logo
 Pokrewne IndeksAl Nahi_Donya, Costello Eugene Oddaj mi dzieciMy, dzieci z dworca ZOO Christiane FelscherinowMoscone Felice Przypowieści z końca wiekuAl Azif Necronomicon [espanol argentina]Jak pisac i tworzyc prezentacjeBiblia Ksić™ga przysśÂ‚ówHardy Kate Weekend w WenecjiMdśÂ‚ośÂ›ci Jean Paul SartreSaint Germain Studium alchemiiLauren Ch. Pić™kny draśÂ„
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ptsite.xlx.pl



  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    poszło tak, jak sobie życzyłem; zapanowała atmosfera szczerego rozbawienia.
    Miałem oczy wlepione w zegar i czekałem niecierpliwie, aż wskazówka wskaże óie-
    siątą. Pożerał mnie niepokój, ale miałem tę siłę, aby go nie zdraóić. Wreszcie chwila
    nadeszła; usłyszałem bicz pocztyliona i odgłos kopyt końskich w óieóińcu. Brygida
    sieóiała obok mnie; wziąłem ją za rękę i spytałem, czy jest gotowa do drogi. Spojrzała
    ze zóiwieniem, myśląc zapewne, że to żarty. Odparłem, że w czasie obiadu wydała mi
    się tak zdecydowana, iż nie zwlekając, poszedłem zamówić konie i właśnie w tym ce-
    lu wyszedłem. Równocześnie wszedł służący hotelowy z oznajmieniem, iż rzeczy są już
    w powozie i że czekają tylko na nas.
     Czy to serio?  spytała Brygida  chcesz jechać tej nocy?
     Czemu nie  odparłem  skorośmy się zgoóili oboje, że mamy opuścić Paryż?
     Jak to! teraz? w tej chwili?
     Oczywiście; czyż nie jest wszystko gotowe od miesiąca? Wióisz przecie, że trzeba
    było jedynie przytroczyć walizy; z chwilą gdy stanęło na tym, że nie zostajemy tutaj, czyż
    nie lepiej jechać jak najpręóej? Uważam, że trzeba wszystko robić w ten sposób i niczego
    al ed de musset Spowiedz óiecięcia wieku 104
    nie odkładać do nazajutrz. Jesteś óiś wieczór w wenie do podróży: chwytam tedy w lot
    sposobność. Po co czekać i odwlekać bez końca? Nie mógłbym znieść tego życia. Chcesz
    jechać, nieprawdaż? jedzmy tedy; zależy tylko od ciebie.
    Zapanowała chwila głębokiego milczenia. Brygida podeszła do okna i ujrzała, że
    w istocie zaprzężono. Zresztą ton, jakim mówiłem, nie mógł zostawić żadnej wątpli-
    wości. Mimo że postanowienie było nagłe, ostatecznie wyszło ono od niej: nie mogła się
    zaprzeć własnych słów, ani wymyślić przyczyn do odwłoki. Jakoż powzięła decyzję; zadała
    mi kilka pytań, jakby dla upewnienia się, czy wszystko jest w porządku; po czym wióąc,
    iż niczego nie zaniedbano, rozejrzała się koło siebie. Wzięła szal i kapelusz, odłożyła je,
    przepatrzyła jeszcze pokoje.
     Jestem gotowa  rzekła  służę ci; jeóiemy tedy? mamy jechać?
    Wzięła Å›wiatÅ‚o, przeszukaÅ‚a mój pokój, potem swój, otworzyÅ‚a kuÊîy i szaÍî. PoprosiÅ‚a
    o klucz od sekretarzyka, który, jak mówiła, zarzucił się jej. Góież on mógł być? miała go
    w ręku przed goóiną.
     Prędko, prędko, jestem gotowa  powtarzała w naówyczajnym podnieceniu 
    jedzmy, Oktawie, schodzmy.
    To mówiąc, szukała ciągle; wreszcie podeszła, aby usiąść obok nas.
    Sieóiałem na kanapie i patrzałem na Smitha stojącego przede mną. Nie zmienił za-
    chowania, nie wydawał się ani zmieszany, ani zóiwiony; ale dwie krople potu spływały
    mu po skroniach. Słyszałem, jak w palcach jego trzeszczy żeton kościany, który trzymał
    w ręku i którego kawałki upadły na ziemię. Wyciągnął ku nam obie ręce.
     Szczęśliwej podróży, przyjaciele!  rzekł.
    Znów zapanowało milczenie; przyglądałem się wciąż Smithowi i czekałem, aby dodał
    słowo.  Jeżeli tu jest jakaś tajemnica  myślałem  kiedyż ją przejrzę, jeśli nie w tej
    chwili? Muszą ją oboje mieć na ustach. Niech wyjóie z nich bodaj cień, a pochwycę ją .
     Słuchaj Oktawie  rzekła Brygida  góie sąóisz, że się zatrzymamy? Napisze
    pan do nas, nieprawdaż, panie Henryku? nie zapomni pan o mojej roóinie i zrobi pan
    w tej sprawie, co pan bęóie mógł?
    Odpowieóiał wzruszonym głosem, ale z pozornym spokojem, że zobowiązuje się
    z całego serca być jej pomocny i że dołoży starań w tej mierze.
     Nie mogę  rzekł  ręczyć za nic; wobec listów, jakie pani otrzymała, naóieja
    jest niewielka. Ale nie bęóie to z pewnością moja wina, jeżeli mimo wszystko nie będę
    mógł pani niedługo przesłać jakiej pomyślnej wiadomości. Niech pani liczy na mnie,
    jestem jej szczerze oddany.
    Dodawszy jeszcze kilka uprzejmych słów dla nas obojga, miał się ku wyjściu. Wstałem
    i wyprzeóiłem go; chciałem ostatni raz zostawić ich jeszcze na chwilę razem. Zaledwie
    zamknąłem drzwi za sobą, ogarnięty szałem zawieóionej zazdrości przylgnąłem czołem
    do zamku.
     Kiedy panią zobaczę?  spytał Smith.
     Nigdy  odparła Brygida  bądz pan zdrów, Henryku.
    Podała mu rękę. Skłonił się, podniósł rękę do ust. Zaledwie miałem czas rzucić się
    w tył w ciemności; minął mnie, nie wióąc, i wyszedł.
    Zostawszy sam z Brygidą, uczułem w sercu bezgraniczny smutek. Czekała na mnie
    z płaszczem przewieszonym przez ramię; wzruszenie, jakie malowało się na jej twarzy, było [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl