[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chloe przestała działać dopiero wtedy, gdy usłyszała czyjeś głosy. Rozkoszowała się każdą
chwilą i poczuciem władzy, jaką te chwile jej dawały. Podniosła się z pewnym żalem, a gdy
spoj rza ła w zie lo ne oczy Na ta shy, wy czyta ła w nich to samo.
Po kilku minutach stanęły przed umywalkami. Nie zwracając uwagi na spojrzenia zdumionych
i zde gu sto wa nych ko biet, do pro wa dzi ły się do po rząd ku i wró ci ły do baru.
Mogłybyśmy się kiedyś spotkać same? Natasha szepnęła do ucha Chloe. Zbliżał się do nich
Car los.
Chloe tylko pokręciła głową. Chętnie by to zrobiła, ale domyślała się, że Carlos by się nie
zgo dził. Po raz pierw szy po czu ła do nie go nie chęć.
No i? za py tał, po da jąc jej świe żą wód kę z to ni kiem.
Mi sja wy peł nio na od par ła z uśmie chem.
Po ca ło wał ją lekko w usta.
Bardzo miło mi to słyszeć. Idziemy jeść. Usiądziesz między Taylorem a mną, naprzeciwko
Mehr da da. To waż ne. To miej sce po win no ci po zwo lić wy peł nić za da nia, któ re ci wy zna czy łem.
Kilka minut pózniej wszyscy weszli do jadalni. Chloe była mocno podniecona tym, co robiła
z Natashą, i czuła, jak przepływa przez nią fala oczekiwania. Zmartwiła się odrobinę dopiero wtedy,
gdy za ję li miej sca i zo ba czy ła, że przy ich sto le sie dzi Liz zie.
Długi, wąski stół dla honorowych gości stał na podium przy końcu sali. Był przykryty obrusem
z adamaszku, który zwisał tylko odrobinę. Chloe zorientowała się, że ludzie siedzący przy innych
stołach będą widzieli wszystko, co się będzie działo pod ich stołem. Co gorsza obsługiwał ich Rob.
Rzu cił Chloe zna jo my uśmiech. Obu dził wspo mnie nia o tym, co się sta ło w Rich mond Park.
Chloe siedziała między Carlosem a Taylorem, twarzą do pozostałych gości. Naprzeciwko
siedział Mehrdad. Fiona zajmowała miejsce po jego lewej stronie, a Natasha po prawej. Obok
Natashy siedział Christopher, a za nim Lizzie. Nie uśmiechała się. Livia siedziała obok sir Lionela
Fren cha.
Chloe była zbyt spięta, żeby się rozkoszować pierwszym daniem: łososiem z musem z rzeżuchy.
Wiedziała, że wkrótce któryś z mężczyzn zrobi jakiś ruch. Rob podał jej główne danie. Taylor
zapytał, co porabiała w Rio, gdy poznała Carlosa, i wtedy poczuła, że między jej nogami przesuwa
się po wo li czy jaś sto pa.
Zaskoczona spojrzała przed siebie. Mehrdad uśmiechnął się do niej niewinnie. Była pewna, że to
on. Najwyrazniej zsunął but. Zaczął drażnić palcami jej wrażliwe ciało po wewnętrznej stronie ud.
Tay lor cier pli wie cze kał na od po wiedz.
Byłam... nie dokończyła, bo palce Mehrdada zaczęły mocno i nieustępliwie napierać na jej
srom. Za czę ła się wier cić na krze śle.
Tak? za chę cił ją Tay lor uprzej mie.
Za kon ni cą sap nę ła.
Czuła, jak jej wargi sromowe nabrzmiewają i rozchylają się. Było wspaniale. Po jej lędzwiach
rozeszło się ciepłe mrowienie. Bez zastanowienia osunęła się, żeby Mehrdad miał lepszy dostęp do
jej łech tacz ki. Za wsty dzi ła się i usia dła pro sto.
Pa mię taj, że musisz dojść dwa razy szep nął jej do ucha Car los.
Przesunęła się pospiesznie i tym razem Mehrdad poruszył stopą tak zręcznie, że dotykał
pa lu chem go rą cej, obo la łej z po żą da nia, pul su ją cej wiąz ki za koń czeń ner wo wych.
W na mio cie nie przy po mi na łaś za kon ni cy za uwa żył Tay lor szy der czym to nem.
Chloe tak bardzo się starała zdusić odgłosy uniesienia, że nie mogła odpowiedzieć. Czuła, że pot
wy stę pu je jej na gór ną war gę, a gdy unio sła do ust wi de lec, za drża ła jej ręka.
Do brze się czujesz, Chloe? za nie po ko iła się Liz zie.
Tak, dziękuję odparła uprzejmie i wydała stłumiony okrzyk. Paluch wsunął się w nią i zaczął
krą żyć spi ral nym ru chem.
Tay lor spoj rzał na nią z tro ską.
Wo ło wi na jest twar da?
Ależ skąd. Do sko na ła. Wy bor na wy beł ko ta ła.
Mehrdad przesuwał palec między jej wargami sromowymi, w tę i z powrotem. Od czasu do
cza su mu skał łech taczkę, ale nig dy na tyle dłu go, żeby mo gła dojść.
Wiedziała, że nabrzmiały jej piersi i że napierają na sztywny gorset. Miała wrażenie, że między
jej udami szaleje pożar. Starała się rozmawiać z Taylorem i nie przyciągać uwagi Lizzie ani Roba.
A rów no cze śnie pra gnę ła po czuć roz koszną falę przy jem no ści, więc wy su nę ła bio dra do przo du.
Chloe, czy twoje krzesło jest niewygodne? zainteresowała się jej przełożona. Mam
wra że nie, że się z nie go zsu wasz.
Nie. Wszyst ko jest w po rząd ku od par ła.
Mehrdad delikatnie przesunął palcami po ściankach jej łechtaczki. Naciskał paluchem na jej
srom. Wstrząsnęła nią seria ostrych skurczów i zalała ją fala cudownego orgazmu. Wydała krótki
okrzyk.
Niemal wszyscy siedzący przy stoliku wpatrywali się w nią, podobnie jak spora część innych
go ści. Męż czy zna, któ ry naj wy raz niej wszystko wi dział, pa trzył na nią z nie skry wa ną żą dzą.
Dobra robota szepnął Carlos. Chyba zaczekamy do deseru, zanim pomożemy ci drugi raz.
Zga dzasz się?
Chloe przytaknęła. Była zawstydzona, a równocześnie uradowana. Gdy wreszcie spojrzała na
Tay lo ra, za uwa ży ła, że zo rien to wał się, co się wy da rzy ło, i że jest moc no po bu dzo ny.
Kie dy bę dzie my li cy to wa li na gro dę spe cjal ną? za py tał Car lo sa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]