[ Pobierz całość w formacie PDF ]
brutalnie przerwane bodaj w najdrobniejszym geście, choćby w jednym jedynym spojrze-
niu w górę ...
Niestety, podmiot Nie zasnę dziś nie jest w stanie uwierzyć w gwiezdne zaświaty. Tworzy
własną wizję, ustanawia własną religię nieśmiertelności i wyrzeka się jej jednocześnie. Jego
gwiazda, choć ogromna, wieczna i zmartwychwstająca, jest gwiazdą nieproroczą . Należy
do natury, porusza się po szlakach materii, bytuje w świecie obojętnym wobec losów ludz-
kich, niezdolnym do spełniania nadziei istot śmiertelnych:
Gwiezdzie ogromnej
co noc zmartwychwstającej w moich oknach
siebie nie przekażę.
Nikomu nie objawi wieczna, nieprorocza
nawet mojego spojrzenia w górę.
Dyskursowi towarzyszą obrazy. Służą one bezustannemu pomniejszaniu ciała niebieskie-
go, degradowaniu mitu. Wielkość mocnego świecidła maleje w spotkaniu z małym światem
człowieczym. Nie tak dawno gwiazda tonęła w oczach, zapadała się w głąb ludzkiego snu.
Teraz, za chwilę rozpryśnie się w dzwięku dzwonka . Wizja rozpryskującej się gwiazdy
wyprzedza i zapowiada cytowaną wyżej refleksję na temat jej obojętnej niemocy. Wiersz koń-
czy się pożegnaniem gwiazdy z tej nocy zeszłej . Obserwujemy jej zejście, czyli unicestwienie.
43
Ale Przyboś nie chce rozpaczy. Ocalenie jest możliwe. Dla poety ocalić siebie znaczy
przekazać siebie , nadać własne widzenie rzeczywistości, objawić własną poezję innym
ludziom. Tylko człowiek może uchronić człowieka przed niebytem i zakomunikować jego
życie przyszłości. I dlatego bliska mu osoba, przerażona, targana lękiem, jakże niepodobna
do ogromu gwiazdy, okazuje się w końcu obdarzona ową mocą naszej nieśmiertelności.
To ty mnie w swojej zrenicy zatrzymasz,
a nie gwiazda z tej nocy zeszła.
W pózniejszych esejach Przyboś wyrażał podziw dla dumy twórców, którzy w ślad za
Horacym potrafili pisać, iż po śmierci cielesnej nadal będą żyli w swej twórczości, która
rozsławi ich imiona po wsze czasy (Puszkin, Słowacki...)46. Na taką pewność i na taką dumę
wypowiedzianą wprost Przyboś nie zdobył się nigdy. Nie był zdolny do wiary w to, czego
nie mógł potwierdzić osobistym doświadczeniem ponad wszelką wątpliwość. Nieśmiertelno-
ścią wiarygodną pozostaje dla Przybosia tylko drugi człowiek: ty . Pamięć owego ty to nie
pamięć w ogóle, lecz pamięć konkretnej jednostki ludzkiej: tych oto oczu, tej oto zrenicy.
Wyznał w wiele lat pózniej:
Gdybym był skazany tylko na jedno jedyne słowo, pierwsze i ostatnie, które bym wybrał i
wypowiedział?
Ty. 47
Mikrokosmos analizowanego wiersza wypełnia się i zamyka. Czytelnik staje wobec wielu
pytań, które muszą pozostać bez odpowiedzi dopóty, dopóki analiza będzie ograniczona do
znaczeń organizujących się wewnątrz tekstu. Nie zasnę dziś wydaje się zbudowany głównie z
niedopowiedzeń i przemilczeń. Przemilczenie to druga, obok zdań przeczących, podstawowa
figura stylu. Nie wiemy, kim są oprawcy, którzy przyjdą, by rozdzielić Ją i Jego, a Jemu
przyniosą śmierć. Nie wiemy wielu innych ważnych rzeczy. Za jakie winy ma zginąć bohater
utworu? Lub może został skazany bez winy? Dlaczego nie broni się czynnie? Nie ucieka? Nie
szuka sprawiedliwości? Nie bierze pod uwagę ułaskawienia?
Oddziaływanie przemilczenia kończy się nagle, gdy docieramy do notatki pod tekstem
wiersza Przybosia: Lwów, 12 pazdziernika 1941 . Zmienia się natychmiast perspektywa
interpretacji. Mikrokosmos osobny, żyjący własnym rytem słów i zdań, reguł składni i akom-
paniamentu instrumentacyjnego otwiera się w różne strony, staje się komentarzem do bio-
grafii autora, epoki w dziejach Polski, ewolucji w polskiej liryce.
Powiedzieliśmy na wstępie, iż wiersz jest znakiem zwróconym ku własnej, wewnętrznej
rzeczywistości przedstawionej. Nie przestaje on być jednak równocześnie znakiem świata
realnego. Każdy utwór poetycki wyłania się z realności człowieczych doświadczeń (nie tylko
pisarskich). Każdy w pewien szczególny sposób pamięta o własnej genezie, czyni ją jed-
nym z kontekstów rozumienia intencji podmiotu. Zwłaszcza w liryce osobistej, gdy ja mó-
wiące tekst to alter ego autora. Im więcej zróżnicowanych obszarów życia odsłania się przed
interpretatorem, tym bogatsze staje się znaczenie dzieła.
Słowa przyjdą po mnie , zanotowane przez Przybosia w nocy z 12 na 13 pazdziernika
1941 roku w okupowanym przez hitlerowców Lwowie, okazały się, niestety, prorocze. Na-
stępnego dnia przyszli. Został aresztowany przez gestapo48. Zarzucano mu współpracę z ra-
dziecką służbą bezpieczeństwa wewnętrznego (NKWD). Na szczęście jego wiersz, tragiczny
horoskop, tylko częściowo się sprawdził: poeta został zwolniony z aresztu po piętnastu
dniach. Ocalał. Musiał prędko opuścić Lwów. Nadal nie był tam bezpieczny. Niewinność w
46
Piszę o tym dokładniej w książce Przez znaki. Poznań 1972, s. 242 i n.
47
J. Przyboś, Zapiski bez daty, op. cit., s. 83.
48
Zob. Wspomnienia o Julianie Przybosiu. Opracował i wstępem poprzedził J. Sławiński, Warszawa 1976 (szkic
H. Blum Aresztowanie Juliana Przybosia przez gesatapo).
44
1941 roku wcale nie musiała chronić przed więzieniem, torturami, straceniem. To przecież we
Lwowie kilka miesięcy wcześniej Niemcy dokonali przerażającej masowej egzekucji polskich
intelektualistów (wtedy zginął między innymi Tadeusz Boy-%7łeleński). Poeta nie był bez-
pieczny także w rodzinnej Gwoznicy. Jego ówczesna liryka to liryka pobliża śmierci, gotowo-
ści do przyjęcia śmierci.
Jeśli zginę?
to pytanie z wiersza Słońce ze wzgórz Gwoznicy powtarza się niemo w wielu innych tek-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]