logo
 Pokrewne IndeksLaurell Hamilton Anita Blake 01 Grzeszne rozkoszePhoenix Club 3 ABEL 3 Shattered2 New MoonDiana Palmer MiśÂ‚ośÂ›ć‡ bez granicDzić™kuje za wspomnienia Cecelia Ahern1919 Bergson L'energie spirituelle0137. Wentworth Sally Zbuntowana śźonaJane Lisa Smith Pamić™tniki wampirów 04 Mrok(33) Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik i ... śÂup barona UngernaHannay_Barbara_Muzyka_duszy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alpsbierun.opx.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    I stąd się mocno cieszę jak filolog,
    Widząc, że u nas to się da wyszczekać,
    Do czego Cerber w piekle czyni prolog
    Ze swego wycia. Ale nie czas zwlekać
    Pieśni, dlatego że jakiś teolog
    Krytyką mię chciał w kawałki posiekać,
    Jakby (w balladach porównania szukaj)
    On był przyjaciel wierny, a ja Tukaj.
    Ale ważnijsze rzeczy radzi muza.
    Oto już słyszę z daleka pukanie
    Z dział, z dubeltówek, z flinty, z arkebuza
    I czuję w sercu, że nadspodziewanie
    Prędko mój rycerz może dostać guza.
    72
    Niechaj się wola Pana Boga stanie,
    Ja go prowadzę w ogień: jeśli zginie,
    Poemat się mój wcale nie rozwinie.
    Szkoda! czterdzieści cztery pieśni całych! -
    Czterdzieści bowiem cztery w planie stoi,
    Bowiem do rzeczy dążąc zawsze śmiałych,
    Zacząłem epos tak, jak śpiewak Troi:
    Większą - bo naród mój nie lubi białych
    Rymów i nagij się poezji boi -
    Więc rzecz, co działa się tam gdzieś za Sasa,
    Muszę opiewać całą wierszem Tassa.
    Wierszem więc Tassa o czterdziestu czterech
    Pieśniach zacząłem epos i, niestety,
    Może nie skończę!... i w gwiazdzistych sferach
    Nie będę mięszkał pomiędzy poety,
    Jeśli pan Zbigniew na ruskich giwerach,
    Jak piorun, co gór prześladuje grzbiety,
    Nie zaprobuje miecza i to zaraz...
    Zjadłszy przynajmnij trzy p1utony na raz.
    Trzeba albowiem, aby się pokazał
    Zwietnie i zyskał czytelników względy.
    Właśnie w ten sam dzień Kreczetników kazał
    Bar atakować, gdy po wioskach wszędy
    Lud się krwią swoich dawnych panów mazał,
    73
    A ekonomów bez żadnj kwerendy
    Wieszał - i przyszłą respublikę kształcił,
    Bo %7łydów palił, a niewiasty gwałcił.
    Dwie drogi: jedna jest w naturze rzeczy
    I płodzi równość niebieską na ziemi,
    Druga, choć trochę Ma1tusa kaleczy
    Systema i to, co za ziomki swemi
    Pisze pan Cz...[...], z wolna Polskę leczy,
    Katolikami zaludnia rzymskiemi,
    A %7łydom nic nie szkodzi, bo %7łyd w mig się
    Odradza - patrz Tacyta o Feniksie.
    Atakowano więc Bar, gdy nad Barem
    Beniowski się zatrzymał na wyżyni.
    Na koniu stał jak posąg nad wiszarem
    I patrzał, i rozmyślał, co uczyni.
    Bar jak na dłoni widział, lecz oparem
    Wpół przesłonięty, blady, wojska w linii
    Jak małe nitki mrówek, a na murze
    Rozwijał się dym z harmat w białe róże.
    I w tj girlandzie niby z róż śmiertelnych
    Stało miasteczko w powietrznych błękitach,
    Wyrzucające błysk, do żądeł pszczelnych
    Podobny... Kule szumiały po żytach,
    Gwizdały, do jędz podobne piekielnych,
    74
    Lub po moskiewskich trącając jelitach,
    Przebiegłszy całe plutony po szarfie,
    Na ludziach grały jękiem - jak na harfie.
    I wystaw sobie, mości czytelniku,
    %7łe na swój ganek wychodzisz spokojny
    I widzisz pszczoły w słonecznym promyku
    Lecące do łąk... dalj - grodek zbrojny
    O milę, na równinie działa w szyku,
    Ataki, słowem, krotochwilę wojny:
    Wszystko się zwija, wre, kole i sieka,
    A ty z krużganku patrzysz i z daleka...
