[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jednak ochoty na jedzenie w pojedynkę, poprosiła więc matkę Tricii i Adama, aby dzieci
mogły jej towarzyszyć w czasie lunchu.
- Och, Tricia będzie z pewnością zachwycona - zawołała matka. - Adam również. To
bardzo miło z pani strony, że je pani zaprasza.
Tricii usta nie zamykały się podczas całego posiłku. Adam z początku zachowywał się
bardzo nieśmiało, ale potem rozkręcił się i włączył do rozmowy. Dzieci okazały się bardzo
inteligentne, a Caroline świetnie czuła się w ich towarzystwie.
Zanim skończyli posiłek, Jim i jego partnerka wstali od stołu i spokojnie poszli razem
na górę. Caroline widząc tak szczere zachowanie, o mało nie udławiła się sałatką z awokado.
Nie chodziło jej o to, co zamierzali zrobić, ale że zachowywali się tak śmiało. Wiedziała, że
ta kobieta nie była jego żoną, gdyż podsłuchała, jak jeden z gości mówił o niej jako o pannie
Carey".
27
S
R
ROZDZIAA 7
Podczas kolacji Jim kompletnie zaskoczył Caroline podchodząc do jej stolika - tym
razem nie było z nim żadnej kobiety - i prosząc, by pozwoliła mu się przysiąść. Nie obyta z
takimi sytuacjami, zagadnięta znienacka, zdobyła się tylko na mruknięcie mające oznaczać
zgodę. Jim wyglądał na nieco zmieszanego jej reakcją, usiadł jednak i położył ręce na stole.
- Zlicznie dziś wyglądasz - powiedział prześlizgując się wzrokiem po jej ciele, a
przynajmniej po tym fragmencie, który widoczny był zza stołu. Miała na sobie letnią
sukienkę w paski, która podkreślała świeżą opaleniznę i uwydatniała dziewczęcą figurę. Nie
zainteresowała jej jednak specjalnie opinia Jima na temat jej wyglądu.
- Dziękuję - powiedziała łagodnie i powróciła do studiowania menu.
Gdy złożyli zamówienia, Jim odezwał się ponownie.
- Widzę, że lubisz towarzystwo miłych młodych ludzi - skinął głową w kierunku stołu,
przy którym siedzieli Tricia i Adam z rodzicami. %7łartował, ale Caroline nie była w
odpowiednim nastroju, aby te żarty docenić.
- Tak, dzieciaki są naprawdę słodkie - przyznała chłodnym tonem.
- Och, nie zamierzałem cię obrazić. To była tylko niewinna uwaga - zaczął
sarkastycznie, ale jego głos po chwili wyraznie złagodniał. - Hej, o co chodzi, piękna damo?
Jest pani dziś jakaś nieswoja.
- Po prostu boli mnie trochę głowa - skłamała strofując się przy okazji w myślach za
tak jawnie okazywaną mu niechęć. A wszystko dlatego, że śmiał spędzić dzień z jakąś inną
kobietą. Przecież nie powinno jej to w ogóle obchodzić.
Najwyrazniej nie mogę znieść, gdy dla jakiegoś mężczyzny nie stanowię głównego
obiektu zainteresowania", pomyślała. A w tym wypadku z pewnością nie była w centrum
uwagi tego mężczyzny, co więcej, nie chciała, aby tak się stało.
- Tak mi przykro. Może po kolacji powinnaś się na chwilę położyć?
- Jeżeli będę miała ochotę się położyć, na pewno to zrobię, możesz być pewien -
odparła szorstko, dotknięta jego pouczeniami. Z każdym słowem czuła się coraz bardziej
nieswojo. On z pewnością pomyśli, że jest dziwaczką, wrogą mu z zupełnie niezrozumiałych
powodów. W jej głowie kłębiły się różne uczucia, których nie potrafiła nawet precyzyjnie
określić. Gdy skończyli pić kawę, Jim niespodziewanie zasugerował, że być może
przechadzka po plaży pozwoliłaby jej pozbyć się bólu głowy. Nie miała ochoty na wspólny
spacer, ale nie wypadało odmówić, zgodziła się więc skorzystać z jego rady. Zdawało jej się,
że gdy przechodziła obok baru, Rick Brannigan dziwnie na nią spojrzał.
Noc była kolejnym pokazowym spektaklem Wysp Bahama. Niebo w kolorze
soczystego błękitu usiane gwiazdami, kremowy księżyc pyszniący się nad spokojnym
morzem, odbijający złote refleksy na jego powierzchni. Ciepłe powietrze pieściło ramiona
28
S
R
Caroline jak czuły kochanek. Zdjęli buty i spacerowali po mokrym piasku nad brzegiem
oceanu. Jim delikatnie trzymał ją za rękę. Jego miękka welurowa koszula od czasu do czasu
ocierała się o jej skórę. Przez kilka minut szli nie mówiąc ani słowa. Caroline jako pierwsza
przerwała tę ciszę.
- Jak długo zamierzasz tu zostać?
- Nie mam jakichś konkretnych planów... prawdopodobnie do czasu, aż się znudzę. A
ty?
- Dwa tygodnie. W jaki sposób możesz sobie pozwolić na takie lenistwo? Nigdzie nie
pracujesz?
- No cóż, prowadzę interes, a właściwie interesy. Moja obecność nie jest jednak
niezbędna, można powiedzieć, że prowadzą się same.
Brzmiało to bardzo niejasno, Caroline drążyła więc dalej.
- I tak po prostu podróżujesz sobie po świecie? Gdzie właściwie mieszkasz?
- Mój interes i mój stały dom znajdują się w Nowym Jorku. Masz rację, podróżuję aż
do momentu, gdy odczuję potrzebę powrotu. Czy są jeszcze jakieś pytania? - wyglądał na
rozdrażnionego.
- Przecież to ty zaproponowałeś mi spacer. Jeżeli miałeś na myśli przechadzanie się
bez słowa, trzeba było zaznaczyć na samym początku - nie pozostała dłużna Caroline.
- Mamy ostry języczek, co? Nie, nie chodzi mi o milczące towarzystwo, ale jest całe
mnóstwo innych tematów do rozmowy oprócz mnie i moich upodobań - przynajmniej dla
większości ludzi.
Caroline aż zatkało z oburzenia. Stanęła i odwróciła się ku niemu ze wściekłością.
- Z całą pewnością jesteś jedną z najbardziej aroganckich osób, jakie zdarzyło mi się
spotkać w życiu! Bardzo mi przykro, że zanudziłam cię swoimi wysiłkami, aby dowiedzieć
się czegoś na twój temat! Starałam się po prostu zachowywać jak człowiek, ale jeśli, według
ciebie, nie stanęłam na wysokości zadania, to możesz sobie sam dotrzymywać towarzystwa -
nie mam ochoty zabawiać cię wyrafinowaną konwersacją!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]