[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie ma go u mnie.
Wiem! Oszukałeś mnie! Jesteś w zmowie z Bonnardem!
Atak był tak gwałtowny, że ksiądz Alberdi aż przybladł. Patrzył rozszerzonymi oczyma
na siostrę, nie mogąc wydobyć z siebie słowa.
Może przejdziemy gdzie indziej znów się wtrąciłem, wskazując ruchem głowy ro-
botników, którzy przerwali pracę, przyglądając się nam z zainteresowaniem.
Dolores opanowała się natychmiast.
Mógłbyś nas zaprosić do domu zwróciła się do brata, jak gdyby nic nie zaszło.
Alberdi również zdążył już wrócić do równowagi.
Proszę! ruchem ręki wskazał ścieżkę wiodącą do domku w głębi ogrodu. Nie wie-
działem, czy zechcesz przekroczyć mój próg.
Czy to będzie szkoła, czy plebania? zapytałem wskazując ruchem głowy ruiny.
Chciałem zapobiec ponownej scysji, lecz okazało się, że poruszyłem nieświadomie
drażliwy temat.
Nie wiem odparł opryskliwie. Nie wiem, czy w ogóle tu zostanę...
Nie próbowałem podejmować rozmowy. Doszliśmy w milczeniu do domku i ksiądz
wpuścił nas do wnętrza.
62
Pani Dolores odzyskała już całkowicie pewność siebie. Usiadła swobodnie w fotelu i
zapaliła papierosa.
Czy był tu Alessandri? zapytała brata.
Był odrzekł Alberdi patrząc w podłogę. A co do Maria podjął podnosząc głowę
to wiesz, że krzywdzisz mnie oskarżeniami dokończył już bez gniewu. Nie spiskuję z
Bonnardem. Od paru lat nawet go nie widziałem. A jeśli twój syn ucieka od ciebie, to sama
jesteś temu winna.
Dolores spąsowiała. Już miała wybuchnąć, ale nagle jakby ją siły opuściły.
Wiem... że to moja wina. Ale... muszę go odzyskać wyszeptała błagalnie. Była
znów biedną, nieszczęśliwą matką.
Przyrzekłem Alessandriemu, że Mario wróci do domu jutro rano. I dotrzymam przy-
rzeczenia! wyrzekł Alberdi z powagą.
Choć słowa jego brzmiały nieco patetycznie, wiedziałem, że mówi szczerze. Czyżby
wybierał się również do Instytutu? Tego by tylko brakowało!...
Czy ksiądz czytał dzisiejsze ranne gazety? zapytałem, kierując rozmowę ku tema-
towi, który nie dawał mi spokoju.
Nie czytałem. Ale wiem już...
Mówił ci Alessandri? wtrąciła Dolores. Ksiądz potwierdził skinieniem głowy.
A czy wiedział już o ostatnich wynikach badań? W jaki sposób eksperymentowano na
Bradze? zadałem kolejne pytanie.
Mówił tylko, że eksperymentowano... I nic więcej.
Mógł jeszcze nie znać wyników. Czy ksiądz jest pewny, że rozmawiał z Bragą na dwa
tygodnie przed jego śmiercią?
W oczach księdza pojawił się lęk.
Mogę przysiąc, że rozmawiałem!
Wierzę księdzu. Ale jeśli tak, nie mógł to być Braga.
Na pewno on! Widziałem jego twarz. I rozmawiałem z nim. Znałem go przecież od
dawna...
Profesor Gomez twierdzi, że Braga żył trzy miesiące bez mózgu!
To nieprawda! Gomez musiał się pomylić!
Miejmy nadzieję. Ale jeśli jego orzeczenie ukaże się w prasie... Sytuacja może się
skomplikować.
Boże mój... Co teraz będzie? Patrzyłem na Alberdiego ze współczuciem.
Zwróciłem na to uwagę panu de Lima. Z pewnością znajdzie się jakieś wyjście.
Uniósł na mnie wzrok pełen rozpaczy i już otwierał usta, aby coś powiedzieć, gdy ciche
stukanie do drzwi przerwało rozmowę.
Alberdi wstał z wysiłkiem z tapczanu, chwilę jakby się wahał, wreszcie wyszedł. Po
chwili wrócił.
Jest wiadomość od Maria powiedział do mnie głosem zmęczonym, bez wyrazu.
Chciałby się z panem zobaczyć.
Gdzie on?! zawołała Dolores zrywając się z fotela.
U Bonnarda. Jadę z panem oświadczył Alberdi lakonicznie.
Nie wiem, czy...
Przyrzekłem Alessandriemu.
Ja też z wami jadę! zawołała Dolores.
Ty tam po co? zaoponował oschle ksiądz. Możesz wszystko popsuć. Poczekasz tu
albo, jeśli wolisz, u da Silvy.
Nie! Jadę z wami! Nie opuszczę mego dziecka!
I nie boisz się Bonnarda? zaśmiał się sztucznie.
Spojrzała na brata z uwagą.
63
Czy masz tu kogo pod ręką, komu by można zaufać?
Zależy, co masz na myśli, mówiąc o zaufaniu...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]