siebie, gdzie czekał niespokojny Piorun.
    - Nie ma co dyskutować! - zawołał Peppone. - Trzeba temu
    zapobiec. Jutro rano ogłosimy komunikat o wyrzuceniu Pioruna.
    Piorun spojrzał na Peppona, jakby tu chodziło o jakieS
    niezwykłe zjawisko.
    - Szefie, jak powiedziałeS? - wybełkotał.
    - Powiedziałem, że od tej chwili jesteS wydalony z partii za
    niegodne postępowanie. I twoje wydalenie zostanie antydatowane
    na trzy miesiace wstecz.
    Peppone i cała banda gotowi byli stawić czoło kataklizmowi,
    jaki mógłby wyniknać z nieuchronnego napadu szału Pioruna.
    Tymczasem nic takiego się nie stało; Piorun pobladł i wzruszył
    ramionami.
    - Masz rację, szefie - westchnał głosem, który zdawał się nie
    należeć do niego. - Dobrze robisz, że wyrzucasz mnie jak psa.
    Wyciagnał z portfela legitymację partyjna i delikatnie położył
    na biurku.
    - Nie wyrzucamy cię jak psa! - zawołał Peppone. - Udajemy,
    że cię wyrzucamy, żeby zadać cios klerykałom. Po wyborach
    złożysz porzadna samokrytykę i przyjmiemy cię z powrotem.
    - Moja samokrytykę złożę od razu; potwór jestem - powiedział
    smutno Piorun. -1 jeżeli teraz jestem potworem, to po wyborach
    też nim będę. Tak więc nie ma co się łudzić, że się zmienię.
    Piorun poszedł sobie, ale zanim Peppone i jego wspólnicy mogli
    zaczać mówić, musiał minać jakiS czas, bo odwrót biednego po-
    tworzyska był po prostu rozdzierajacy.
    - Przygotujemy teraz komunikat - powiedział Chudy. - Ale
    nie będziemy się z nim wychylać. Kto wie, może Spiletti dotrzyma
    słowa?
    - Nie znasz tego typa! - odpowiedział Peppone. - Ale zróbmy,
    jak mówisz.
    Następnego dnia nie wydarzyło się nic szczególnego i wyda-
    wało się, że również podczas następnych dwudziestu czterech
    godzin wszystko powinno pozostać bez zmian, aż tu nagle nad
    wieczorem przyleciała do Domu Ludowego żona Pioruna.
    98
    Była niesamowicie wzburzona.
    - On zwariował! - wyjęczała. - Od czterdziestu oSmiu godzin nic
    nie je. Cały czas leży w łóżku. Nie odzywa się. Na nikogo nie patrzy.
    Peppone poszedł zbadać to niepokojace zjawisko i kiedy zna-
    lazł się przed łóżkiem, na którym leżał Piorun, stanał w obliczu
    niemego i nieporuszonego cielska.
    PotrzasnaÅ‚ nim delikatnie, prosiÅ‚, zwymyœ laÅ‚, ale nie zdoÅ‚aÅ‚ wy
    -
    dobyć z niego ani słowa. Nie zdołał skłonić go do tego, by choć
    przez chwilę porzucił swoja postawę doskonałej obojętnoSci wo-
    bec spraw tego Swiata.
    Wreszcie po jakimœ czasie Peppone straciÅ‚ cierpliwoœ ć.
    - Jeżeli zwariowaÅ‚eœ , to jutro wezwÄ™ pielÄ™gniarzy z domu wa
    -
    riatów i już oni się toba zajma!
    Piorun opuœ ciÅ‚ powoli prawe ramiÄ™ i wyciagnaÅ‚ coœ ze szpary
    miÄ™dzy łóżkiem a œ ciana.
    Potem spojrzał na Peppona, a jego oczy mówiły: "Jeżeli przyjda
    ci z domu wariatów, już ja ich przyjmę jak należy."
    Ponieważ Piorun œ ciskaÅ‚ teraz w rÄ™ku siekierÄ™, Peppone dosko
    -
    nale pojał sens niemej wypowiedzi.
    Odesłał wszystkich i kiedy zostali sami, zapytał:
    - Nie możesz powiedzieć mnie, tylko mnie, dlaczego tak się
    zachowujesz?
    Piorun pokręcił głowa. Odłożył jednak na dół siekierę, otworzył
    szufladę w szafce nocnej, wyciagnał z niej notes i ołówek i zaczał
    z trudem pisać.
    Potem podał kartkę Pepponowi.
    Nie mogÄ™ mówić, ponieważ zÅ‚ożyÅ‚em œ lubowanie Madonnie, że
    dopóki nie odzyskam mego papieru, nie będę mówił, nie będę jadł,
    nie będę pił, nie ruszę się ani nawet nie pójdę za potrzeba.
    Pozdrowienia - Cabazza Antenore
    Peppone przeczytał, włożył kartkę do kieszeni, a potem zawołał
    żonę i córki Pioruna.
    - Nikomu nie wolno wchodzić do tego pokoju, jeżeli on nie
    zawoła - to rozkaz. Zostawić go w spokoju - to rozkaz. To nic
    99
    poważnego, zwyczajny atak psychoanalizy. To pewien rodzaj mo-
    ralnej grypy, wymagajacej jedynie diety i odpoczynku.
    Peppone odwiedził Pioruna następnego wieczoru.
    - Tak jak wczoraj i przedwczoraj - powiedziała do niego żona
    Pioruna.
    - Dobrze - odrzekł Peppone. - Wszystko prawidłowo.
    To samo powtórzyło się wieczorem czwartego dnia. A wtedy
    Peppone, po wyjœ ciu od Pioruna, skierowaÅ‚ siÄ™ prosto na plebaniÄ™.
    Don Camillo siedział przy biurku i czytał duża, odręcznie napi-
    sana kartkÄ™.
    - Proszę księdza - powiedział Peppone - zna ksiadz tę historyjkę
    o pewnym kretynie, który przegrał w scopę swój głos, a potem...
    - Nie wysilaj się, wiem - przerwał mu don Camillo. - Czytam
    wÅ‚aœ nie z tej kartki! Wyglada na to, że ktoœ chce zrobić z tego
    manifest.
    - Aha, a więc to jak zwykle ten łajdak Spiletti, który dał słowo
    honoru, że do siódmego czerwca nie ujawni tego publicznie i da
    ofierze okazję rewanżu.
    - Nic mi o tym nie wiadomo. Wiem natomiast, że manifest
    będzie interesujacy zwłaszcza z powodu fotokopii pewnego
    odręcznego dokumentu, wystawionego przez głównego uczestni-
    ka tej sprawy.
    Peppone wyciagnał z kieszeni karteczkę wyrwana z notesu.
    - O, tu, proszę księdza, powinien ksiadz opublikować również
    kopię i tego odręcznie napisanego dokumentu, który główny boha-
    ter wystawił mnie. Przez to historia będzie pełniejsza i bardziej
    pouczajaca. Gdyż bohater niedługo raczej wykituje.
    Peppone poszedł sobie, a don Camillo wrócił do odczytywania
    słów zapisanych na karteczce.
    Kwadrans póœ niej na plebaniÄ™ przybyÅ‚ Spiletti.
    - Proszę księdza, czy znalazł ksiadz jakieS braki w moim proje-
    kcie?
    - Nie. Kłopot w tym, że dziesięć minut temu przyszedł tu
    Piorun żadajac rewanżu.
    - Rewanżu? - zawołał Spiletti. - Nie popuszczę mu ani trochę.
    100 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl