[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zrobił, gdybyś porozmawiał z jedynym człowiekiem, który
może ci pomóc – roześmiała się nerwowo. – Wiesz, Conner, nie
wierzę, że w ogóle interesuje cię prawda.
Conner z trudem panował nad sobą. Nie dość, że był zły na
dziadka, to jeszcze Mattie, stając w obronie Josepha, dolewała
oliwy do ognia.
71
– Powiem ci, jak wygląda prawda – stwierdził. – Od lat mam żal
do Josepha. Dlatego nie wracałem do rezerwatu. Z tego powodu
szukałem różnych wymówek, by niczego tu nie budować.
Podświadomie unikałem kontaktu z nim. Gdzieś w głębi duszy
miałem do niego pretensję, że właśnie z jego powodu ojciec
opuścił Smoke Valley, ale nigdy nie widziałem tego w tak
oczywisty sposób jak teraz.
Mattie zaczepnie uniosła głowę.
– Conner, nic nie jest oczywiste. Powinieneś przestać oskarżać
Josepha i ukrywać prawdę przed samym sobą. Musisz poznać
wszystkie szczegóły. Znam Josepha na tyle, by wiedzieć, że nie
skrzywdziłby nawet muchy, a co dopiero ukochanego wnuka.
Conner spoglądał na nią przez dłuższą chwilę. Mówiła z
ogromną pewnością w głosie. Powinno go to zastanowić. Jednak
był zbyt rozzłoszczony, żeby logicznie myśleć.
– Wprost nie mogę uwierzyć, że właśnie ty to mówisz –
stwierdził w końcu. – Przyszedłem tu po pomoc i po radę.
– Staram się cię zrozumieć – przerwała. – Chcę ci pomóc, ale
jak mam to zrobić, jeśli jesteś tak uparty i sam nie zamierzasz
sobie pomóc – dodała spokojnym, przyciszonym głosem.
Przez chwilę spoglądali na siebie bez słowa. W końcu Conner
najwyraźniej uznał, że odmówiła mu pomocy, bo odwrócił się
na pięcie i odszedł.
Po tygodniu Mattie otrzymała zezwolenie na przebudowę starej
wozowni. Duża szara koperta leżała na stoliku w holu. Mattie
nawet nie próbowała jej otwierać. Wiedziała, że teraz powinna
wynająć fachowców, ale wciąż poświęcała zbyt dużo czasu
Brendzie, by móc się tym zająć. Wysłuchiwała zwierzeń, a
przede wszystkim starała się przekazać nieszczęśliwej kobiecie
mnóstwo użytecznych informacji. Brenda nigdy dotychczas nie
korzystała z książeczki czekowej i nie zakładała własnego konta
72
w banku. Nie wiedziała też, jak przygotować się do pierwszej
poważnej rozmowy o pracy.
Mattie spojrzała na stolik. Obok dużej koperty leżała mniejsza.
Wyjęła z niej zaproszenie. Lori i doktor Grey urządzali
przyjęcie. Ich ślub odbył się w pośpiechu i w dość nerwowej
atmosferze, więc teraz próbowali nadrobić towarzyskie
zaległości. Mattie wahała się, czy powinna pójść. Mimo
wszystko Brenda i Scotty byli ważniejsi niż miły wieczór z
przyjaciółmi.
Mattie mogła pochwalić się już pewnymi sukcesami. Brenda
rzeczywiście bardzo się starała. Nabrała optymizmu i przestała
obawiać się przyszłości. Mattie zachęciła ją, by zapisała się na
jakiś kurs, który mógłby okazać się przydatny w poszukiwaniu
pracy. Brenda zgodziła się też na wizytę u adwokata w sprawie
rozwodu. Ale to wszystko zostało przekreślone z powodu
jednego telefonu, który Brenda wykonała tego ranka.
– Wydawało mi się, że dogadałyśmy się w tej sprawie – mówiła
Mattie. – Miałaś nie kontaktować się z nikim, dopóki wszystkie
twoje sprawy nie zostaną załatwione.
– Tak, ale czułam się taka samotna – usprawiedliwiała się
Brenada.
– Domyślam się – powiedziała Mattie i uśmiechnęła się ze
zrozumieniem. – Ale chyba nie muszę ci przypominać, że
powinnaś zachować dyskrecję. Życzyłaś sobie, żebym nikomu
nawet słowem nie pisnęła o twoim pobycie u mnie, a sama...
– Sheila nikomu nie powie, że do niej dzwoniłam. No i nie
zdradziłam jej, gdzie jestem.
– Dobre i to – stwierdziła Mattie i uścisnęła jej rękę. – Lepiej, że
zadzwoniłaś do przyjaciółki niż do męża.
– O to nie musisz się martwić – zapewniła Brenda. – Tommie i
ja już nie mamy ze sobą nic wspólnego. Nie chcę być jego
workiem treningowym.
73
Powiedziała to z ogromnym przekonaniem i Mattie z ulgą
pomyślała, że ta kobieta jest na najlepszej drodze, by szybko
ułożyć sobie normalne życie.
– Po rozmowie z Sheilą – odezwała się nagle Brenda – znów
zaczęłam się bać. Tommie poszedł do niej. Okropnie ją
przestraszył. Podobno urządził koszmarną awanturę. Groził jej.
Była pewna, że zaraz ją uderzy.
Przerwała i bezwiednie dotknęła gojącej się rany na skroni.
– Odgrażał się, że gdy tylko mnie spotka, spuści mi porządne
lanie. Podobno mówi to każdemu, kto chce słuchać – tłumaczyła
z lękiem w głosie. – To prawda, Mattie. Zabiłby mnie, gdyby
wiedział, że ujdzie mu to na sucho. Z pomocą tego trenera, który
zrobiłby wszystko dla pieniędzy, mogłoby mu się to udać. Tak
sobie marzę – powiedziała, patrząc w przestrzeń – żeby wziąć
Scotty’ego i uciec jak najdalej.
Mattie spojrzała na jej podbite oczy, na opatrunek na nosie i
gojącą się ranę na skroni. Biedna kobieta, przeszła prawdziwe
piekło.
– W każdej chwili możesz to zrobić – powiedziała cicho do
Brendy. – Pomogę ci, jeśli naprawdę tego chcesz. Ty i Scotty
możecie zmienić nazwisko i zacząć nowe życie w nowym
miejscu. Znam ludzi daleko stąd, którzy nie odmówią pomocy.
Już tak robiłam. Wiele razy pomagałam kobietom, które
zdecydowały, że nie ma innego wyjścia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]