[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kate spróbowała lasagne.
Smaczne. Nigdy nie zwracałam uwagi na gotowanie ani na jedzenie, po
prostu nie przejmowałam się tym.
A ja odwrotnie. Lubię różne smaki. Oczywiście niektóre bardziej od innych.
Kate zachichotała.
Oczywiście.
Posmarował masłem kawałek chleba.
Nigdy nie czujesz się samotna w tym wielkim, pustym domu?
Ostatnio nie. Samotna czułam się, gdy byłam z Anatolem. Potem byłam sama,
ale to co innego niż samotność, prawda?
Dave wziął do ust kawałek pomidora.
A nie myślałaś o powtórnym małżeństwie?
Nigdy skłamała. Tego ranka napisała na zakurzonym biurku Katherine
Dodd . Prawie nigdy sprostowała. A ty... ? Chciałbyś się ożenić?
Dave gryzł chleb i myślał.
Dobrze.
Dobrze? Co?
No dobrze, ożenię się z tobą.
Kate siedziała, trzymając widelec w powietrzu.
To było pytanie, a nie oświadczyny.
Dla mnie zabrzmiało jak oświadczyny. I odpowiadam tak .
Towarzystwo faceta z poczuciem humoru to bardzo odświeżająca rzecz.
Iskierka rozbawienia pojawiła się w jego oczach.
Mówię serio. Lepiej uważaj, bo oskarżę cię o złamanie obietnicy.
Wiedziała, że żartuje. Przynajmniej tym razem była pozytywnie nastawiona do
jego żartów. Mimo to czuła, że coś jest nie tak. Pisanie nazwiska palcem na kurzu
to jedno, a zaręczyny, nawet udawane, to zupełnie co innego.
Będzie deser?
Odłożył puste talerze na tacę i wstał.
Zmiana tematu?
Krepują mnie rozmowy o małżeństwie.
Po co unikać tej kwestii? Uśmiech, który błyszczał mu w oczach, rozszerzył
się na kąciki ust. Małżeństwo jest jak jazda konna. Spadasz i natychmiast
wsiadasz z powrotem i tak próbujesz wiele razy.
Przypomina to raczej wpadanie na uliczny kosz na śmieci. To, że dzisiaj
złamałam nogę, wcale nie znaczy, że nie wpadnę na niego znowu, jak tylko
wyzdrowieję.
Tak. I musisz to robić, dopóki się nie nauczysz.
Co do deseru...
Wrócił parę minut pózniej z miseczką lodów czekoladowych i wszelkimi
możliwymi dodatkami.
Nie wiedziałem, co wybierzesz, więc przyniosłem wszystko.
Jagody, truskawki, orzechy, sos czekoladowy, bita śmietana, krem toffi,
plasterki bananów... Bardzo twórcze.
Jestem twórczym facetem.
Kate zaczęła drążyć dołek w lodach.
Powinieneś robić coś konkretnego z tymi zdolnościami. Nie ma nic, czym
chciałbyś się zająć poza kolejką elektryczną?
Lubię rysować. Sięgnął na drugi koniec stołu i pokazał jej pudełko kredek.
Kupiłem nowe kredki. To nie byle co. Czterdzieści osiem. Najlepszy komplet, jaki
może być. Większy ma co prawda temperówkę, ale najbardziej lubię kształt
właśnie tego pudełka. Aatwo można je trzymać w ręku. Zdjął pokrywkę i z
zadowoleniem przyjrzał się kredkom. Nowe kredki to wspaniała rzecz.
Równiutkie, ułożone odcieniami, lekko spłaszczone czubki. Kocham ten woskowy
zapach. Wciągnął zapach z uwielbieniem i podał pudełko Kate. Masz, dam ci je
i będziesz miała zajęcie oprócz telewizji. Mam też nowy blok. Wziął blok z
końca stołu i położył jej na kolanach.
Och, nie sądzę...
Nie przejmuj się. Kupię sobie drugi komplet.
Kate wydała cichy chichot. Głupio się czuła z miseczką na pół rozpuszczonych
lodów i nowymi kredkami. Brakowało jej tylko sandałków, takich z cienkim
paskiem spiętym w kostce. Oczywiście, że nie mogłaby ich włożyć, bo gips
zakrywał całą stopę.
A co rysujesz?
Różne rzeczy. Głównie komiksy. Zawsze marzyłem, żeby rysować komiksy
zawodowo, gdy dorosnę.
