[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pleców i z trudem ruszała głową. * Da się to jakoś spiąć?
* Po co spinać? * Nie rozumiała Larwa. * Masz włosy jak Catherine Zeta*Jones i jeszcze ci zle...
* Chyba jak Tina Turner * zauważyła zgnębiona Laura, która zupełnie się nie odnajdywała z
długimi splotami.
Pół dnia spędziła na manipulacjach w łazience. Wypróbowała gumkę do włosów (pękła z powodu
obfitości owłosienia), plastikową opaskę oraz wreszcie chustkę w kwiatki, która nadała jej
czarujący wygląd rozkudlonej hipiski.
* O rany! * wykrzyknął Krzysiek, wprowadzając Pana Dwulatka w progi domu. Młody na widok
odmienionej matki rozryczał się boleściwie. * To od tego alkoholu ci się tak zrobiło? Co ona tam
podawała na tej imprezie? Proszek na porost włosów?
* To są włosy przedłużone * wyjaśniła ponuro, wtajemniczając go powoli w pomysł Larwy, dla
której świadek nie byłby świadkiem, gdyby nie prezentował wybujałego owłosienia.
* Ale nie wszyscy goście tak muszą? * upewnił się. * Bo wiesz, ja to bym chyba raczej nie chciał...
A poza tym, nie
łam się, do ślubu tydzień, jakoś wytrzymasz, a potem sobie to wyskubiesz...
Nie była pewna, czy da się to wyskubać, ale dzięki Dziecku zaczęła mieć niejaką nadzieję * Miłosz
złapał łapką jeden z bujnych pukli, szarpnął i pasmo syntetycznych włosów zostało mu w dłoni.
* Dobra jest! * ucieszył się Krzysiek. * On ci to wyskubie, jest w tym dobry...
W poniedziałek zgnębiona Laura powlokła się do parku. Udało jej się spiąć włosy w coś w rodzaju
koka, ale miała niejasne podejrzenie, że wygląda w nim jak piosenkarka pop Amy Winehause
(swoją drogą, bardzo podobna do wielbłąda).
* Ao matko! * zawołał na jej widok Rudy. * Kiedy się ciebie tak stało? W Misiu facetowi od
szamponu Samson wylazły wszystkie włosy, ale u ciebie najwyrazniej poskutkował! !!
* Cicho bądz! * syknęła zniecierpliwiona.
Dziadek Weroniki nie odezwał się ani słowem, tylko ze współczuciem posunął się na ławce. Nawet
mała Dolores rozdziawiła buzię i jako jedyna wpatrywała się w Laurę z prawdziwym podziwem.
Aby już nikogo nie brakowało, Miłosz wgramolił się matce na kolana i wyrywając jeden długi lok,
zagaworzył z zapałem:
* Włosi, włosi, mamy włosi.
* Ao matko, Laura, zaczynasz linieć! To Samson na sto procent! U
* Przestań. Ciesz się, że tobie Larwa takiej siurpryzy nie zrobiła...
* Larwa ci kazała? * Dziwował się. * To jakaś peruka jest, czy cóś?
* Treska z pieska * mruknęła, cytując nieśmiertelny przebój Maleńczuka (treska z pieska, szklana
plereska).
* Chłe, chłe, chłe * zachichotał, próbując złapać za jeden z jej bujnych splotów, ale zręcznie się
wywinęła.
* Nie macaj. Larwa dała za to czterysta złotych, musi wystarczyć do soboty.
* No, chyba że czterysta... Już się odczepiam... Ale żeś się zgodziła? * Pokręcił ze zdumieniem
głową. * Wyglądasz jak troll...
* Sam jesteś troll! I uważaj, bo zbliża się Drużyna Pierścienia * syknęła nienawistnie Laura i aby
popsuć mu humor zapytała: * Te, a ty umiesz tańczyć?
Rudy stropił się nieco.
* Nie, a co? * zapytał z niepokojem.
* Bo wiesz * ciągnęła mściwie * my tam będziemy musieli zatańczyć pierwszy taniec... Kapujesz *
państwo młodzi oraz świadkowie tańczą w pierwszym tańcu...
