logo
 Pokrewne IndeksGerber Michael Barry Trotter. Tom 3 Barry Trotter I Końska KuracjaKościuszko Robert Wojownik Trzech CzasĂłw 1 ElezarCarroll Jonathan Kości księżyca (pdf)Alfred de Musset spowiedz dzieciecia wiekuJon Rappoport A099. Marshall Paula Ich czworo (Tajemnice Opactwa Steepwood 08)Balogh Mary ZataśÂ„czymyBurroughs William S. Nagi lunchW. Wattles = Naukowa Metoda Wzbogacania Sić™ (FULL 110 str)Grenville Hilary Slodka Wenecja
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apo.htw.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    Jak wychowuje człowiek swojego syna, tak Bóg twój Jahwe, wychowuje ciebie! (Pwt
    8,5).
    Wspólna wędrówka
    Przemierzając samotnie ścieżkę, która wiła się wzdłuż nadmorskich tarasów od
    Riomaggiore w Cinque Terre aż po Manaroła i Vernazza, spotkałem starego żebraka
    obieżyświata, wydawać by się mogło, że zmęczonego i zniedołężniałego.
    Rozmawiając razem przeszliśmy spory kawałek drogi.
    Oczekiwałem, że lada moment poprosi mnie o coś. Może o trochę drobnych
    pieniędzy, może o papierosa... a może o obiad. Byłem zdecydowanie dobrze
    nastawiony do niego, wzbudzał zaufanie. Wiedziałem, że zdolny byłbym dać mu
    dużo.
    Tymczasem nie prosił mnie o nic.
    Co więcej - powoli wędrując i rozmawiając z nim, zacząłem się czuć mały,
    nieprzygotowany, niedoświadczony, biedny. To on - włóczęga ofiarował mi wiele
    drobnych darów.
    Znał doskonale nazwy rzadkich kwiatów flory śródziemnomorskiej, umiał
    sklasyfikować owady, rozumiał język jaskółek. Tłumaczył mi lot gołębi i wyczyny
    mew. Odczytywał tajemnice słońca i deszczu w ciernistej koronie dzikich ostów, znał
    tajemnice strumyków, ukrywających najczystsze wody w prądach pełnych wirów,
    rozpoznawał rozmaite rodzaje kryształów różnych kamieni...
    Był pozornie biednym człowiekiem.
    Był łagodny, spokojny, mądry.
    Znał ziemię.
    Nie sądzcie z zewnętrznych pozorów, ale wydajcie wyrok sprawiedliwy! (J 7,24).
    Wyjątkowa piuska
    Pewien misjonarz, Europejczyk w średnim wieku, po 20 latach intensywnej pracy
    ewangelizacyjnej na ziemi afrykańskiej został mianowany biskupem nowej diecezji.
    Została ona niedawno utworzona przez Papieża w jednym z najbardziej
    opuszczonych zakątków Afryki Saharyjskiej.
    Nowy biskup uroczyście konsekrowany w bazylice Zw. Piotra w święto Trzech Króli,
    w czasie ingresu do swej diecezji znalazł jako współpracowników jedynie 8 białych
    księży, 4 czarnych, około 24 sióstr misjonarek i 40 katechistów autochtonów.
    Mimo tego z podziwu godną odwagą i bezgranicznym poświęceniem zaczął
    objeżdżać niestrudzenie całe terytorium, prowadząc osobiście Land Rover po
    piaszczystych szlakach czerwonej ziemi, stając się wszystkim dla wszystkich, aby
    zanieść również do najbardziej zagubionych wiosek świadectwo miłości i Słowo
    Pana.
    Gdyby nie on, tak gorliwy, młody, odważny i przedsiębiorczy biskup, nowy Kościół
    lokalny nigdy by się tak nie rozwinął. Wszyscy mu to powtarzali.
    Rzeczywiście na tamtych ziemiach było jedynie 12% katolików, 9% stanowili
    protestanci, 24% muzułmanie. Większość mieszkańców wiosek afrykańskich składała
    się z wyznawców animizmu, fetyszyzmu, nadal będąc związana z zabobonami i
    czarami swych szamanów.
    Pracując niestrudzenie i z uporem, młody biskup postanowił zaraz poświęcić kamień
    węgielny pod nową katedrę, ufając w pomoc niemieckiego stowarzyszenia
    "Misereor". Miał nadzieję, że uda się ją szybko zbudować.
    Równocześnie ukończył budowę 2 nowych szkół, przychodni lekarskiej, kapliczek w
    trzech wioskach, a w projekcie miał budowę małego seminarium.
