[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że wykorzystywanie magii w walce wymagało odpowiednich umiejętności i instynktu co do doboru
zaklęć. Instynktu, który według niej można by podsumować jako: walnij, aby nie zauważyli .
A może to jej brakowało odpowiednich Znaków? Może Daniela widziała, co się ku niej zbliża?
Bezpośredni kontakt w walce to Lea rozumiała. Ale tak na odległość? Zero zabawy. Zaczynała czuć
się nieswojo w roli ratowanej księżniczki w ramionach Szymona mogłaby wprawdzie spędzić całą
wieczność, ale była w stanie sobie wyobrazić o wiele lepsze i ładniej pachnące okoliczności, w jakich
mogłaby się w tych ramionach ulokować. Niekoniecznie takie. Dość już, dość. Lea wyprężyła się,
odwróciła, aż w końcu wyślizgnęła z objęć kochanka zwinnie. Jak kotek. Pozwalała jednak, aby nadal
ją podtrzymywał, wolała to niż bonusowe obicie sobie tyłka na twardej posadzce (doświadczyła
pieszczot owej podłogi już zbyt wiele razy). Czuła się dużo lepiej niż przed przybyciem wsparcia.
Podobno czasem Przywiązanie działało jak energetyczna transfuzja, więc może to dlatego? A może
dlatego, że poczuła się bezpieczniej i troszkę się zdrzemnęła& choć straciła przytomność lepiej
opisywałoby te wyrwane z przedstawienia epizody.
Nie obrażałbym jej na twoim miejscu, Danielo powiedział opanowanym głosem Szymon.
Spokojny i opanowany Szymon to niebezpieczny Szymon. Mniam! Nie, kiedy przebywasz w naszej
obecności.
Rządzeni są do tego, żeby służyć wysyczała Daniela. Nie są niczym więcej! Tylko
narzędziem, które musi zostać użyte, aby miało jakąkolwiek wartość!
Ranisz moje uczucia, priekrasnaja dziewuszko. Andriej roześmiał się i odwrócił nieznacznie
w stronę Cudownego Dziecka. Eta nieprawilno.
Skąd mu się nagle ruski włączył Lea nie miała pojęcia. Jej ninja-przyjaciel już tak czasem
miewał, podobnie jak ona z angielskim. Chociaż Szymon Lei pilnował, i to dość skutecznie, do tego
stopnia, że nawet ilość myśli formułowanych po angielsku znacząco spadła. Nie całkowicie come
on[1], niektóre zwroty mieli w końcu niepowtarzalne!
Daniela spojrzała na Andrieja zdumiona. No tak, Lea zapomniała, że mało kto wiedział, jaką
odgrywał rolę w Krainie Czarów. Winę ponosiły pewnie jego dominująca osobowość i charakterek.
Większość kobiet ze Zgromadzeń była pewna, że jest im równy. Myślenie o tak charyzmatycznej
istocie jako o kimś zajmującym niższy szczebel drabiny hierarchicznej sprawiało spore kłopoty. Na
wszelki wypadek nikt ani nie pytał, ani nie przylepiał pod jego imieniem żadnej plakietki. Lepiej nie
zabijać fantazji zbyt szybko, to by popsuło całą przyjemność.
Dima chyba chciał coś odpowiedzieć, być może skarcić swojego kochanka albo dorzucić
kąśliwą uwagę, ale ten moment postanowił wykorzystać Jeremiasz. Miecz pojawił się w jego ręku
nagle, cząstki powietrza po prostu skondensowały się w jego dłoni. Lea chyba krzyknęła
ostrzegawczo, ale nie była pewna. Zwiat zawęził się, jak zawsze w obliczu walki. Pokój wypełniła
obezwładniająca cisza, wszystko zwolniło. Rzuciła się w kierunku tracącego materialność Andrieja,
jej własne paznokcie zmieniły się w długie, ostre szpony. Cherubin się zamachnął. Lea widziała
dokładnie każdy jego ruch. Dopadła skurwiela. Wykorzystała otwarcie, zanurzyła pazury w miękkiej
tkance brzucha Jeremiasza, kierując się w górę, ku przeponie i płucom. Tak jak podpowiadał
instynkt, czyniąc za jednym zamachem jak największą ilość obrażeń. Uszy Lei wychwyciły
charczenie zarzynanej ofiary. Niebezpiecznej ofiary. Pewność, musiała mieć pewność, że on już nie
wstanie! Zmiana przyszła szybko, płynnie, mięśnie, skóra, narządy znajdowały dla siebie nowe
miejsce, nowy układ, który pozwalał na większą efektywność. Rozwarła szerokie szczęki, zatopiła
kły w szyi Cherubina, aby wyszarpać większą część mięsa. Nie wstanie. Z jego klatki piersiowej
wystawały trzy cienkie ostrza. Już nie wstanie.
Odwróciła się płynnie, kierując uwagę na drugie zródło zagrożenia. Dziewczyna stojąca w rogu
śmierdziała kwaskowatym strachem i ostrą nienawiścią. Lea widziała magię Szymona, która& robiła
dziwne rzeczy. Nie umiała znalezć słów, które mogłyby określić, co właściwie widziały jej oczy. Nie
była w stanie nic zrobić, mogła tylko patrzeć, jak Dima i jej kochanek łamią ostatnie osłony Danieli.
Oni byli magami, ona nie, jeśli się wtrąci, wszystko skomplikuje. Ale łaknęła krwi. %7łelazny posmak
na języku tylko podsycał pragnienie.
Nie przeszkadzało jej, że istotą, na którą chciała zapolować, była jej własna kuzynka. Kraina
Czarów sprawiła, że Lea nie była już normalną dziewczynką, nie marzyła już o księciu na białym
koniu. Kraina Czarów zmieniła jej marzenia. Teraz ograniczały się one do nadziei na spokojne jutro,
do wieczora spędzonego w towarzystwie mężczyzny, który uratował ją od śmierci, wprowadzając
zarazem w świat pełen krwi i spisków. Może kiedyś Lea była Kopciuszkiem, ale teraz został tylko
wytrenowany drapieżnik.
Wyczuła obok przebywającego w cieniu przyjaciela. Nie ruszyła się. On również czekał. Po
chwili Dima cofnął się o krok, Szymon z kolei postąpił naprzód. Ostatnia z osłon runęła,
wypełniając pokój cichym brzękiem rozpadającego się szkła. Wielkie śliczne oczy Danieli chyba
nigdy nie kryły w sobie tyle szczerych emocji i uczuć co teraz.
To koniec rzucił cicho Szymon i uniósł dłoń w górę.
Lea nie odwróciła głowy, nie zakryła łapami uszu, nie wstrzymała oddechu. W chwili, kiedy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]