* %7łartujesz * jęknął przerażony Rudy, którego na tę okazję jakby opuścił dobry humor. * A co
będziemy tańczyć?
* I to jest najlepsze. * Rozkoszowała się swoim triumfem * TANGO!!!
* Znakomity wybór * wtrącił się Dziadek Weroniki. * To bardzo elegancki taniec. Niestety,
wymaga pewnych umiejętności. * Tu zmierzył Rudego znaczącym wzrokiem. * I raczej nie sądzę,
aby pan je posiadał...
* Nic trudnego. Jeszcze sobie zdążysz obejrzeć jakiś odcinek Tańca z rozgwiazdami albo tych na
łyżwach, a w ostateczności kupisz sobie kurs na CD z Cichopem...
* Jezus Maria, z jakim znowu Cichopem!!! * jęknął Rudy, udowadniając detalicznie, że nie tylko
nie ogląda najpopularniejszych polskich seriali, ale nie czytuje najmodniejszych stron w internecie.
Duży minus, bardzo duży...
* Te, marksista, nie wzywaj imienia Boga nadaremno * pogroziła jeszcze Laura, by go ostatecznie
dobić i potrząsnęła swym kosmicznym kokiem. * Ja może mam kiepskie
włosy, ale tango umiem tańczyć, a ty co? Co ci dał ten eksport rewolucji, ja się pytam?
* Tango jest burżuazyjnym przeżytkiem * odgryzł się słabo.
* Wcale nie, chyba Mrożka w szkole nie czytałeś. Tango to taniec wyzwolenia i już!
* Obetnę ci na pensji. * Próbował jeszcze się zemścić.
* A obcinaj sobie. Zacznę strajkować albo założę ci związki zawodowe i nigdy mnie nie dasz rady
zwolnić...
* No widział pan, co za żmijka. * Rudy zwrócił się do Dziadka, wyraznie licząc na męską
solidarność.
Dziadek jednak wzruszył ramionami.
* Lepiej by ją pan poprosił, żeby pana tańczyć nauczyła. Co byłoby zresztą w twoim, Lauro,
interesie. Mówię to w trosce o twoje buty oraz resztę przydeptanego stroju i o moje wrażenia
estetyczne, gdy będę tam stał i obserwował tę kompromitację.
* To ja już wolę, żeby pan mnie uczył * obraził się Rudy, popełniając gruby błąd. Dziadek Weroniki
bowiem zerwał się ochoczo z ławki i stanął w gotowości. * Ależ jak najchętniej, możemy zacząć od
zaraz. W tej kawiarence mają taką szafę grającą, która wygrywał taką piosenkę w sam raz... Laura,
skocz no i nastaw...
Zanim biedny Rudy się zorientował, z kawiarni płynął już przebój Shakiry Objections, a on sam
pląsał wraz z Dziadkiem jak wuj Eugeniusz z Edkiem (nie przymierzając) . Tańce wzbudziły aplauz
zgromadzonych na placu nianiek, mam i babć, które otoczyły dansującą parę zwartym
wianuszkiem.
* No, pani Lauro, dobrze? * wydyszał Dziadek, zamiatając Rudym jak w finale mistrzostw świata
w tańcach latynoamerykańskich.
Laura pokręciła głową z niezadowoleniem.
* Nie, ja tańczę ocho, czyli tango argentyńskie. Nie ta noga do przodu...
* Lewa noga * dodała Gośka, matka Piotrka. * Musi pan z lewej nogi zacząć. Laura, chodz,
pokażemy.
Gośka złapała ją wpół i za chwilę dały pokaz ocho.
* E, no tak to ja nie umiem * skapitulował Dziadek Weroniki.
* Ale umie pan na pewno * przekonywała jedna ze starszawych niań. * Ja w gimnazjum się
uczyłam tanga przed maturą. Niech no która skoczy i nastawi tę melodię jeszcze raz...
* A ty, Rudy, popróbuj z Laurą * doradzała Gośka.
* W życiu! Nie zbliżę się do żmijki!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]