[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ustawiamy: trzy na trzy, a dziesiąty rozchylam w kłosach na boki, żeby był jak czapa i te czapę
nasadzam na wierzch. I tak jeden po drugim wyrastaj o za nami środkiem płoski dziesiątki, jak
słomiane budyneczki, równiusieńkie, pod oko.
A słonko siada już czerwone na suraskie lasy, gaśnie ogromniaste, za drzewami chłodek
sie rozciąga, smugi ścięło sie po polach. A na mokrzejszych miejscach mgły wyłażo z trawy: na
Stawisku, w Gaju, na małej rzeczce i chlapie za wierzbo, na Mazurowym korycie, wszędzie tam
bieleje, dzie była rzeka, stojo białe jak dusza nad nieboszczko. I jak to przed noco, ziela pachno.
A dziewczęta śpiewaj o Czas do domu czas, zamknoł sie nam las, a baby odśpiewuje jękliwie,
niesie sie: Na trzy kłódki, na dwa zamki, czas do domu tapłarzanki, czas do domu czas!
I na innych płoskach stanęli dziesiątki, ale nikt tyle nie nażniwował co my! Michały żeli
we czworo, tato pomagali im na piątego, a wszystko jedno: nas tylko trójka, a nażeli my ze dwa
razy tyle co Michały.
Wiązawszy, ustawiawszy podchodzim bliżej do drogi, między ludzi. Ale nikt nas nie
zaczepia, jakby kose zapomnieli. Tylko tato stojo prosto, korco ich moje dziesiątki.
Aż nie wytrzymuje: łapie jeden snopek, stawiajo gomlem na rżysku, jak nie krzykno: ej,
sąsiady! widzicie? Widzieli wy jakie snopki Kaziuk wysztukował? O, w tal j i jak panienka, a w
kłosach jak mietła! Michalicha z siostrami śmiej o sie: cha cha, jak mietła, poszturchuje sie.
Nie snopek ale wierba! krzyczo Domin rozpaliwszy sie na nowo i nioso swój snopek
przez szóste miedze: Snopek, bratku ma wygiądać tak! I koło mojego snopka, koso koszonego
stawiajo swój snopek, sierpem nażęty. I prawdziwie, ładniejszy jest, mało przewężony, ścisły jak
równianka na Zielne, słomka do słomki przylega jak zapałki w pudełeczku.
O, to jest snopek! chwało tato. A tamto? Mietła, kołtun, marnowanie żyta!
Jakież marnowanie, odpowiadam ja spokojnie: Czy z mojego snopka gorsza sieczka
będzie? Gorsza słoma na podścioł?
Ale porównaj wagę, chwało sie Domin:
mój snopek, o, jaki ciężki, z pół puda! A twój, hehe, toż to puch! Pierzyna! Mój ze trzy
twoich roztrzepańcow w sobie ma! Moje snopki ułożo sie w stodole jeden przy drugim jak
zapałeczki! A twoje? Najeżone takie, że i dwoch stodołow mało.
E, zmieszczę sie, zmieszczę, próbuj o godzić nas Dunaj: nie taki tam z Kaziuka bogacz.
Nie bogacz i jeszcze tyle marnuje, złoszczę sie tatko: Ty zobacz Dunaj, nu obejrzyj sie, ile
on koso słomy, ile kiosków narozciągał po rżysku. A ile kłosów naobijał, tu w piachu ziarka aż
świeco! Wróbli tu zleco sie z całego Rozgnoju!
E tam, nie świeco sie, pocieszam tata, pod cepem kłos ledwo puszcza, a od kosy ma
wysypać? A te słomki rozwleczone jutro Ziutek pozbiera: ot, przeleci sie z grabiami i po biedzie.
I wziąwszy sie pod boki mówie do nich wszystkich, co sie zeszli szyderować:
Wymyślacie tamto i różne owamto a najważniejszego nie widzicie: że sie koso kosi
prędzej! Ze trzy razy prędzej niż sierpem!
Prędzej, prędzej, przedrzezniaj o mnie Domin: a czy to o prędzej idzie człowieku?
A o co?
Zęby było po bożemu! Tak jak trzeba, ładnie i z poszanowaniem! A ty żyto poniewierasz!
Nu to dobrze, jutro przyjdę z nożyczkami, co? Bede ścinał żytko po żytku każde słomkę
pocałuje i dopieroż na przewiąsło położę. A Domin na to. kościelnym głosem: Posłuchaj co ja,
człowiek stary, tobie powiem. Czy ty naprawdę Kaziuk nie wiesz, że nie prędzej w robocie
najważniejsze? Jakby szło o prędzej, to możno konia puścić z bronami, całe płoske wytrachtuje
tobie do obiadu, jeszcze prędzej niż koso!
Grzegorpioter bierze mnie pod łokieć: Na co tobie ta kosa, pyta sie smutno. Ty więcej już
koso nie koś, prosi, pojutrze ty przychodz z sierzpem.
A tato: Pojutrze? On i jutro robić wyjdzie, w nidziele! Jak on kosy sie nie wstyda to on i
nidziele naruszy!
A Domin: Prawdziwie, jak ty z koso do żyta wyszed, to już tobie nic nie święte!
W piątki będzie mięso jad! przepowiada Grzegorycha. Przed krzyżem czapki nie zdejmie!
Obrazy pozdejmuje!
%7łonke porzuci!
Bez ślubu żyć będzie!
Boga wyprze sie!
Posłuchaj mnie Kazmierz, odzywa sie znowu Grzegorpioter: %7łyjesz w ludziach, żyj jak
oni. A tym mądrzysz sie, wywyższasz, sierzpy masz ty za nic! A tych co sierzpami żno bierzesz
bratku za durniów!
Gadaj od razu, że my dla ciebie durne, napluj nam w oczy, to my sobie pójdziem,
odzywajo sie Szymon z brozny, ale tak smutno, że nie chce sie mnie ani żartować, ani mądrzyć
sie: Nie stryku, mówie, wcale nie, czy ja mówił że wy durne?
Rozżalili sie wszystkie:
To czemu nas nie uszanował, czemu nie żoł z nami?
Czemu Handzia z nami nie śpiewała, toż w śpiewaniu ona piersza! Czemu ty nam żniwo
zepsuł! Czyż ja zepsuł! bronie sie jeszcze. Zepsuł ty! łupnoł Michał kułakiem w kułak:
Jak jest judasz na weselu, nima wesela! Okrążyli mnie w pietnaścioro, mężczyzny, baby,
dziewczęta, Ziutek ze strachu szarpie mnie za nogawkę. No to mówie głośno, że nie dla obrazy
wyszłem, a oni od razu, nie dawszy skończyć; Słyszeli? On powiedział: wyszłem! Jak urzędnik!
Ludzi, ja nie dla obrazy wyszed, mówie jeszcze raz: czy ja wróg wasz? Czy nie sąsiad? Ja
chciał wcześniej pożniwować. Sierpem żąłby ja do Zielnej, a koso skończę na Annę, koso ze trzy
razy prędzej.
A co ty z tym prędzej, rozzłościli sie Domin, dokąd tobie tak spieszno, człowieku? A tato
rozwścieklili sie: prędzej, prędzej, gada o tym prędzej, a psiamać, wcale nie prędzej! Nastawiał
dziesiątków, toż to puch nie snopki. Wcale koso nie prędzej, nie wierzcie, on łże!
Jakże nie prędzej, mówie, toż starczy tatu popatrzyć na płoske Michałowe i na moje:
dokąd który dożoł.
A pewnie że nie prędzej, krzyczy i Grzegorycha: Nabortał, naczapierzył snopków, a wcale
nie prędzej.
Nu co wy Grzegorycha, dziwie sie kobiecie, dziwie sie ludziom, co z nimi, czy im w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]