    Tam jakiś starzec stanął na okopach,
    Wzniósł rękę, czapkę przekręcił na ucho -
    I działa jak psy legły mu przy stopach;
    On je pogładził i szczeknęły głucho.
    Kule gruchnęły po moskiewskich chłopach;
    Szczęsny, któremu to uszło na sucho,
    %7łe pan Puławski jurysta ma ferie,
    I zamiast pisać akt - stawia baterie.
    Tam widać laski brzozowe i klony
    Blade, z gałązek kulami owiane,
    Jednym girlandy czarne robią wrony,
    Z drugich unoszą się z wrzaskiem, wygnane.
    Dalekie mijskie słychać gwary, dzwony,
    75
    Wszystko wkoło wre; tylko zadumane
    Na szarym polu dwie Maćkowe grusze
    Jak wróżki pod swój liść chowają dusze.
    Tak długim, czarnym, mrówczanym łańcuchem
    Zbliża się Moskal pieszy ku mieścinie,
    Tu kawaleria się wężowym ruchem
    Z jaru wywija, zbiera, szczęka, płynie,
    Kłania się, kiedy kula ponad uchem
    Gwiznie - i znów się prostuje, gdy minie,
    Tu garść Kozaków jakby oczeretów
    Kępa, tu błyski szabel, tam - bagnetów.
    Na to pan Zbigniew patrzał sponad wzgórza.
    Wzdryga się pod nim koń i uchem strzyże.
    Beniowski spłonął na twarzy jak róża,
    Chciałby iść w ogień - ale mówiąc szczrze,
    Trochę go piękna ta dziwiła burza,
    Nad którą barskie się łyskały krzyże.
    I tak, co miałby wystąpić jak aktor,
    Stał jak tchórz albo gazety redaktor.
    Lecz już nareszcie zbierał się do lotu,
    Chciał biec, gdzie burza błyskała czerwona,
    Gdy oto nagle, prawie bez łoskotu,
    Jakby mu jaka nimfa na ramiona
    Złożyła ręce... Wrzasnął głośno:  Kto tu?
    76
    I mocnij w nim pierś zadrżała wzburzona.
    Spojrzał - na ramion mu siedziało brzegu
    Dwoje gołębi jaśnijszych od śniegu:
     Czy jastrząb je tu jaki - myślał -  goni?
    Czy się wydaję w stepach gołębnikiem?
    Tak myśląc zdjął je i trzymając w dłoni
    Rzucił w powietrze. Lecz jak z baletnikiem
    Związana duszą Elsler lub Taglioni,
    Gdy udaruje ją car naszyjnikiem,
    Taniec w gołębia lot przemienia dziwnie:
    Tak owe białe gołębie, przeciwnie,
    Z lotu zrobiły taniec - i nad głową
    Pana Zbigniewa na skrzydłach trzymane,
    Jakby miłośne dając sobie słowo,
    Miłośnie dzióbki złączyły różane;
    I rozleciały się w błękit na nowo,
    Ważąc się długo, smętne, zadumane,
    Jakby straciły i szukały siebie,
    Podobne zmarłym duszom ludzkim w niebie.
    I obaczywszy się nagle, jak strzały
    Znów szły ku sobie lotem błyskawicy;
    I znów złączone jako płatek biały
    Zniegu, gołąbek przy swj gołębicy
    Kręcił się, skrzydłem ją trącał nieśmiały;
    77
    Aż zmordowani obaj tanecznicy
    Najmilsze z siebie dali malowidło:
    Senną kochankę gołąb wziął na skrzydło,
    Przyniósł na ziemię, położył na trawie
    I wkoło chodząc budził garłowaniem.
    Na szyję wyszły mu kolory pawie:
    Miłość go takim darzy malowaniem!
    Miłość ubrała mu piersi jaskrawie
    W ogień tęczowy. Z takim się kochaniem
    Zapatrzył gołąb w swoją senną panią,
    %7łe tęcza blasków z niego - przeszła na nią.
    I obudziła się. I znów oboje
    Leciały prosto na Zbigniewa barki,
    On je pogłaskał i wnet wszystko dwoje,
    Tęczowe piersi zgasiwszy i karki, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl