[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Niestety, Sakir stał obok i patrzył na nią.
- Po nim mogłem się spodziewać zdrady - ruchem gło
wy wskazał brata - ale nie po tobie, Rito.
Nie mogła wydobyć z siebie głosu. Dla Sakira sytuacja
była całkiem jasna: tych dwoje mówiło o nim. Nie tylko
w tej chwili. Wspominali swojÄ… poprzedniÄ… rozmowÄ™ na
132 Laura Wright
ten sam temat. Ukrywali przed nim coś, co z pewnością
miał prawo wiedzieć.
Rita czuła się okropnie. Przegrała wszystko. Tak bardzo
chciała pomóc mężowi, a tymczasem sprawiła mu zawód.
Jeszcze gorzej: Sakir był przekonany, że go zdradziła.
- Bracie - zaczÄ…Å‚ Zayad.
- Nie jesteśmy już braćmi - prychnął Sakir z nieukry
wanym obrzydzeniem.
Azy popłynęły Ricie po policzkach, ale otarła je i pode
szła do ukochanego.
- Wysłuchaj mnie, Sakir ze. Proszę...
Spojrzał na nią z wyrzutem, tak lodowato, że stanęła
w miejscu. A potem powtórzył to, co robił już wcześniej
tyle razy, że przestała nawet liczyć: odwrócił się i odszedł
bez słowa.
ROZDZIAA PITNASTY
Rita Thompson była odważna. Tak jak jej matka. Mat
ka Rity znana była z tego, że nawet w czasach największe
go kryzysu potrafiła się podnieść z klęczek, zrobić, co by
ło do zrobienia, i powiedzieć to, co należało powiedzieć.
Choćby nawet bardzo chciała uciec od niemiłej konfron
tacji, nie leżało w jej naturze uciekać, pozostawiając za so
bÄ… nierozwiÄ…zane problemy.
Tę nieocenioną, choć niełatwą wiedzę wpajała cór
kom przez wiele lat. Teraz ta umiejętność miała się
przydać Ricie.
Wchodząc po pałacowych schodach, idąc korytarzem
do swego pokoju, słyszała w uszach głos matki. Matka na
mawiała, by Rita poszła do Sakira, przeprosiła za to, w ja
ki sposób załatwiła sprawę z Zayadem, i powiedziała mu
wszystko, co jej leży na sercu.
Rita otworzyła drzwi, weszła do ich wspólnego apar
tamentu.
Nie od razu zauważyła Sakira.
Pomyślała nawet, że zaszył się w jakimś kącie pałacu
i tam każe sobie przynieść swoje rzeczy, a może nawet jest
już w drodze na lotnisko. A jednak był.
134 Laura Wright
Właśnie wyszedł z sypialni. Zdjął tradycyjną białą sza
tę, włożył dżinsy i białą koszulę. Był taki przystojny, taki
zagubiony...
Rita miała ochotę rzucić mu się na szyję i wypłakać so
bie przebaczenie. No, ale nie była już dzieckiem, musiała
sobie radzić jak dorosła kobieta, bez błagań i łez.
- Wszystko schrzaniłam - zaczęła. - Całkowicie. Prze
praszam.
- Już zapomniałem - oznajmił, po królewsku unosząc
głowę do góry. Za to miną i całą postawą mówił, że to
nieprawda.
- Nie wierzÄ™.
- Poprzestańmy na tym, co najważniejsze. Ja mam ropę
Emandu, a ty swoje udziały.
Jego słowa zraniły ją głęboko. Ani trochę nie zależało
jej na tych przeklętych udziałach. Chciała, żeby zrozumiał
jej motywy. I bardzo pragnęła, żeby ją pokochał.
Podeszła do niego, stanęła całkiem blisko.
- Musimy porozmawiać, Sakirze. Porozmawiać na
prawdÄ™.
- Mam mnóstwo pracy.
- To nie zajmie ci dużo czasu.
- Rano wyjeżdżamy, a przedtem muszę uporządkować
dokumenty.
Wyjeżdżamy rano...
Spodziewała się tego, wiedziała, że wkrótce wyjadą,
wrócą do prawdziwego życia. Wrócą do Teksasu i będą
%7Å‚ar pustyni 135
udawać, że to wszystko było na niby. I małżeństwo, i noce
pełne namiętności, i pełne przyjazni dni.
- W porządku, ale najpierw mnie wysłuchasz - zażąda
ła. Teraz mogła sobie pozwolić na bardzo dużo. I tak nie
miała już nic do stracenia.
- Mów - zgodził się łaskawie. - Ale musisz zrozumieć,
że moje serce jest dla ciebie zamknięte.
- Lud tego kraju cię kocha - zaczęła. - Twój brat cię ko
cha. I ja też cię kocham.
Sakir milczał. Tylko jego oczy rzucały błyskawice.
- Rozumiem twój strach. Nie chcesz stracić tych, któ-
rych kochasz. Trudno sobie wyobrazić ten ból. Wiem
coÅ›...
- Nic nie wiesz! - warknÄ…Å‚.
- Bardzo wcześnie straciłam matkę, Sakirze. Dobrze
wiem, o czym mówię.
To zdanie go zmroziło. Jego gniew na moment ustą
pił miejsca zainteresowaniu. Być może po raz pierwszy
nie myślał o własnej bolesnej przeszłości, tylko o losach
Rity.
- Bardzo ci współczuję - powiedział po długiej chwili.
- Dziękuję.
- Ale to nie to samo.
- Wiem - zgodziła się bez walki. - Byłam załamana,
kiedy mama umarła, ale nikogo za jej śmierć nie obwi
niałam.
Znów powróciła złość. Sakir znacząco spojrzał na
drzwi.
136 Laura Wright
- CoÅ› jeszcze masz mi do powiedzenia?
Chyba tylko tyle, że go kocha.
- Poszłam porozmawiać z twoim bratem, bo mi na to
bie zależy - wyjaśniła.
Sakir prychnÄ…Å‚ pogardliwie.
- Możesz mi wierzyć lub nie, ale to szczera prawda. -
Podniosła głowę. Chciała jakoś do niego dotrzeć. Nie tyl
ko słowami, ale i pełnym czułości spojrzeniem. - Potrze
bujesz pomocy, dopingu, jakkolwiek chcesz to nazwać.
W każdym razie musisz się jakoś przebić przez ten mrok,
w którym żyjesz.
- Nie potrzebuję pomocy. Zwłaszcza od Zayada.
- Nie powtarzaj starego błędu, nie wypychaj go znów ze
swego życia - mówiła z przekonaniem Rita. - Prócz niego
nie masz żadnej rodziny.
W oczach Sakira pojawił się cień żalu.
- Jeśli to zrobisz - ciągnęła Rita - będziesz tego żałował
do końca życia.
- Ja nigdy niczego nie żałuję - oświadczył. - Niczego
ani nikogo.
Rita westchnęła.
- Możesz sobie wygłaszać te swoje górnolotne oświad
czenia, możesz wmawiać całemu światu, że to wszystko
nic dla ciebie nie znaczy, ale ja i tak wiem swoje.
- A skąd ty możesz wiedzieć takie rzeczy?
- Wiem, bo patrzÄ™ na ciebie, Sakirze. WidzÄ™ nie tylko
ciebie, ale i twojÄ… duszÄ™.
Oczy mu się zwęziły, spojrzenie stało się zimne jak stal.
%7Å‚ar pustyni 137
- Parę razy poszliśmy ze sobą do łóżka, a ty już śmiesz
twierdzić, że mnie znasz, że wiesz, jaki jestem naprawdę?
Rita poczuła się, jakby ją pchnięto nożem. Nie mogła
złapać tchu. Nikt nigdy nie potraktował jej tak brutalnie.
Nieważne czy z bólu, ze strachu, czy ze zwykłej niechęci.
Sakir przekroczył granicę i cokolwiek by się teraz stało,
nic już nie będzie takie jak przedtem. I ona także nie bę
dzie już taka sama.
- Czy jest jeszcze coś, co chciałabyś mi powiedzieć? -
Stał przed nią dumny, nieporuszony.
- Tylko jedno. - Wydobyła z siebie resztki godności, ja
ką dysponowała, spojrzała mu prosto w oczy. - Rezygnu
jÄ™ z pracy.
Tym razem ona odeszła. Z poranionym sercem i odrę
twiałą duszą.
Sakir siedział w starym skórzanym fotelu. Jego ojciec
zwykł tutaj siadać, kiedy musiał sobie przemyśleć jakieś
ważne sprawy. Już prawie trzy godziny siedział w gabine
cie ojca. Nic nie robił, nie ruszał się, nie odzywał. Starał
się wymazać z pamięci wszystko, co tego dnia usłyszał i co
sam powiedział.
Doskonale to potrafił. Bez trudu wyrzucił z pamięci
minione dziesięć lat, więc jeden dzień nie powinien sta
nowić problemu.
Jakże się mylił.
Pierwsze spotkanie, pierwszy oficjalny pocałunek
przed ołtarzem, pierwsze zbliżenie, wyprawa po figi... Ri-
138 Laura Wright
ta Thompson na dobre zakorzeniła się w jego duszy. Nie
mógł o niej zapomnieć, tak samo jak nie umiał zapomnieć
o obrzydliwych słowach, które jej powiedział. Te słowa
miały ją zranić, odepchnąć od niego, dlatego że była dla
niego zbyt ważna, za bardzo zagrażała jego samotności.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]