[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uczucia? Zanim w ogóle pofatygował się, żeby mnie o tym powiedzieć? To nie mogło się
zdarzyć. Nie mnie. Ponieważ tak nieprawdopodobnie cudowne rzeczy nigdy mi się nie
zdarzają. Nigdy.
- Co dokładnie - zapytałam ostrożnie, ponieważ chciałam poznać fakty, zanim narobię
sobie nadziei - powiedział ojcu Jesse?
- %7łe się całowaliście. - Ojciec Dominik wymówił to słowo, męcząc się tak wyraznie,
jakby siedział na pinezkach. - Muszę stwierdzić, Susannah, że niepokoi mnie fakt, że nie
wspomniałaś mi o tym ani słowem, kiedy wcześniej rozmawialiśmy na ten temat. Nigdy
dotąd nie czułem się taki rozczarowany twoim zachowaniem. Zastanawiam się, co jeszcze
możesz przede mną ukrywać...
- Nie powiedziałam ojcu - odezwałam się - bo to był tylko jeden, przypadkowy
pocałunek. I zdarzył się całe tygodnie temu. A od tamtego czasu nic. Poważnie, ojcze D. -
Zastanawiałam się, czy usłyszy żal w moim głosie i stwierdziłam, że właściwie nic mnie to
nie obchodzi. - Nie to, że nic. Zero, wielkie nic.
- Sądziłem, że ufasz mi na tyle, żeby podzielić się ze mną czymś tak niezwykle
ważnym - powiedział ponuro ojciec Dominik.
- Niezwykle ważnym? - powtórzyłam, zgniatając zabawkę w dłoni. - Ojcze Dominiku,
czym ważnym? Nic się nie stało, jasne? - Ku mojemu nieustającemu rozczarowaniu. - To zna-
czy nic takiego, co sobie ksiądz wyobraża.
- Zdaję sobie z tego sprawę - oznajmił poważnym tonem ojciec Dominik. - Jesse jest
młodzieńcem o tak wysokim poczuciu honoru, że nie wykorzystałby sytuacji. Musisz być jed-
nak świadoma tego, Susannah, że nie mogę z czystym sumieniem pozwolić, aby ta sytuacja
się utrzymywała...
- %7łeby co się utrzymywało, ojcze D? - Nie mogłam uwierzyć, że podobna rozmowa w
ogóle się odbywa. To było prawie tak, jakbym się obudziła po Drugiej Stronie Lustra. -
Powiedziałam, nic...
- Jestem winien twoim rodzicom - ciągnął ojciec Dominik, jakby mnie wcale nie
usłyszał - opiekę duchową nad tobą, jak również troskę o twoje fizyczne dobro. Mam także
obowiązki wobec Jesse'a jako jego spowiednik...
- Jako kto? - wrzasnęłam, mając wrażenie, że zaraz zlecę z krzesła.
- Nie ma potrzeby krzyczeć, Susannah. Sądzę, że usłyszałaś doskonale. - Ojciec
Dominik wyglądał na równie nieszczęśliwego, jak ja zaczynałam się czuć. - Faktem jest, że
wobec... cóż, zaistniałej sytuacji, poradziłem Jesse'owi, żeby się przeprowadził do misji.
Teraz zleciałam z krzesła. No, dokładnie rzecz ujmując, nie zleciałam. Wystrzeliłam w
górę jak po wybuchu. Próbowałam skoczyć, ale moje stopy były za bardzo obolałe. Wobec
tego rzuciłam się na ojca Dominika. Tyle że dzieliło nas to ogromne biurko, więc nie mogłam
złapać go za poły sutanny i ryknąć mu w twarz Dlaczego? Dlaczego? Zamiast tego
chwyciłam kurczowo brzeg biurka, wrzeszcząc wysokim, piskliwym głosem, którego
nienawidzę, ale nad którym nie potrafię zapanować:
- Do misji? Do misji?
- Tak, do misji - odparł ojciec Dominik pojednawczym tonem. - Będzie mu tam
bardzo dobrze, Susannah. Wiem, że będzie mu trudno nauczyć się spędzać czas gdzie indziej
niż, cóż, w miejscu, w którym umarł. Ale w misji żyjemy bardzo skromnie. Pod wieloma
względami w taki sposób, do którego Jesse przywykł za życia...
Naprawdę z trudem docierało do mnie to, co usłyszałam.
- A Jesse się na to zgodził? - usłyszałam, jak pytam tym samym, piskliwym głosem.
Co to był za głos. Z pewnością nie mój własny. - Jesse powiedział, że to zrobi?
Ojciec Dominik spojrzał na mnie w sposób, który mogę określić jedynie jako pełen
współczucia.
- Tak - powiedział, - I jest mi niewymownie przykro, że dowiadujesz się tego teraz i
ode mnie. Jesse być może sądził... a muszę przyznać, że się z tym zgadzam... że taka scena...
cóż, że dziewczyna o twoim temperamencie mogłaby... Cóż, to mogłoby być dla ciebie
trudne...
A potem, ni stąd, ni zowąd, pojawiły się łzy. Ostrzegło mnie o tym jedynie ostre
swędzenie w nosie. W chwilę pózniej usiłowałam stłumić łkanie.
Ponieważ wiedziałam, co ojciec Dominik próbuje mi powiedzieć. To było obrzydliwie
wyrazne jak czarne na białym. Jesse mnie nie kochał. Nigdy mnie nie kochał. Ten pocałunek -
ten pocałunek był jednak tylko jakimś tam doświadczeniem. A nawet czymś gorszym niż
doświadczenie. Był błędem. Okropnym, żałosnym błędem.
Teraz Jesse wiedział również, że oszukałam go na temat Paula - wiedział, że
nakłamałam, co gorsza, pewnie domyślił się, dlaczego to zrobiłam... ponieważ go kocham,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]