    Jego elektryzująca obecność, jego przekonywujący ładunek sympatii dla ludzi,
    znajomość dialektów lokalnych, jego zdolności organizacyjne były naprawdę
    skuteczne i konieczne.
    Jednak właśnie wtedy, gdy młody biskup nabierał przekonania, że staje się
    niezastąpiony dla tej biednej ziemi afrykańskiej, dopadła go bardzo grozna forma
    malarii złośliwej i równocześnie zaczęły się pojawiać pierwsze symptomy tak
    zwanego robaka gwinejskiego. Musiał gwałtownie powrócić do Europy.
    Znalazł się w jednej z klinik belgijskich, specjalizującej się w chorobach
    tropikalnych. Po kalwarii cierpień i długich kuracjach specjalistycznych udało mu się
    powrócić do zdrowia.
    Długi pobyt w szpitalu, w czasie którego był odizolowany przez 6 miesięcy,
    spowodował prawie całkowitą utratę kontaktów z życiem duszpasterskim swej
    dalekiej, biednej diecezji.
    W czasie niekończących się dni cierpienia i izolacji, w czasie modlitwy i rozważań
    młody biskup zrozumiał, jak śmieszne i absurdalne oraz niepoważne było uważanie
    siebie za osobę niezastąpioną dla wspólnoty chrześcijańskiej.
    Poprosił pokornie Boga o przebaczenie, ofiarował Mu swe cierpienia i utwierdził się
    w przekonaniu, że nikt z nas nie jest niezastąpiony w pracy dla rozwoju Królestwa
    Bożego, które również bez nas wzrasta i rozwija się nieustannie we dnie i w nocy, w
    ciszy: czy czuwasz, czy śpisz!
    Potwierdzenie tego uzyskał 8 miesięcy pózniej, gdy po całkowitym wyzdrowieniu
    mógł odlecieć do Afryki samolotem i powrócić do swej ukochanej diecezji.
    Przywitały go tłumy rozradowanych wiernych.
    To było wielkie święto. Z tańcami, kwiatami, śpiewami, z tam-tamami, przy stołach
    obficie zastawionych potrawami z manioku, sosami pikantnymi i pieczonym
    baranem.
    Najbardziej zdziwiony był jednak biskup, gdy stwierdził, że liczba chrześcijan w
    czasie jego nieobecności wzrosła o 18%.
    Nie do wiary! Co się stało?
    Wszystko to zdarzyło się z powodu ogromnej niestrawności, jaka dotknęła w samym
    środku nocy, starego, czczonego, znanego i poważanego na całym terytorium
    czarownika. Zjadł on bowiem za jednym zamachem pieczonego prosiaka, wędzonego
    kozła, rozmaite jarzyny - surową paprykę, czosnek...
    Biedak, doprowadzony do stanu krytycznego w wyniku niedrożności jelit, został
    uratowany dzięki dzielnej siostrzyczce zakonnej, wezwanej pospiesznie z Misji
    Katolickiej.
    Cudowna siostra Battistina, w rzeczywistości zupełnie nieznająca się na ratowaniu
    takich chorych i niemająca praktyki diagnostycznej, zaufała w pomoc Najświętszej
    Panienki i zmusiła czarownika do wypicia pół litra oleju rycynowego. Myślała
    wówczas: wóz albo przewóz!
    Na szczęście udało się.
    Stary czarownik, ze ślicznym obrazkiem Matki Boskiej z Lourdes w ręku,
    wyzdrowiał.
    Nawrócenie starego czarownika było szybkie i zupełne. Dał się nawet przekonać i
    natychmiast oddalił 8 ze swych 12 żon. Zobowiązał się też, że wkrótce ureguluje
    swoje sprawy małżeńskie.
    Ten głośny i nieoczekiwany gest przekonał wiele tysięcy animistów i fetyszystów,
    którzy zapragnęli rozpocząć trzyletni kurs dla katechumenów, aby przygotować się
    do chrztu.
    Gdy biskup dowiedział się o szczegółach tego masowego nawrócenia, najpierw
    wybuchnął śmiechem.
    Potem, wdzięczny niebu, podziękował Panu za nieskończoną dobroć. Poczuł się na
    zawsze wyleczony z zarozumiałości i przestał uważać się za "niezastąpionego".
    Odśpiewał uroczyste Te Deum w podzięce dobremu Bogu, który udzielając darmowo
    swe nieskończone dary multifariam multisque modis - nigdy nas nie opuszcza!
    Pan daje i we śnie tym, których miłuje (.Ps 127,2).
    Ty niczego nie rozumiesz!
    Pewien nieznośny mąż przy każdej okazji powtarzał uparcie żonie: - ty naprawdę
    niczego nie rozumiesz! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl