[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Po co miał kupować statki, skoro mógł je mieć za darmo?
Nagle wydało się jej, że zna odpowiedz. Dziadek nigdy jej nie
powiedział, że dostał za statki pieniądze, bo w istocie zależało
mu na tym, by utrzymywać ją w świadomości, że została
sprzedana. Nie mógł znieść myśli, że jego własna wnuczka
mogłaby kochać Andreasa!
- Dzięki za informację, Pat - wymamrotała.
- Mam nadzieję, że ona wam pomoże, bo nie mogłem już
patrzeć na to, jak Pierce się umartwia. Za-pracowywał się na
śmierć, mówiąc ciągle,-że to jego wina, że pani odeszła i że
tylko w ten sposób może to załatwić. Myślałem już, że mu się to
udało, kiedy oznajmił, że się z panią ożenił. Wygląda jednak na
to, że Pierce uważa, iż przegrał kolejną szansę.
- Dlaczego miałby tak uważać?
- Mys'lę, że są takie kobiety, które nie potrafią wybaczyć, gdy
zostały z zimną krwią wykorzystane - posłał jej pytające
spojrzenie.
Alix wydało się to zabawne, ale nie potrafiła się roześmiać,
pamiętając, że Pierce został na wyspie, wystawiony na kule
jakiegoś szaleńca.
128
- Jak będę mogła wybaczyć komuś, kogo nie będzie wśród
żywych?
- Nie trzeba uprzedzać faktów. Pierce wcale nie chce zostać
zastrzelony. Będzie pani miała jeszcze okazję, żeby go
zamordować.
Zauważyła ze zdziwieniem, że jej palce zacisnęły się na ręce
Pata.
- Oby tak się stało.
Wyjrzała przez okno, jednak zupełnie bez zainteresowania.
Czuła czający się w sercu strach.
- Co w tej sytuacji powinnam zrobić?
- Najlepiej będzie, jeśli zrobi pani tak, jak prosił Pierce.
Powinna pani pojechać do Anglii i tam na niego poczekać.
Alix oddychała z trudem. Czekać? Nie mogła w końcu zrobić
nic innego, tylko czekać i modlić się.
Dwadzieścia cztery godziny pózniej Alix po raz kolejny
podeszła do okna, zastanawiając się, czy wydeptała już ścieżkę
na dywanie w mieszkaniu Pierce^ położonym piętro wyżej nad
jego biurem w Martineau Building. Nie pojechała do Anglii,
choć Pat Denning nie zaniedbał w najmniejszym stopniu swych
obowiązków i odprowadził ją na lotnisko. Tam jednak musiał ją
zostawić i nie mógł się dowiedzieć, że zmieniła bilet na lot do
Nowego Jorku.
Nie powiedziała mu o tym, bo nie miała ochoty na jakiekolwiek
spory na ten temat. Wiedziała tylko, że wszelkie informacje o
losach Pierce'a dotrą najpierw do Nowego Jorku.
Rozpoczęło się czekanie. Lot był bardzo ciężki, ale
przynajmniej mogła się czymś zająć. Teraz nie pozostawało jej
nic innego, jak tylko zaciskać kciuki i czekać. Nie miała nawet z
kim o tym porozmawiać, bo wiedziała, że plotki rozchodzą się
zbyt szybko. Skontaktowała się z sekretarką Pierce'a, prosząc,
129
by przekazała mu, gdy tylko się odezwie, aby zadzwonił do
swego mieszkania w Nowym Jorku.
Teraz właśnie, kiedy tak go potrzebowała, gdy chciała słyszeć
jego głos, otaczała ją niczym nie zmącona cisza. Nie
przywiązywała większej wagi do wyjaśnień, które wydobyła z
Pata, interesowało ją jedynie to, czy Pierce jeszcze żyje.
Nie wiedziała, jak się to wszystko skończy. Było przecież tak
wiele do wyjaśnienia. Chciałaby zadać milion pytań, a nie miała
nikogo, kto mógłby na nie odpowiedzieć.
Nerwowo zaciągnęła zasłony. Zdała sobie sprawę, że od
śniadania nic nie jadła. Rozsądek podpowiadał, że to niezbyt
mądre, poszła więc do kuchni i zrobiła sobie kanapki. Potem
siadła przed telewizorem i chociaż ogarnęła ją senność,
postanowiła, że nie pójdzie do łóżka, gdyż w wielkiej,
dwuosobowej sypialni czułaby się jeszcze bardziej samotna.
Przerwała w połowie oglądanie jakiegoś starego filmu i
wyłączyła telewizor. Ciemność, która ją teraz otoczyła,
sprawiła, iż, trochę wbrew woli, poczuła się dziwnie zmęczona,
a ociężałe powieki same zaczęły się zamykać.
Nagle oślepiło ją zapalone przez kogoś światło. Zaczęła
nerwowo mrugać powiekami, patrząc jak na ducha, na
wysmukłą postać w drzwiach.
- Alix?
Jej imię zostało wymówione z takim niedowierzaniem, ze
natychmiast prysły resztki snu. Pierce wygląda! na
wyczerpanego, był nie ogolony, a ubranie wyglądało tak, jakby
spał w nim kilka ostatnich nocy. Dla niej jednak nigdy nie
prezentował się wspanialej.
- Co ty tutaj robisz? - spytał ochryple, zanim " miała szansę coś
powiedzieć.
130
Serce zabiło jej żywiej. Miała ochotę popędzić do niego i rzucić
mu się na szyję, ale było w jego postawie coś, co osadziło ją w
miejscu.
-Poszłam do tamtego mieszkania, ale było puste.
Przypomniałam sobie, że wspominałeś coś o tym, a strażnik
wpuścił mnie do środka, kiedy mu się przedstawiłam - odparła
bezmyślnie, oblizując suche usta.
- Ja się już poddałem - poinformował ją dziwnym głosem,
jakby nie spodziewał się jej już nigdy zobaczyć.
- Dlaczego?
Alix miała wrażenie, że cała ta scena odgrywa się poza nią, a
ona jest tylko biernym obserwatorem.
- Po twoim wyjezdzie nie mogłem nic zrobić. Nie mogłem
pogodzić się z myślą, że tak się rozstaliśmy.
- Otrząsnął się, jakby właśnie budził się z koszmarnego snu.
Odłożył walizkę, którą jeszcze trzymał w ręku, i zamknął drzwi.
- Alix, na Boga, co ty tu robisz? - ponowił pytanie.
Wstała, wygładzając rękoma jedwabny szlafrok. Wszystko
odbywało się inaczej, niż zaplanowała.
- Już ci mówiłam. Nie mogłam skorzystać z mieszka...
- Nie chodzi mi o żadne mieszkanie. Co robisz w Ameryce,
skoro miałaś być w Anglii!
Przełknęła w zdenerwowaniu ślinę.
- Wiem, ale to było za daleko. Przyjechałam tutaj, bo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]