[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie chciałem, żeby to tak wyszło, Benedikte. Nie wolno ci myśleć, że jestem pospolitym
uwodzicielem.
Ale czy właśnie tak nie było? Przed oczami nieskończonym szeregiem przesuwały mu się
twarze dziewcząt, piękne, śliczne, nieśmiałe, bezczelne... Ale wszystkie chciały wziąć udział
w tej zabawie, wiedziały, czym się ona skończy.
Benedikte natomiast nie miała żadnego doświadczenia. I bała się, przepełniała ją powaga
chwili; na tyle Sander znał kobiety.
Jego dłoń sama z siebie spoczęła na jej udzie, próbowała przyciągnąć dziewczynę bliżej.
Benedikte wpatrywała się w nią jak zaczarowana.
Jakie znalezć wyjście z tej sytuacji, by nie zranić przy tym Benedikte? Jeśli posunę się dalej,
zranię ją o wiele, wiele mocniej.
Po jej krótkim, urywanym oddechu poznał, że jest rozpalona tak samo jak on. Tkwiła
nieruchomo niczym posąg. Teraz kolej na niego, by być silnym, ale czy mógł to osiągnąć?
Sander powinien się wycofać, powiedzieć jej tylko kilka miłych, życzliwych słów, ale nie
potrafił ich znalezć. Benedikte nareszcie ośmieliła się podnieść wzrok, taka bezbronna,
patrzyła na niego tak błagalnie, że uczynił jedyne, czego pragnął: pocałował ją jeszcze raz.
Benedikte widziała, że jego usta są coraz bliżej. Idealnie piękne usta o wrażliwych,
delikatnych wargach. Pragnęła uciec, czuła bowiem, że nie panuje nad sobą, ale nie mogła.
Nie zauważyła, kiedy przysunęła się do niego, i poczuła jego namiętny pocałunek.
W głowie Benedikte zawirowało, niepokój w ciele przerodził się w nieznośne podniecenie,
ale nagle pochwycił ją bezkresny, przeogromny smutek, jakby ujrzała siebie samą i Sandera
w perspektywie wieczności. Zobaczyła Ziemię obracającą się przez miliony lat, porośniętą
ogromnymi lasami, puszczami bez ludzi i zwierząt, widziała, jak ludzie zamieszkali na niej
przez krótką chwilę, by zaraz potem znów zniknąć, a Ziemia, opustoszała, wirowała dalej w
bezkresnej przestrzeni.
Nie mogła pojąć tego, co niewiarygodne: Sander ją pocałował. I tak samo jak ona był
przejęty ową cudowną chwilą, która trwała między nimi.
129
Benedikte Lind z Ludzi Lodu... Biedna dziewczyna, nigdy nie może spodziewać się
małżeństwa... nigdy nie zostanie mężatką... Nigdy nie przeżyje żadnego romansu ani nawet
jednej miłosnej nocy! Tak mówiły panie z parafii, a teraz ona była tutaj!
Dłonie Sandera delikatnie, czule ściskały jej ramiona.
Zorientowała się wreszcie, czego pragnęły. Powoli, ostrożnie ułożyły ją na łóżku, a potem
uniosły jej stopy. Leżała wyprostowana obok Sandera. Jedna dłoń posunęła się niżej,
pogładziła ją po piersiach, zeszła dalej na brzuch.
Benedikte drgnęła i usiadła.
- Nie! - jęknęła.
Sander także się uniósł, jego twarz znów znalazła się tuż koło jej twarzy.
- Co się stało, Benedikte? - szepnął rozgorączkowany, lecz jednocześnie łagodnie i
przekonująco. - Nie bój się, nie wyrządzę ci krzywdy, wiesz o tym.
- Nie, nie, Sanderze, to się nigdy nie uda.
- Dlaczego nie?
Zasłoniła twarz dłońmi.
- Och, czy ty tego nie rozumiesz? Myślę, że żadna dziewczyna nie zgodzi się na coś
takiego, nie czując się... piękną, czystą, pociągającą i upragnioną. Ja... jestem taka
beznadziejna, a w dodatku przez cały dzień wędrowaliśmy, a ja chciałabym być wykąpana,
mieć świeżo umyte włosy i... być ładna! Chcę, byś uważał mnie za ładną i delikatną, a taka
nie jestem. Nigdy taka nie będę.
- Ależ, Benedikte...
Energicznie potrząsnęła głową.
- Myślę, że świadomość własnej wartości i pewność, że jest się... kuszącym, jest bardzo
istotna w... - Bliska była powiedzenia w akcie miłosnym , ale uznała to za zbyt uroczyste i
odrobinę śmieszne. Dokończyła więc nieśmiało: - Wiesz w czym.
Ostatnie słowa wypowiedziała na pół szlochając. Sander ujął jej głowę w dłonie. Starał się
otoczyć ją ciepłem, dać poczucie bezpieczeństwa. Rozumiał ją.
- Wiem dobrze, o co ci chodzi, najmilsza, bo sam nie mogę znieść myśli o tym, że jestem
brudny i nieprzygotowany, ale oboje przecież jesteśmy jednakowo brudni, a poza tym tu nie
ma łazienki. Ale nie jest chyba aż tak zle, przecież nie cuchniemy na odległość!
130
Słysząc jego żartobliwy ton, nie mogła powstrzymać się od uśmiechu, a Sander otarł jej łzy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]