Więc zamierzasz być duży, tak?
Objął ją ramieniem.
Już jestem całkiem duży.
Mhm, dobrze, ale nie bądz zbyt dorosły. Mam przecież gips na nodze.
Wyjął jej łyżeczkę z ręki i przez chwilę karmił ją lodami z sosem
czekoladowym.
Gips nie przykrywa żadnych ważniejszych części twojego ciała.
Uważaj, co robisz, Dodd. To, że jesteśmy zaręczeni wcale jeszcze nie
oznacza, że wszystko ci wolno.
Za pózno. Już zacząłem korzystać, z czego tylko się da. Zlizał plamkę sosu
czekoladowego z jej ust. Ale cieszę się, że potwierdzasz, że jesteśmy zaręczeni.
Zabrała od niego łyżeczkę.
Nie potwierdzam niczego. Przez ciebie stopią się lody.
Przeciągnął palcem po jej nodze, od kolana w górę, do wewnętrznej części uda.
Pamiętasz, jak zmieniałem biegi?
Pamiętać? Wciąż czuła przyjemność, myśląc o najciekawszym momencie tej
przejażdżki. Wywinęła się z jego ramion.
Przestań. Zachowuj się przyzwoicie albo walnę cię kulą.
Przyciągnął ją z powrotem.
Kule są w kuchni na dole.
Skoro tak... westchnęła.
Zaczął się do niej dobierać. Palcami robił bardzo zmyślne rzeczy na dole jej
szyi, co oswajało ją i odprężało. Przypominała sobie noc, którą spędzili razem.
I tak nie uderzyłabym cię.
Kciukiem leniwie kreślił kółka przy linii włosów.
Brzmi zachęcająco.
Nie ma pojęcia, jakie to jest podniecające pomyślała.
Kochała go i chciała z nim być. Wiele razy, jak tej nocy, nie dbała o motywacje
i dopasowanie na dłuższą metę. Czasem po prostu miała ochotę cieszyć się chwilą.
Całe życie ciężko pracowała, a teraz miała złamaną nogę i na pewien czas była
zmuszona zmienić styl życia. Może powinna w pełni z tego skorzystać... tylko
przez dwa, trzy dni.
Jego głos stawał się miękki, Dave szeptał, wtulając usta w jej włosy.
Teraz, skoro zdecydowałaś, że nie uderzysz mnie kulą, jesteś pewna, że nie
ma w tobie innych agresywnych tendencji, które moglibyśmy zbadać?
Mhmm... Wolę się z tobą kochać. Bardzo powoli i gruntownie.
On również tego chciał. Powoli i gruntownie. Właśnie w taki sposób ją
pocałował i tak przedłużał pocałunek, równocześnie przesuwając rękę. Gdy była
zupełnie naga, oprócz grubego gipsu na nodze i pobudzana na całym ciele
dotykiem jego ust, zaczął się z nią kochać. Siedziała na dużej, skórzanej kanapie
zjedna nogą na stoliku. Początkowo była to gra i delikatne poznawanie się
nawzajem, lecz pózniej nic z tego nie zostało. Tylko namiętność, szorstka i
zaborcza. Wsunął ręce pod jej pośladki i wziął ją w posiadanie, ściągając na sam
brzeg kanapy. Klęczał między rozwartymi udami Kate i myślał, że to
najwspanialsza rzecz, jaką kiedykolwiek widział. Mlecznobiała skóra, nabrzmiałe,
różowe sutki i splątane miedzianoczerwone loki.
Jego oczy były rozgorączkowane i dzikie z pragnienia. Przyglądała się, jak w
nią wchodził i czuła, że ją rozciąga, usadawiając się w jej wnętrzu. Mocno zacisnął
ręce na jej talii i przytrzymywał podczas długich, bolesnych uderzeń. Unosił ją i
tracił oddech za każdym razem, gdy opadała. Słyszał jej jęki, czuł jak owija się
wokół niego i chwilę pózniej podążył za nią w zapomnienie.
Spojrzała na niego pół przymkniętymi oczami i uśmiechnęła się. Rytm serca
powoli uspokajał się.
To było obsceniczne.
Nigdy nie pozbędę się tej kanapy. Mogę ją nawet pozłocić... Przyłożył dłoń
do jej serca. Może powinienem lepiej ubezpieczyć się na życie?
Dobrze było, co?
Sięgnął po pudełko kredek, wyciągnął czerwoną i narysował cienką kreskę na
gipsie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]